Pierwszy pies z głową w dół

Nie wszystko, co nazywa się jogą, w rzeczywistości nią jest. Bo czy aqua joga, disco joga, joga dla psów to jeszcze joga czy tylko wzorowana na hinduskiej tradycji gimnastyka? Ale gdy prowadzący przemyca religijne treści, można zacząć się niepokoić.

Aktualizacja: 29.11.2015 15:34 Publikacja: 27.11.2015 00:10

Fot. Sandy Huffaker

Fot. Sandy Huffaker

Foto: Corbis

Dla jednych joga to sposób na bóle pleców i rozruszanie mięśni. Innych przyciągają opowieści o harmonii, wyciszeniu i naprawie życia. Wielu ludzi właśnie takich obietnic oczekuje, chce ich słuchać.

– Czoło do sufitu, pępek do kręgosłupa. Wdech! Pies z głową w górę! Wydech! Pies z głową w dół! – podaje komendy prowadząca ćwiczenia pod nazwą power joga w jednym z warszawskich fitness clubów. Są i obco brzmiące nazwy. – Utkatasana. Tadasana – rzuca co jakiś czas prowadząca, zmieniając pozycję. Trudno się nawet na tych instrukcjach skupić, bo patrząc na szczupłą jak niteczka instruktorkę, nie można wyjść z podziwu nad tym, z jaką gracją potrafi się wyginać, złożyć w pół, czołem dotknąć kolan czy w mgnieniu oka zrobić nienaganny szpagat.

Na dużej sali kilkanaście pań – młodszych i starszych – stoi boso na matach i podąża wzrokiem za prowadzącą przy akompaniamencie muzyki relaksacyjnej. Jednym idzie lepiej, bo ćwiczą od wielu miesięcy, inne dopiero się uczą poszczególnych asan, czyli pozycji jogi. Tę pod nazwą gołąb ćwiczymy przy ścianie. Tylko jedna z uczestniczek daje radę w pełni powtórzyć to, co prezentuje prowadząca. Reszta nie ma takiej kondycji, za rzadko ćwiczy, więc i ciało jeszcze nie jest tak rozciągnięte jak trzeba. Po trudach 40-minutowego wyginania kilka chwil relaksu. Zakładamy ciepłe bluzy i kładziemy się na wznak. – Oddychaj głęboko. Czujesz, jak oddech rozchodzi się po twoim ciele – instruuje prowadząca. Leżymy chwilę, nic się nie dzieje, tylko cicha muzyka sączy się z głośników. Jeszcze wdech, zapalają się światła i koniec. Żadnych filozoficznych opowieści, medytacji czy pokłonów. Panie wymieniają się doświadczeniami, dopytują, co robić z bólem kręgosłupa czy nadgarstków. Po zajęciach power jogi idą na te o nazwach: płaski brzuch czy spalanie tłuszczu, lub wsiadają na rowerek treningowy.

Szukam więc czegoś mniej power, a bardziej joga, i trafiam do szkoły na warszawskiej Saskiej Kępie. Tu w ramach dekoracji zamiast plakatów z umięśnionymi paniami i panami ze sztangą czy hantlami w dłoniach wiszą kolorowe buddyjskie flagi modlitewne, w kątach stoją nastrojowe papierowe lampiony, na ławkach leżą barwne pluszowe poduszki, na parapetach zalegają kamyczki i muszle, palą się świece. „»Aum« has over 100 meanings one of them »welcome to the God«" („Aum" ma przeszło 100 znaczeń, jedno z nich to „Zapraszamy do Boga") – czytam na kolorowym obrazku zdobiącym korytarz.

Panuje spory tłok, bo właśnie kończą się zajęcia jogi dla dzieci, a zaraz potem zaczynają się te dla dorosłych. Sala niemal pełna. Kilkanaścioro joginów (czyli uprawiających jogę) jeszcze przed rozpoczęciem zajęć siedzi po turecku na matach. Niektórzy w pozycji lotosu, z wyciągniętymi rękami, z kciukami złączonymi z palcami wskazującym patrzą w dal. Tym razem nie ma muzyki, a prowadząca – ponieważ to zajęcia dla początkujących – dokładnie tłumaczy, gdzie postawić nogę, jak zadrzeć palce, co zrobić z ramionami i jakie mięśnie akurat rozciągamy. – Pierwsze powitanie słońca, wojownik pierwszy, wojownik drugi i oczywiście pies z głową w górę i w dół – podaje nazwy ćwiczeń.

Z niektórych leje się pot, po innych nie widać nawet odrobiny zmęczenia. Jeszcze trochę leżenia na macie przy zgaszonym świetle, pytanie o samopoczucie uczestników, ukłon ze złożonymi jak do modlitwy dłońmi i jogini w milczeniu rozchodzą się do szatni, ustępując miejsca następnym tłoczącym się przy wejściu do sali.

Zajęcia z tej wywodzącej się z Indii techniki ćwiczeń, które są elementem systemu religijno-filozoficznego, w Polsce stają się coraz popularniejsze. W ofercie ma je niemal każdy klub fitness. Szkoły i instytuty jogi to już nie tylko domena wielkich miast, gdzie zagraniczne nowinki docierają szybciej. Jogę można ćwiczyć także w miastach powiatowych – choćby w Jeleniej Górze, Starachowicach, Elblągu czy Tarnowie. – Z roku na rok przybywa osób, które podchodzą do egzaminu na instruktora jogi. Już tylko to pokazuje, że jest ona coraz popularniejsza w naszym kraju – mówi Justyna Wojciechowska, fizjoterapeutka, egzaminatorka i nauczycielka jogi ze szkoły Joga Sztuka Życia.

Acro, aqua, hot

Coraz liczniejsze szeregi tych, którzy ćwiczą asany, nie dziwią psychologa społecznego prof. Zbigniewa Nęckiego. – Popularność zarówno jogi, jak i ezoteryki czy homeopatii to efekt czasów, w jakich żyjemy – niepewności, co się dzieje, pewnego zdezorientowania – uważa prof. Nęcki. – W takich chwilach ludzie odwracają się od realizmu ku metafizyce. To, co nieznane, tajemnicze, magiczne, wydaje się nam dużo bardziej obiecujące.

Od wymienianych przez szkoły i instruktorów odmian i stylów jogi może zakręcić się w głowie: Hatha-joga, Ashtanga, Iyengara, Anusara, Restorative, Bikram. A są i różne mutacje – acro joga z elementami akrobatycznymi, aqua joga, czyli ćwiczenia w wodzie, joga twarzy czy hot joga w nagrzanych do blisko 40 stopni pomieszczeniach, która ponoć pozwala spalić 1,2 tys. kalorii w ciągu zaledwie 90 minut. Nie brakuje też wyjazdów: sylwester z jogą, ferie z jogą, lato z jogą, joga na plaży w Indiach.

Oficjalnych statystyk nie ma, ale szacuje się, że jogę w Polsce może ćwiczyć nawet kilkadziesiąt tysięcy osób. Katarzyna Baron, mieszkanka Tarnowskich Gór, zainteresowała się jogą, gdy pracowała w korporacji. – Są osoby, które świetnie odnajdują się w tym środowisku, ale ja się do nich nie zaliczam. Po pewnym czasie zaczęły mi dokuczać przeróżne dolegliwości fizyczne – mówi. – Dziś powiedziałabym, że po prostu ciało dawało mi znak, że nie jestem w odpowiednim miejscu. Zaczęłam odwiedzać lekarzy, ale nie dawało to żadnego efektu. Kiedy jeden z nich powiedział mi, że musiałabym się położyć do szpitala na bardziej szczegółową diagnostykę, stwierdziłam, że chyba nie tędy droga. Zapisałam się do sponsorowanego przez moją firmę klubu fitness. Tam trafiłam na jogę i to była miłość od pierwszego psa z głową w dół – wspomina.

Jeszcze nie podejrzewała, że to początek życiowej zmiany. Dziś jest nie tylko nauczycielką i promotorką jogi, ale także autorką artykułów dla największego polskiego portalu jogowego JogaJoga.pl. Poradami i doświadczeniami dzieli się też na stronie jogakasiabaron.pl. – Rozstałam się z korporacją, zajmuję się głównie jogą i każdego dnia towarzyszy mi to przyjemne podskórne uczucie, że to nasze życie jest jednak bardzo fajne – podkreśla.

Także Justynie Wojciechowskiej joga towarzyszy co dnia. – A zaczęło się od książeczki „Joga w weekend", którą mama przyniosła do domu z biblioteki zakładowej. Byłam jeszcze w szkole podstawowej. Pozycje jogi mnie zachwyciły. Oglądając obrazki, powiedziałam sobie: co, ja czegoś takiego nie zrobię? – opowiada. Na pierwsze profesjonalne ćwiczenia jogi wybrała się jako nastolatka. – Już po pierwszych zajęciach doświadczyłam dobrostanu, joga pomagała mi na studenckie stresy, dzięki niej nie zamartwiałam się egzaminami – opowiada.

Wśród adeptów jogi są osoby, które chcą poprawić kondycję fizyczną, wzmocnić mięśnie, pozbyć się bólu kręgosłupa. Są tacy, którzy szukają sposobu na walkę ze stresem czy skutecznej metody relaksu. Jeszcze inni liczą, że dzięki jodze poprawią swoje życie, szybciej osiągną sukces, wyjdą z depresji, uporają się z kłopotami w domu i w pracy.

Promotorami jogi jest wiele celebrytek. O jej praktykowaniu jogi opowiadały mediom piosenkarka Kora Jackowska, aktorka Joanna Brodzik, wokalistka i promotorka ekologicznego macierzyństwa Reni Jusis. Prezenterka TVN Jolanta Pieńkowska zaprosiła nawet na swój trening dziennikarkę „Twojego Stylu". „To fantastyczne uczucie, odświeżające, jestem po tych zajęciach cudownie zrelaksowana, wyciszona. Stoję teraz na ulicy i czekam na taksówkę, jest zimno, muszę dojechać do redakcji. Normalnie wściekałabym się, że taksówka się spóźnia, a teraz, proszę – jestem absolutnie spokojna, mam znakomite samopoczucie" – zachwalała na łamach pisma efekty porannego jogowania Pieńkowska.

„Joga jest niezwykłym systemem ćwiczeń, między innymi dlatego, że można ją ćwiczyć – w zależności od upodobań – w grupie albo w samotności. Dlatego joga odpowiada każdemu – i osobom towarzyskim, i samotnikom – opowiadała z kolei „Zwierciadłu" piosenkarka Magda Umer. – A poza tym praktykowanie tej gimnastyki przynosi spokój. Aby poradzić sobie z 16 tysiącami kilometrów nerwów w naszym ciele, nie ma sensu pić, palić, narkotyzować się czy łykać pigułek uspokajających. Wystarczy pozwolić swojemu ciału zaznać dobrodziejstw połączenia ruchu i oddechu".

Katarzyny Baron nie dziwią pozytywne wrażenia, jakimi chwalą się ćwiczący jogę. – Wielu nauczycieli jogi mówi, że kiedy robi się przestrzeń w ciele, to robi się ona również w umyśle. Coś w tym jest. W naszym ciele faktycznie kumulują się emocje, stres, traumatyczne wydarzenia. Nerwowa sytuacja w pracy lub w domu, brak poczucia sensu, lęk, frustracja odbijają się na naszym ciele pod postacią sztywnych barków, bólu głowy, brzucha, ściśniętego gardła i blokad w różnych częściach ciała. Kiedy udaje nam się je przepracować na poziomie fizycznym, często odczuwamy ulgę również na poziomie mentalnym czy emocjonalnym – tłumaczy. – Praca nad sobą w jodze polega też na zauważaniu i zmienianiu tych nawyków fizycznych i psychicznych, które nam nie służą i sprawiają np., że chorujemy, nie udają nam się relacje z innymi, jesteśmy mało efektywni w pracy, czujemy się niespełnieni. To ciężka praca, ale dzięki niej człowiek staje się silniejszy psychicznie i fizycznie, zaczyna bardziej rozumieć siebie i innych, odkrywa swoje ograniczenia, jak również swój potencjał. Uczy się rozróżniać, gdzie warto przekraczać swoje granice, a gdzie odpuszczać, i po prostu zaczyna czuć się lepiej – opowiada.

Spacerniak na macie

Justyna Wojciechowska, fizjoterapeutka i nauczycielka jogi, przyznaje, że rzeczywiście najczęstszą motywacją przyjścia na jogę jest ból kręgosłupa. – Ćwiczenia szybko ten ból likwidują – zapewnia. – Po pewnym czasie regularnej praktyki wiele osób może zaobserwować efekty dotykające psychiki. Praktyka jogi pomaga uwolnić skumulowane w ciele emocje, takie jak złość, agresja, lęk. Dopiero po uwolnieniu tych emocji możemy doznać wyciszenia, uspokojenia, doświadczenia dobrostanu psychofizycznego. Praktyka jogi uczy nas również koncentracji. Jesteśmy uważniejsi w stosunku do siebie i innych, zwracamy większą uwagę na relację z innymi. Stąd biorą się opinie o tym, że joga pomaga pokonać stres, rozwiązywać problemy czy ułożyć relacje – przekonuje Justyna Wojciechowska.

Tylko czy nie dałoby się tego osiągnąć, rezygnując z nadgodzin w biurze, a zamiast wgapiania się w smartfona spędzić czas z rodziną czy na spacerze? – Mogłoby to doprowadzić do tego samego, ale nie każdy daję radę odłożyć smartfon czy odciąć się od internetu – odpowiada instruktorka.

Profesor Nęcki przyznaje, że nauczyciele i guru jogi potrafią wiele obiecać. I część osób takich obietnic oczekuje, chce ich słuchać. O robieniu sobie wolnego, ograniczaniu godzin pracy, rezygnowaniu z komputera już słyszeli. Teraz jest joga, coś nowego. – Na pewno ćwiczący mogą zauważyć wiele pozytywnych efektów, ale wiara w to, że praktykowanie jogi uleczy życie i rozwiąże, problemy, jest złudna. Z problemami musimy się zmierzyć sami – podkreśla.

Jamy i Nijamy

Czy zatem joga to tylko praca z ciałem i zmuszanie mięśni do wysiłku, którego na co dzień dostarczamy im mniej, niż powinniśmy? A może nie da się od niej oderwać hinduistycznych wierzeń i dalekowschodniej filozofii?

– Pojęcie „joga" jest niesamowicie pojemne – mówi Katarzyna Baron. I tłumaczy, że większość odmian jogi praktykowanych na Zachodzie opiera się na praktyce asan i ma niewiele wspólnego z filozofią klasycznej jogi indyjskiej. – Jeśli traktujemy jogę tylko jako sprytny system ćwiczeń fizycznych i poszukujemy w niej wzmocnienia kondycji, uporania się z bólem pleców, zaspokojenia ambicji przez opanowanie kolejnych skomplikowanych pozycji albo okazji do nawiązania kontaktów towarzyskich, zapewne to znajdziemy. Joga jest elastyczna – dosłownie i w przenośni. Dostosuje się do naszych potrzeb. I to jest w niej fenomenalne. Myślę jednak, że przez takie wyłącznie fizyczne podejście sporo tracimy – zaznacza nauczycielka. I przekonuje, że choć filozofia jogi sięga setek lat wstecz, to wiele z jej elementów świetnie sprawdza się w życiu współczesnego człowieka. – Pomaga je uporządkować, zrozumieć i zobaczyć siebie w trochę szerszym kontekście niż ten, który każdego dnia widzimy przykładowo w programach typu reality show albo reklamach. Sądzę, że warto sięgać do filozofii jogi, czytać, odnajdywać to, co może nam się przydać na co dzień, i zwyczajnie stosować dla dobra swojego i innych – przekonuje.

Joga rozumiana jako coś więcej niż tylko ćwiczenia fizyczne to dla niej także zasady etyczne i moralne. Czyli Jamy: ahimsa – niekrzywdzenie, satja – prawda, asteja – zakaz kradzieży, brahmaczarja – wstrzemięźliwość, aparigraha – brak przywiązania do rzeczy materialnych; oraz Nijamy: śaucza – czystość, santosza – zadowolenie, tapas – zapał, swadhjaja – medytacja, iśwarapranidhana – skupienie się na sile wyższej, jakkolwiek ją rozumiemy. Zdaniem Katarzyny Baron Jamy i Nijamy to coś, nad czym warto pracować każdego dnia, proces starania się o to, żeby być lepszym człowiekiem. – Ale nie lepszym od innych, tylko od siebie samego, jakim było się jeszcze miesiąc czy tydzień wcześniej – zaznacza.

Sławienie Sziwy

Tam, gdzie kończą się ćwiczenia fizyczne, a zaczyna filozofia i wartości, pojawiają się problemy i spory – szczególnie zajadłe na forach internetowych. Jedni chwalą pozytywny wpływ jogi na kondycję fizyczną, samopoczucie, poziom stresu, inni wskazują na zagrożenia związane z duchem i przypominają, że joga, mająca korzenie w hinduizmie, składa się nie tylko z ćwiczeń, ale także medytacji, pracy z umysłem, koncentracją, technikami oddychania. Zwłaszcza ci, którzy jogę porzucili, w publikowanych w internecie świadectwach przypominają chrześcijanom, że medytacja z powtarzaniem mantr, czyli formuł i wersetów, w buddyzmie i hinduizmie to sławienie takich bóstw, jak choćby Sziwa.

Tego typu spotkań także nie brakuje. Warszawska Szkoła Medytacji proponuje wieczór z powtarzaniem mantr. „Dzięki medytacji pokonasz stres, odzyskasz energię i radość życia, osiągniesz wewnętrzny spokój i równowagę" – zachwala na swojej stronie internetowej. W programie jest „medytacja z oddechem i z mantrą Gauranga; japa joga – indywidualna medytacja na koralach medytacyjnych; kirtan – wspólna medytacja z muzyką i śpiewem mantr".

Ojciec Radosław Broniek, dominikanin, dyrektor Dominikańskiego Ośrodka Informacji o Sektach i Nowych Ruchach Religijnych w Warszawie, stanowczo podkreśla, że choć w Kościele katolickim nie ma specjalnych poświęconych jodze dokumentów, to joga rozumiana jako ścieżka inicjacyjna mająca na celu zbawienie jest nie do pogodzenia z chrześcijaństwem. – To zupełnie inna wizja świata, Boga oraz człowieka. Joga to cały kompleks wierzeń i idei religijnych, a także ascetycznych technik zmierzających do przemiany człowieka pod kierunkiem guru. Cel tak rozumianej jogi jest ściśle religijny. Hindusi określają go jako wyzwolenie (moksza, nirwana). Takie praktyki, medytacje wprowadzają nas w świat zupełnie innej religii – zaznacza o. Broniek.

Katarzyna Baron przekonuje jednak, że joga nie stoi w sprzeczności z chrześcijaństwem. – Przykładem tego jest katolicki ksiądz Joseph Pereira – znany nauczyciel jogi, który wykorzystuje ją w prowadzonym przez siebie ośrodku leczenia uzależnień. Wstęp do jego książki o jodze napisał sam kard. Oswald Gracias, arcybiskup Bombaju, członek grona ośmiu kardynałów doradców papieża Franciszka – podkreśla. Ksiądz Pereira już zresztą kilka razy odwiedził Polskę i poprowadził zajęcia jogi. W maju 2016 r. ma się pojawić na specjalnych warsztatach we Wrocławiu.

Ojciec Radosław Broniek uważa, że powoływanie się na praktykującego jogę katolickiego kapłana z Indii niczego nie zmienia. – To nie jest żaden argument, nie można wokół tego zbudować teologii ani uzasadniać praktyki. Z drugiej strony można przywołać o. Jacques'a Verlinde'a, który przez kilka lat medytował – mówi dominikanin.

Ojciec Jacques Verlinde to założyciel i kapłan wspólnoty Rodzina Świętego Józefa w Francheville koło Lyonu. W latach 60. zaangażował się w medytacje pod kierunkiem guru Maharishi Mahesh Yogi. Medytował dniami i nocami, jako gorliwy uczeń kilka lat spędził w Indiach. Odczuwając pustkę i samotność, nawrócił się, porzucił Indie i przybył do Europy. Odkrył jednak negatywne konsekwencje swojego wcześniejszego zaangażowania – zdolności paranormalne. „Trzeba było wielu lat duchowego uzdrawiania. Muszę tu powtórzyć i podkreślić: nie wychodzi się z tych doświadczeń bez uszczerbku, bez głębokich śladów. Nie wyszedłem więc z tego w ciągu miesiąca i nie przeszedłem szybko od poprzedniej formy życia do nowej" – mówił w jednym z głoszonych przez siebie świadectw. Kapłanem został w 1983 r. i dziś przestrzega przed jogą. „Nawet jeśli ktoś uprawia jogę tylko dwie godziny tygodniowo i na początku ma wielkie trudności w przyjmowaniu właściwych pozycji, to powoli idzie do przodu, a więc chce czy nie chce, uaktywnia kundalini – energię życiową, która umiejscowiona jest u podstawy kręgosłupa. I nawet jeśli nie dojdzie do »iluminacji«, to wszystkie te ćwiczenia nie pozostają bez wpływu na jego metabolizm i równowagę psychiczną. Po co ryzykować wchodzenie na taką drogę?! Jakikolwiek by był rodzaj jogi, którą się praktykuje, i jakikolwiek by był cel, dla którego się to robi, joga nigdy nie jest czymś neutralnym" – wyjaśniał o. Jacques Verlinde.

Ojciec Broniek zwraca jednak uwagę, że nie wszystko, co dziś nazywa się jogą, w rzeczywistości nią jest. Joga przeszła bowiem w świecie Zachodu pewną ewolucję. Przede wszystkim to, co było wcześniej dla wybranych, stało się dostępne dla wszystkich. Odkryto w niej lekarstwo na wszelkie dolegliwości. Zdrowie fizyczne, które nie było nigdy właściwym celem jogi, co najwyżej efektem ubocznym, stało się najważniejsze. – Należy zadać sobie pytanie, czy aqua joga, disco joga, joga dla psów czy inne odmiany to jeszcze joga czy tylko wzorowana na hinduskiej tradycji gimnastyka. Uważam, że to już jogą nie jest. Korzysta się tylko z tej nazwy dla celów marketingowych. Równie dobrze moglibyśmy mówić o gimnastyce czy aerobiku. Jeśli chrześcijanin w takich ćwiczeniach uczestniczy, powinien zwrócić uwagę, czy instruktor koncentruje się wyłącznie na aspekcie aktywności fizycznej. Jeśli mówi się nam, że ćwiczenia jogi nie mają nic wspólnego z religią, a mimo to prowadzący przemyca jakieś religijne treści, jest to głęboko nieuczciwe – zaznacza o. Broniek i dodaje, że do Dominikańskiego Ośrodka Informacji o Sektach i Nowych Ruchach Religijnych zgłasza się sporo osób z pytaniami o jogę i o to, czy chrześcijanin może w takich zajęciach uczestniczyć.

Profesor Nęcki jest zdania, że popularność jogi szybko nie przeminie. – Dla wielu osób zachętą jest to, że jogujący zachowują tak ważną dziś szczupłą sylwetkę. Podziwiam samodyscyplinę, wytrwałość ćwiczących. Mam nawet znajomą, która od pół roku ćwiczy jogę, i muszę stwierdzić, że znacznie poprawiła się jej samoocena, choć to akurat dotyczy również uprawiających inne sporty, choćby biegi czy aerobik – mówi psycholog społeczny. Przed nałogowym jogowaniem przestrzega jednak małżonków. – Jeśli tylko jedno z nich intensywnie uprawia jogę, systematycznie oddala się od rodziny, spędza czas z dala od domu. A to rodzi poważne konflikty rodzinne. Lepiej na to uważać – radzi.

Dla jednych joga to sposób na bóle pleców i rozruszanie mięśni. Innych przyciągają opowieści o harmonii, wyciszeniu i naprawie życia. Wielu ludzi właśnie takich obietnic oczekuje, chce ich słuchać.

– Czoło do sufitu, pępek do kręgosłupa. Wdech! Pies z głową w górę! Wydech! Pies z głową w dół! – podaje komendy prowadząca ćwiczenia pod nazwą power joga w jednym z warszawskich fitness clubów. Są i obco brzmiące nazwy. – Utkatasana. Tadasana – rzuca co jakiś czas prowadząca, zmieniając pozycję. Trudno się nawet na tych instrukcjach skupić, bo patrząc na szczupłą jak niteczka instruktorkę, nie można wyjść z podziwu nad tym, z jaką gracją potrafi się wyginać, złożyć w pół, czołem dotknąć kolan czy w mgnieniu oka zrobić nienaganny szpagat.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS