Michał Szułdrzyński: Polskie wybory we Francji

Sukces Mélenchona to dla Putina równie dobra wiadomość, jak ewentualne zwycięstwo Le Pen. Obserwując wzmożenie, jakie zapanowało wśród wielu polskich polityków i komentatorów w ostatnią niedzielę, zacząłem się zastanawiać, czy nie przegapiłem jakichś wyborów krajowych. Czy to wybory uzupełniające do Senatu? Może przegapiłem, no bo upały, można coś przeoczyć. A może w jakimś mieście były przyspieszone wybory prezydenckie, bo czytam o smutku PiS i Władimira Putina?

Publikacja: 12.07.2024 10:00

Michał Szułdrzyński: Polskie wybory we Francji

Foto: AFP

Dobrą chwilę mi zajęło, nim uświadomiłem sobie, że były to komentarze do drugiej tury wyborów we Francji. Ale niestety nasza dość infantylna klasa polityczna patrzyła na to wyłącznie przez pryzmat polskiej polityki. Marine Le Pen to był PiS, przeciw któremu startowali liberałowie i lewica, no wiadomo, że chodzi o Donalda Tuska, który wrócił do polskiej polityki i przegnał pisowców.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Śmiertelny bój o pietruszkę

Według polskich polityków Marine Le Pen to PiS

Opowieści więc na okoliczność wyniku drugiej tury wyborów były z grubsza dwie. Pierwsza jest taka, że mądrzy Francuzi odrzucili rządy „skrajnej prawicy”. To, że jedną z twarzy lewicowej koalicji był radykalny Jean-Luc Mélenchon, że są tam jeszcze bardziej radykalni od niego zieloni i komuniści, jakoś nie sprawiło, że ktoś mówił o tryumfie „skrajnej lewicy”. Bo przecież słowo „skrajny” zarezerwowane jest dla prawicy. Tak samo jak w Polsce. Przecież skrajna to może być prawica, PiS i Konfederacja. Zaś Razem? Oj, poczciwi idealiści, późne wnuki Marksa. Dobre dzieci, choć może błądzą w swym ideowym zapale. Czy ktokolwiek w mainstreamowych mediach powiedziałby o chłopcach od Mentzena i Bosaka, że to dobre chłopaki, ale może zbyt ideowe? Nie, w debacie uczymy się odruchów warunkowych, słyszysz „Konfederacja” i masz to kojarzyć z brunatną koszulą. Widzisz czerwoną koszulę z wizerunkiem zbrodniarza Che? Och, młodość, młodość.

Nie, w żaden sposób nie dam się zapisać do obozu sympatyków Marine Le Pen. Tak, jej zwycięstwo byłoby na rękę Rosji, która chce rozbić Unię i NATO. Sęk w tym, że Ruscy już dawno obstawili różne strony politycznego spektrum. 

Dopiero dobrych kilkadziesiąt godzin po wyborach, gdy potwierdziły się nie tylko wyniki exit poll, ale w dodatku okazało się, że frakcja Mélenchona jest zdobywcą najliczniejszej grupy deputowanych w ramach Nowego Frontu Ludowego, maistreamowe media światowe, a z nimi część naszego komentariatu, zorientowały się, że można używać pod adresem Mélenchona określenia „skrajna lewica” albo „radykalna lewica” (hard-left w artykułach Reutersa czy „Economista”). Ale zwycięstwo nad francuską odmianą PiS i Konfederacji było tak ważną kliszą, że nim zaczęto mówić o kosztach tego zwycięstwa, musiało minąć sporo czasu i sporo głupot w tym czasie napisano, o mądrych i umiarkowanych Francuzach, którzy odrzucili radykalizmy.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Polaryzacja przestała być traktowana poważnie

Donald Tusk błędnie myśli, że Władimir Putin przegrał

Drugą opowieścią było powtarzanie narracji premiera Donalda Tuska o wyborach w Europie jako sporu demokracji z Władimirem Putinem. Dlatego premier uznał, że wynik wyborów we Francji to fatalna wiadomość dla Kremla. No cóż, fakt, że coś jest wspaniałą wiadomością dla Putina, albo wręcz przeciwnie – że coś jest wielkim zmartwieniem dla Putina, to chyba najbardziej nadużywany schemat myślowy w naszej debacie politycznej. Nierzadko prowadzący na manowce, bo przez niego brak już miejsca na jakiekolwiek niuansowanie.

Nie, w żaden sposób nie dam się zapisać do obozu sympatyków Marine Le Pen. Tak, jej zwycięstwo byłoby na rękę Rosji, która chce rozbić Unię i NATO. Sęk w tym, że Ruscy już dawno obstawili różne strony politycznego spektrum. A więc ostatnio pokątnie finansowali działalność Frontu Narodowego Le Pen – poprzednika Zjednoczenia Narodowego. Ale jeszcze z czasów Związku Sowieckiego mieli dość dobrze rozpoznane środowiska komunistyczne. I antyizraelski, antyamerykański, antykapitalistyczny populizm komunistów w typie Mélenchona był im niezwykle na rękę. Tak więc jego sukces to dla Putina równie dobra wiadomość, jak ewentualne zwycięstwo Le Pen. Gdyby założyciel Francji Niepokornej został premierem, relacje z Rosją, stosunek Francji do Ukrainy i Ameryki stanęłyby pod znakiem zapytania. Ale by to dostrzec, trzeba we francuskich wyborach widzieć cokolwiek więcej niż tylko wojnę polsko-polską.

Dobrą chwilę mi zajęło, nim uświadomiłem sobie, że były to komentarze do drugiej tury wyborów we Francji. Ale niestety nasza dość infantylna klasa polityczna patrzyła na to wyłącznie przez pryzmat polskiej polityki. Marine Le Pen to był PiS, przeciw któremu startowali liberałowie i lewica, no wiadomo, że chodzi o Donalda Tuska, który wrócił do polskiej polityki i przegnał pisowców.

Według polskich polityków Marine Le Pen to PiS

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi