Ona i on. Inne geografie. Inne historie

Ekspozycja OmenaArt Foundation Omeny Mensah na maltabiennale.art 2024 pokazuje, jak zmienia się sztuka i jak sztuka zmienia świat, biznes oraz międzyludzkie relacje.

Publikacja: 22.03.2024 17:00

Rafał Brzoska (od lewej), Omenaa Mensah i Boris Kudlička, kurator wystawy „Space & Time”, podczas ot

Rafał Brzoska (od lewej), Omenaa Mensah i Boris Kudlička, kurator wystawy „Space & Time”, podczas otwarcia LuginsLand Of Art w Rabat na Malcie

Foto: BRIAN GRECH

Kolejność ma znaczenie. To nie przypadek, że tytuł tej maltańskiej historii rozpoczyna się od frazy „Ona i on”, zaś przypomniana na maltańskim biennale w pawilonie tematycznym „Inne Geografie. Inne Historie” pełna dramatyzmu rzeźba Barbary Falender z 1973 r. zatytułowana jest odwrotnie: „On i Ona”. Kolejność ma fundamentalne znaczenie, jeśli mówimy o codziennych, społecznych zachowaniach, istotniejszych niż kurtuazja, która czasami nic nie znaczy.

Rzeźba „On i Ona” to dyptyk z brązu. Radykalne ujęcie torsu, a więc formy wywodzącej się z antyku. Jednak „On” to już nie imponujący atleta, lecz, jakbyśmy dziś powiedzieli, męskość zredukowana do „kaloryfera”, czyli „umięśnionej klaty” wyrzeźbionej latami ćwiczeń na siłowni. Uniesioną do góry pięść zacisnął w geście przemocy, zaś pełne agresji, mroczne karczycho wieńczy żołądź penisa zamiast głowy – zgodnie z powiedzeniem, o czym myśli mężczyzna opętany seksem. Tymczasem „Ona”, czyli tors kobiecy, przedstawiony został jako rozwarta szeroko wagina. Połyskując złotem, skupia i odbija światło. Przesłania wycofaną, skuloną głowę, pozbawioną najmniejszej ochrony, jaką dają, choćby tylko w teorii, ręce i dłonie.

Barbara Falender, która przyleciała na Maltę wraz z innymi artystkami i artystami, zaproszona do udziału w ekspozycjach OmenaArt Foundation, założonej przez Omenę Mensah, prezenterkę, kolekcjonerkę, działaczkę charytatywną, opowiadała w wywiadzie z 2012 r., że gdy tworzyła dyptyk, była wściekła na wszystko, zakłopotana feminizmem i zażenowana siłą mężczyzn. Tym, że są najważniejsi. Teraz zaś, podczas otwarcia ekspozycji opartej na koncepcji Hanny Wróblewskiej i kuratorowanej przez Natalię Bradbury, mówiła mi o tym, jak wielkim krzykiem wolności i krzykiem o wolność był jej dyptyk w 1973 r. Przyjaciele z Akademii Sztuk Pięknych ją wspierali, zaś docenci mianowani po antysemickich, rasistowskich czystkach 1968 r. – z trudem milczeli.

Aby wspominać to z pełnym dumy uśmiechem i mówić o zachodzących zmianach – musiało minąć 50 lat. Otwarcie pawilonu tematycznego „Inne Geografie. Inne Historie” było więc symbolicznym aktem kobiecego zwycięstwa. Podobnie jak inauguracja LuginsLand Of Art, maltańskiej willi rewitalizowanej pod szyldem OmenaArt Foundation, z przeznaczeniem na międzynarodowe centrum artystyczne, debat i dialogu, w czym towarzyszył Omenie Mensah jej mąż Rafał Brzoska, m.in. założyciel InPostu, biznesmen, doceniający filantropię.

Czytaj więcej

Sto lat „Czarodziejskiej góry”. Tomasz Mann zapowiada koniec naszej belle époque?

Maur w herbie

O tym, jakie emocje może wywołać sztuka związana z Maltą, świadczy najlepiej klasyk kina noir, czyli „Sokół maltański” Dashiella Hammetta zekranizowany przez Johna Hustona, z kreacją Humphreya Bogarta. Przypomnijmy: tytułowy bezcenny posąg jest rekwizytem mrocznego pożądania.

Koronnym przykładem jest, oczywiście, pobyt na wyspie Caravaggia, który przybył na Maltę w 1606 roku. Odbywając wyrok za zamordowanie rywala w pojedynku, harował na jednym z galeonów zakonu joannitów, którzy otrzymali wyspę z nadania cesarza Karola V. Jako Zakon Maltański zdobyli uznanie chrześcijańskiej Europy, zwycięsko fortyfikując i broniąc się przed atakami Imperium Osmańskiego, z czym wiąże się również historia Jana III Sobieskiego i obecnej renowacji jego pałacu w Wilanowie. Ale o tym za chwilę.

Caravaggio, choć wedle prawa był przestępcą, jako guru malarstwa zaskarbił sobie przychylność zakonu i zanim wygnano go za kolejne akty agresji, został poproszony o namalowanie do oratorium kontrkatedry św. Jana Chrzciciela w La Valletcie wielkoformatowego obrazu „Ścięcie św. Jana Chrzciciela”. Jest to jedyny obraz, który mistrz światłocienia zdecydował się sygnować. W strugę krwi św. Jana wpisał skrót frazy „brat Michelangelo” zakonnicy zwracali się bowiem do siebie per bracie. Drugim świętym, którego sportretował Caravaggio w maltańskiej katedrze, jest św. Hieronim. Jego portret również nasycił obsesją śmierci. Na stole złowieszczo spoczywa czaszka.

Maltańscy zakonnicy, być może, nie nazwaliby siebie ani mecenasami, ani kolekcjonerami sztuki, lecz dziś barokowa katedra w La Valletcie jest celem pielgrzymek miłośników sztuki ważniejszym niż wiele kontynentalnych muzeów czy kolekcji. Do grona mecenasów sztuki z pewnością zaliczyć można za to rodzinę Tucherów wywodzącą się z Norymbergi, jej zaś potomek odegra znaczącą rolę w tej maltańskiej historii.

Tucherowie od początku XIV wieku należeli do elity Norymbergi, jednego z kilku najważniejszych miast ówczesnej Europy, która stała się kolebką niemieckiego renesansu. Tu przychodzili na świat niemieccy cesarzowie, tu na starość schronił się Wit Stwosz i wydrukowano dzieło Mikołaja Kopernika „De revolutionibus orbium coelestium”, które również powróci w tej historii.

W Norymberdze herb Tucherów można oglądać w kościele św. Sebalda na rzeźbie św. Bartłomieja Apostoła. Dziś byśmy powiedzieli, że herb jest kosmopolityczny. Multi-kulti. Złoty kolor symbolizuje egzotyczny szafran, zaś Maur podkreśla związki z Afryką, skąd Tucherowie szafran sprowadzali, pewnie drogą morską nieopodal Malty. Dzięki temu świetnie prosperowali i mogli upamiętnić się dzięki dziełom wielkiego Albrechta Dürera. Często pojawiali się na jego obrazach, a także w drzeworytach i metalorytach. Dürer zaś był portrecistą cesarza Maksymiliana. Nikt nie zaprzeczy: dobrze być portretowanym przez kogoś, kto ma zaszczyt uwieczniać jednego z największych władców. O tym, że słowo „uwieczniać” nie jest czczym frazesem, świadczy fakt, że małżeński portret Tucherów – Elsbeth i Nicolasa, pochodzący z 1499 r., dzięki ponadczasowej kreacji Dürera znalazł się na banknocie z nominałem 20 marek, który od 1961 r. do 1992 r., jako najdłużej używany w historii, pozostawał w obiegu Republiki Federalnej Niemiec.

Dziś zabytki związane z Tucherami znajdują się w Muzeum Narodowym i Bibliotece Scheurla w Norymberdze, nas jednak interesuje fakt, że w 1815 r. cesarz Franciszek I nadał tytuł barona wszystkim przedstawicielom starych rodów norymberskich, które od 1521 r. posiadały niezbywalne prawo zasiadania w Radzie Miejskiej. Dzięki temu tytułem barona posługiwał się Maximilian Joseph Friedrich Wilhelm Karl Camille Tucher von Simmersdorf, który po 1866 r., ze względu na problemy zdrowotne, wyjechał na Maltę. Tu zaprzyjaźnił się z Albertem Maepelem, pierwszym konsulem niemieckim na wyspie, zaś w 1877 r. poślubił jego córkę Marię Wiktorię Maepel.

Maksymilian wzorem wielkich poprzedników również umacniał swój prestiż poprzez sztukę. Był prezesem Towarzystwa Filharmonicznego w La Valletcie, przewodniczącym klubu muzycznego hrabiego Rogera de Montgomery’ego z Normandii, kolekcjonerem dzieł sztuki i jednym z najbardziej wpływowych ludzi na Malcie. Jego willa w Rabat, zaprojektowana w neorenesansowym stylu przez Francesca Zammita, kuzyna żony, ozdobiona barokowymi polichromiami Giuseppego Calìego, najlepszego malarza maltańskiego tamtego okresu – otrzymała nazwę Luginsland. Tak jak wieża zamku w Norymberdze z końca XIV wieku, gdy jeden z twórców potęgi rodu Tucherów Bertold kierował Radą Miejską. Nazwa oznacza „spójrz na kraj”, zaś w maltańskiej willi podkreśla perspektywę, jaka roztacza się z okien, tarasu i ogrodu na płaskowyż przechodzący w błękit nieba i morza.

Maltańska willa stała się salonem towarzyskim i artystycznym przyciągającym najważniejsze postaci ówczesnej Europy. Wśród gości byli monarchowie brytyjscy, w tym Wiktoria, Wilhelm II, cesarz Niemiec i Prus, Maria Fiodorowna, księżna Danii i caryca rosyjska.

I wojna światowa zakończyła prosperity Tucherów na Malcie, choć nazwisko rozsianej po świecie rodziny wciąż jest znane w biznesie, m.in. dzięki marce piwa premium z nieodłącznym Maurem w logo. Pałac na Malcie jednak niszczał. Z dokumentów Panama Papers wynika, że jeden z londyńskich agentów nieruchomości do zakupu Luginsland próbował namówić menedżerów funduszu inwestycyjnego rodziny Kaddafi i rosyjskiego biznesmena Aleksieja Bogdanczikowa, syna prezesa koncernu naftowego Rosnieft. Ostatecznie rolę gospodarzy witających gości maltabiennale.art2024 pełnią Omenaa Mensah i Rafał Brzoska, zaś kulturowe i artystyczne dziedzictwo willi kontynuowane jest pod nową nazwą LuginsLand Of Art, prowadzonego przez OmenaArt Foundation.

Otwarcie uświetniła wystawa „Space & Time” pod opieką kuratorską Borisa Kudlički, na której można oglądać prace m.in. Idy Karkoszki, Moniki Falkus, Maurycego Gomulickiego, Nicolasa Grospierre’a, Marcina Maciejowskiego, Michała Jackowskiego, Karola Palczaka i Xawerego Wolskiego. To ekspozycja towarzysząca wspomnianej już prezentacji w pawilonie tematycznym „Inne Geografie. Inne Historie” w Forcie Saint Elmo w La Valletcie, gdzie oprócz dyptyku Barbary Falender można oglądać rzeźbę „Mamma” Idy Karkoszki, instalację „Terytoria uczuciowe” Izy Jagiełło, pracę Lii Dostlievej o trzech pokoleniach Ukrainek doświadczonych przez komunizm, nazizm i obecną rosyjską agresję, a także wideo „Body As Home” Aleksandry Karpowicz.

Volta i Kopernik

A kiedy obie wystawy zostały już otwarte i odwiedzają je międzynarodowi goście, warto opowiedzieć, jak rozpoczęła się maltańska historia Omeny Mensah i Rafała Brzoski.

– Początek był taki, że miałem okazję odwiedzić Chróstnik, pałac odbudowany przez Darka Miłka, szefa CCC – mówi Rafał Brzoska. – Kupił totalną ruinę po pożarze i odbudował zabytek z należytą pieczołowitością, doprowadzając go do stanu oryginalnego, wyposażając meblami z epoki. Widząc to, powiedziałem Omenie: „Kochanie, to, co Darek zrobił, jest niesamowite, włożył w to całe swoje serce, może byśmy zrobili coś podobnego?”. Zawsze miałam słabość do zabytków i antyków, zaczęliśmy więc szukać pałaców w Polsce. Zobaczyliśmy kilka, ale żaden nas nie zachwycił, potem zaś w jeden z długich weekendów trafiliśmy na Maltę. Trochę z ciekawości, trochę z przypadku, wygooglowaliśmy trzech miejscowych pośredników, by zobaczyć maltańskie nieruchomości. Okazało się, że historyczne wille na Malcie, w porównaniu z Francją, Włochami czy nawet z Polską, nie są bardzo drogie, co wynika z dużej koncentracji zabytków na wyspie. Trzy obiekty nie wywołały naszego entuzjazmu. Jeden był fascynujący, ale gigantyczny, ze zdesakralizowanym kościołem, a więc inwestycja trudna do udźwignięcia. Byliśmy już głodni, jechaliśmy na kolację, ale kolejny obiekt był blisko. Pojechaliśmy.

– Przyjeżdżamy, brama była zamknięta, ale popatrzyliśmy na fasadę, trwały prace budowlane, spotkaliśmy właścicielkę – mówi Omenaa Mensah. – Zakochałam się w tym pałacu od pierwszego spojrzenia, także w ogrodzie, a walorem był też hektar działki zakończony rodzajem klifu. Problem polegał na tym, że akt własności dzieliło kilkudziesięciu właścicieli rozsianych po świecie, również w Nowej Zelandii i Australii. Jednak powiedzieliśmy: „OK, pogadajmy”, co się wcześniej nikomu nie udało. Myślę, że w odbiorze naszych intencji najważniejsze okazało się to, że historyczny budynek miał trafić w ręce osób takich jak my, które gwarantowały uratowanie związanego z pałacem dziedzictwa – interesujemy się bowiem sztuką, jesteśmy m.in. zaangażowani w prace rewitalizacyjne polichromii w północnym pawilonie pałacu w Wilanowie, których udostępnienie zwiedzającym nastąpi pod koniec maja.

Potem pojawiły się niespodzianki związane z bogactwem historii i dziedzictwa pałacu.

– W ogrodzie wygrodzony jest teren wykopaliska archeologicznego, potem zaś szefowa archeologów oznajmiła nam, że jej zespół musi zostać z nami dłużej, ponieważ doszło do bardzo ważnego odkrycia związanego z historią z VII w. przed naszą erą – mówi Omenaa Mensah. – Na terenie pałacowego ogrodu położony jest też inny zabytek – drugi co do wielkości schron cywilny na Malce z okresu II wojny światowej. Ważna jest intrygująca postać ówczesnego właściciela pałacu barona von Tuchera. Był masonem, ale też astronomem. Korzystając ze swojego stanowiska na dachu, podziwiał pewnie gwiazdy, ale – być może – zdobywał również wrażliwe przed wybuchem I wojny światowej informacje. Dla nas, oczywiście, najważniejsza była kolekcjonerska pasja barona, który interesował się sztuką. Fascynował się też nowymi technologiami, co teraz jest fajnym linkiem do działalności mojego męża Rafała. Dwie rzeźby w wykuszach fasady pałacu to Alessandro Volta, czyli wynalazca baterii, która stoi u jego nóg, a także Galileusz z polskim akcentem, ponieważ u jego stóp zwraca uwagę dzieło Kopernika o ruchu ciał niebieskich.

To nagromadzenie ważnych historycznych szczegółów nie dziwi, pamiętajmy bowiem, że pałac i ogród położone są w miejscowości Rabat, u stóp dawnej stolicy Malty, Mdiny, gdzie swoje siedziby założyli Fenicjanie, potem zaś przybywali Rzymianie i Normanowie, Francuzi, Brytyjczycy. Wszystko to stanowi wyjątkowy grunt pod zaplanowane przez nas połączenie działań dla lokalnej społeczności z działaniami artystów z Polski i Europy, którzy będą mogli tu wystawiać swojej dzieła, ale też w czasie rezydencji inspirować się pięknem architektury i sztuki Malty.

Jak podkreśla Omenaa Mensah, pierwszą rezydentką była rzeźbiarka Ida Karkoszka.

– Przez kilka miesięcy poznawała Maltę, szukała budulca dla swojej pracy, bardzo zależało mi bowiem, żeby pracowała właśnie w lokalnym kamieniu – mówi założycielka OmenaArt Foundation. – Jej rzeźba „Mamma” stoi teraz przed wejściem do fortu Saint Elmo w La Valletcie, wprowadzając w aurę polskiego pawilonu tematycznego „Inne Geografie. Inne Historie”, którego inicjatorką jest Hanna Wróblewska, a kuratorką Natalia Bradbury, przygotowanego przez zespoł mojej fundacji. Mamy więc już pierwsze dzieło stworzone przez polską artystkę na Malcie do lokalnej kolekcji.

Warto zwrócić uwagę, że polskie kolekcje najczęściej obejmują obrazy. Powód jest również taki, że wielkoformatowe rzeźby wymagają specjalnej przestrzeni ekspozycji, skomplikowanego transportu, zaś w przypadku zamówienia – są bardziej pracochłonne.

– My skupiamy się również na figurach przestrzennych, rzeźbach, reliefach i gobelinach. Swoją pierwszą rzeźbę kupiłam 12 lat temu i długo zbierałam na nią pieniądze – mówi Omenaa Mensah. – Ci, którzy będą mieli okazję obejrzeć film będący zapisem powstawania rzeźby „Mamma”, zobaczą, ile inwencji, talentu i siły wymagało trzymiesięczne tworzenie w przeciwpyłowej masce, z użyciem dłuta, młota i szlifierki. Mówię to, oczywiście nie umniejszając talentu, rangi i znaczenia twórców obrazu.

– Chwilami chciałoby się jednak, pół żartem, pół serio dodać, że czasami ktoś chlapnie farbą i bierze za swoje dzieło wielokrotność sumy płaconej młodej polskiej rzeźbiarce, która przez trzy miesiące, dzień w dzień, fizycznie ociosuje i obrabia kamień – żartuje Rafał Brzoska. – Dlatego chcemy docenić i promować rzeźbiarki oraz rzeźbiarzy. W naszym mandarynkowym ogrodzie prezentuje podświetlane dzieła Nikola Vudrag, zaś na wystawie w Forcie Saint Elmo można podziwiać rewolucyjne rzeźby „On i Ona” Barbary Falender z 1973 roku. Czujemy, że dokładamy cegiełkę do tego, co polska sztuka i polscy artyści mają do zaproponowanie na światowych rynkach. Oni wzbogacają naszą kolekcję, zaś nasze zamówienia i inwestycje zwiększają wartość ich prac.

Czytaj więcej

Michał Merczyński: Nowy minister musi zmienić antydemokratyczny model kultury

Miłość i sztuka

To oczywiste: żeby zostać mecenasem lub kolekcjonerem, trzeba mieć na koncie ekonomiczny sukces.

– Tego aspektu nie można pomijać, ale za wszystkim, co robimy, zawsze stoi artystyczna i publiczna misja – mówi Omenaa Mensah. – To nie są przedsięwzięcia stricte ekonomiczne, ponieważ zawsze pewien procent naszych inwestycji przeznaczamy na cele charytatywne lub na ratowanie naszego dziedzictwa, jak ma to miejsce w pałacu w Wilanowie, gdzie rewitalizujemy historyczne freski w Galerii Północnej, które zostaną zaprezentowane gościom podczas ostatniego wydarzenia maltabiennale.art 2024 31 maja 2024 r. w pałacu w Wilanowie. Zapraszając artystów do współpracy, m.in. do Wielkiej Aukcji Charytatywnej, dbamy o to, by twórcy również brali udział w charytatywnych bądź misyjnych wydarzeniach, dokładając się do nich nie tylko swoją sztuką, ale i darowiznami dla potrzebujących. Na Malcie gościliśmy Grażynę Kulczyk, której kolekcja ma siedzibę w szwajcarskim Suschu. Bardzo nam kibicuje, co jest niezwykle ważne, ponieważ jesteśmy kolekcjonerami na wczesnym etapie. Dlatego merytorycznie wspierają nas takie osobistości świata sztuki i kuratorki, jak Anda Rottenberg czy Hanna Wróblewska. Wkrótce do grona naszych ekspertek i ekspertów dołączą także osoby spoza Polski, w tym z Afryki. Główną zasadą pozostanie jednak to, że nie sprzedajemy dzieł z naszej kolekcji i stawiamy na sztukę współczesną, by ją wspierać, by nabierała wartości. Wspieramy takich artystów, którzy myślą podobnie jak my, są głodni sukcesu, podwyższają sobie poprzeczkę i udaje się im, tak jak nam, w swojej dziedzinie.

Wspomniane wydarzenie w stołecznym pałacu Jana III Sobieskiego Wilanowie, zaplanowane na 31 maja, otrzymało tytuł „Sztuka i Miłość”. Przypomni również o tym, że jednym z elementów wystroju królewskiej rezydencji jest krzyż maltański. Każdy wie o odsieczy wiedeńskiej, mało kto zna szczegóły dyplomatycznych kontaktów Jana III Sobieskiego z Zakonem Maltańskim, związanych z przygotowaniami do wojny z Turkami. Na pamiątkę tamtych wydarzeń w rezydencji Sobieskich pod koniec XVII w. wzniesiono kolumnę z maltańskim krzyżem, zaś późniejsze polskie ordery wojskowe przyjęły jego postać.

W popularnych przekazach przetrwała opowieść o wielkiej miłości króla Jana III i jego żony Marysieńki, obywatela Rzeczypospolitej i Francuzki. Dziś inna para, Omenaa Mensah – posiadająca dzięki rodzicom korzenie w Polsce i Ghanie, oraz Rafał Brzoska, nawiązując do międzynarodowego dziedzictwa Malty, Tucherów i Sobieskich, chcą tworzyć wraz z artystkami i artystami współczesny rozdział historii „Ona i On”.

Dyptyk „On i Ona” Barbary Falender, „Inne Geografie. Inne Historie” na maltabiennale.art 2024

Dyptyk „On i Ona” Barbary Falender, „Inne Geografie. Inne Historie” na maltabiennale.art 2024

Jacek Cieślak

Jacek Cieślak

Kolejność ma znaczenie. To nie przypadek, że tytuł tej maltańskiej historii rozpoczyna się od frazy „Ona i on”, zaś przypomniana na maltańskim biennale w pawilonie tematycznym „Inne Geografie. Inne Historie” pełna dramatyzmu rzeźba Barbary Falender z 1973 r. zatytułowana jest odwrotnie: „On i Ona”. Kolejność ma fundamentalne znaczenie, jeśli mówimy o codziennych, społecznych zachowaniach, istotniejszych niż kurtuazja, która czasami nic nie znaczy.

Rzeźba „On i Ona” to dyptyk z brązu. Radykalne ujęcie torsu, a więc formy wywodzącej się z antyku. Jednak „On” to już nie imponujący atleta, lecz, jakbyśmy dziś powiedzieli, męskość zredukowana do „kaloryfera”, czyli „umięśnionej klaty” wyrzeźbionej latami ćwiczeń na siłowni. Uniesioną do góry pięść zacisnął w geście przemocy, zaś pełne agresji, mroczne karczycho wieńczy żołądź penisa zamiast głowy – zgodnie z powiedzeniem, o czym myśli mężczyzna opętany seksem. Tymczasem „Ona”, czyli tors kobiecy, przedstawiony został jako rozwarta szeroko wagina. Połyskując złotem, skupia i odbija światło. Przesłania wycofaną, skuloną głowę, pozbawioną najmniejszej ochrony, jaką dają, choćby tylko w teorii, ręce i dłonie.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi