Robert Mazurek: Jaki sprytny person

Jest to, owszem, teoria niepotwierdzona, nowatorska, ale wysoce prawdopodobna. Pora powiedzieć to wprost: Sylwia Spurek nie istnieje.

Aktualizacja: 09.08.2020 08:55 Publikacja: 08.08.2020 00:01

Robert Mazurek: Jaki sprytny person

Foto: European Union - Source : EP/ Fred MARVAUX

To znaczy, owszem, istnieje w swej powłoce cielesnej, z materią nie wygrasz, ale cała reszta jest wymyślona od początku do końca. Ba, śmiem twierdzić, że zaprojektowana została przez wyjątkowo perfidnych, prawicowych trolli, by ośmieszyć feminizm, wegetarianizm i postępowe -izmy. Państwo nie dowierzają? Niesłusznie, historia (to słowo nam się za chwilę przyda) zna takie przypadki, dość przypomnieć wynajęcie przez Opus Dei pewnej panny Izabel po to, by dżentelmenom w wieku średnim obrzydzić romanse i podnieść tym samym poziom moralności publicznej.

Wróćmy jednak do naszej europoseł, pardon, europosłanki. To zastrzeżenie ważne jest, bo owa dama ma tak silną predylekcję do żeńskich form, że przez niedopatrzenie wyłącznie nie każe nazywać się Spurkini. Otóż Jej Wszech Poprawność raczyła zająć się rocznicą powstania warszawskiego. „To nie tylko historia, to też herstoria" – zadumała się przy tym nad losem „powstanek".

Uśmiech na twarzy pewnego redaktora Polsatu, który to zauważył na Twitterze, zgasł po reprymendzie, jakiej udzieliła mu Kalina Błażejowska, nie muszę dodawać, że bardzo postępowa i bardzo zasadnicza, skoro powiem, że publicystka „Tygodnika Powszechnego", prawda? „Boję się pomyśleć, jakie jeszcze pojęcia z XX-wiecznej humanistyki Pana ominęły, skoro bawi Pana herstoria" – zagrzmiała i od razu widać, że nie tylko herstoria, ale i histeria są jej bliskie. Tu można by rzucić en passant, że herstoria jest tak samo ważna dla XX-wiecznej humanistyki jak ONR-owski „Zakaz pedałowania" dla europejskiej grafiki, ale ani Jej Wszech Poprawności, ani też jej naśladowczyni nie przekonam.

Ani moja osoba nie przekona, ani encyklopedia, ani słownik etymologiczny. Ten ostatni podpowiedziałby obu damom, że historia – inaczej niż „account manager", „asap", ale też „dokładnie" w znaczeniu „właśnie" czy „atencja" jako „uwaga" – nie pochodzi z angielskiego. Nie wzięła się ona z „history" i nie znaczy „jego (czytaj: faceta) opowieści". Do nas historia przywędrowała z łaciny, aczkolwiek pochodzi z greckiego „" (istoria) znaczącego badanie, wiedzę. W pradziejach bowiem uznawano, że każde badanie ma dać nam wiedzę i zaprowadzić do prawdy, a ta jest jedna. No, ale to pradzieje, uporaliśmy się z tymi bredniami, a z pretensjami proszę do Herodota z Halikarnasu, który jako pierwszy pisał o historii.




O herstorii usłyszałem ćwierć wieku temu w Anglii, kiedy feministki przypuściły ofensywę na patriarchalną angielszczyznę. Zażądały też – i im się udało – wyeliminowania spokesmana, czyli rzecznika, i zastąpienia go spokesperson, czyli, hm, no właśnie, kim? Osobą rzecznikującą? Polszczyzna ma tu dużo do nadrobienia. Znajomy izraelski Żyd rzucił kiedyś w rozmowie o uroczym dziecku, na które patrzyliśmy w Tel Awiwie: „Patrz, jaki sprytny Żydek". Na moją uwagę, że połączenie słów sprytny i Żyd grozi posądzeniem o antysemityzm, wybuchnął śmiechem. Za nic też nie mógł zrozumieć, że nie używamy słowa Żydek. „To jak mówicie na małe żydowskie dziecko"?

Faktycznie, nijak nie mówimy, tak jak nie mówimy Francuzek czy Węgierek. No, ale mówimy, a w każdym razie kiedyś mówiliśmy, Hindusek czy Cyganiątko. A Murzynek? Murzynka też zdelegalizowano, został tylko murzynek, ale i to ciasto pewnie nie przetrwa. Jak nazwać czarnoskórego, nikt nie wie, bo czarny brzmi źle, Afropolak to nonsens, bo co, jeśli koleś jest turystą, a i Afrykanin to piętrowa bzdura, bo Afrykanin to także Arab z Egiptu, że o Burze z RPA nie wspomnę. No dobrze, można ostatecznie mówić dłużej na osobników o różnym stopniu pigmentacji, zostawmy to.

Mogłaby się zająć tym madame Spurek. Swoją drogą, jak na prawniczkę jest wyjątkowo nieostrożna, bo prędzej czy później odpowie za plagiat „Żywota Briana". No, może nie całego, ale sceny, w której Stan domaga się, by nazywać go Lorettą – z pewnością.

To znaczy, owszem, istnieje w swej powłoce cielesnej, z materią nie wygrasz, ale cała reszta jest wymyślona od początku do końca. Ba, śmiem twierdzić, że zaprojektowana została przez wyjątkowo perfidnych, prawicowych trolli, by ośmieszyć feminizm, wegetarianizm i postępowe -izmy. Państwo nie dowierzają? Niesłusznie, historia (to słowo nam się za chwilę przyda) zna takie przypadki, dość przypomnieć wynajęcie przez Opus Dei pewnej panny Izabel po to, by dżentelmenom w wieku średnim obrzydzić romanse i podnieść tym samym poziom moralności publicznej.

Pozostało 86% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi