Jeki bud, jeki nabud – tak zaczynały się wszystkie irańskie bajki, odkąd sięgamy pamięcią: był, albo go nie było. (…) To wprowadzanie młodego umysłu w paradoksy życia poprzez paradoks, o czym jest większość irańskich ludowych bajań” – pisał kilkanaście lat temu wychowany w USA irański pisarz Hooman Majd w pierwszym tomie swoich wspomnień „Ajatollah śmie wątpić”.
Tak właśnie może być z Madżidem Dastdżanim Farahanim: 42-letni agentem irańskiego ministerstwa wywiadu, który z ramienia Teheranu miał przygotowywać w USA zamachy na dygnitarzy z administracji Donalda Trumpa. W grę wchodzą prawdopodobnie były sekretarz stanu Mike Pompeo oraz specjalny wysłannik prezydenta na Bliski Wschód Brian Hook, którzy ze względu na pogróżki Teheranu poruszają się teraz w asyście ochroniarzy. Ich śmierć miałaby być rewanżem za zabicie w 2020 r. na bagdadzkim lotnisku gen. Kasima Solejmaniego, legendarnego już dowódcy Korpusu Strażników Rewolucji czy właściwie elitarnej części tej organizacji.
Według wystawionego w ubiegłym tygodniu listu gończego oddziału FBI w Miami Farahani miał rekrutować na terenie Ameryki potencjalnych zabójców oraz wielokrotnie jeździć do Wenezueli, gdzie z kolei zbierał chętnych do „szpiegowania miejsc kultu religijnego, centrów biznesowych i innych obiektów” w USA.
Pościg za Farahanim, którego FBI oficjalnie „poszukuje w celu przesłuchania”, to nie pierwszy taki przypadek w ostatnich latach. W 2022 r. za kratki w USA trafił inny agent Teheranu, posługujący się nazwiskami Szahram Poursafi lub Mehdi Rezai, który w Waszyngtonie i w stanie Maryland miał szukać wykonawcy zamachu na byłego doradcę Trumpa i niegdysiejszego przedstawiciela Białego Domu w ONZ Johna Boltona.
Można przy tym odnieść wrażenie, że perskie spiski na życie waszyngtońskich oficjeli czy dobro Ameryki w ogóle, spowszedniały. Historia, którą przed laty amerykańskie media rozbudowałyby do wielowątkowej story, teraz ledwie w tych mediach mignęła. Nie komentowali jej eksperci wywiadu, orientaliści czy politolodzy. Był, a może go nie było – ot, rutyna. Standard, do którego wszyscy zdążyli przywyknąć przez ostatnie cztery dekady z okładem.