Zapewne bez intencji, ale były marszałek Senatu całkiem trafnie podsumował osiągnięcia koalicji Uśmiechniętej Polski z pierwszych 100 dni jej rządzenia. Robią ministerstwa, mają kontakt z kolegami i to by było na tyle. Jeśli oczywiście nie liczyć dość nieudolnie przeprowadzanych rozliczeń z poprzednikami. 100 dni nie wystarczyło przecież nawet na obiecane w ramach pierwszej setki spraw do załatwienia postawienie Jarosława Kaczyńskiego przed prokuratorem za „sprawstwo kierownicze i usiłowanie zmiany ustroju państwa”. Jeśli nawet tego nie dowieźli, nie obiecuję sobie wiele po próbach rozliczenia naprawdę poważnych i dużo lepiej udokumentowanych przekrętów oraz nadużyć. Wyglądającym powrotu obiecanego prawa i sprawiedliwości wystarczyć muszą komisje śledcze, które zapewne – jak wszystkie poprzednie – skończą się na kilku widowiskowych przesłuchaniach.

Czytaj więcej

Kataryna: Ulubiony Donald prawicy

W 100 dni udało się koalicji rządzącej zdublować znaczną część państwa zawłaszczonego przez poprzedników – mamy obecnie dwóch wzajemnie się kwestionujących prokuratorów krajowych, za chwilę będziemy mieć dwa odrębne Trybunały Konstytucyjne, choć tu akurat przywracającej rządy prawa nowej władzy wystarczyć może po prostu uchwalenie nieistnienia dotychczasowego Trybunału i wszystkich jego dotychczasowych orzeczeń. Jeśli dobrze liczę, mamy co najmniej dwóch, jeśli nie trzech alternatywnych prezesów TVP i nie bardzo wiadomo, który z nich jest władny zawierać prawnie wiążące umowy. Większość jednostek publicznej radiofonii i telewizji została postawiona w stan likwidacji, ale nawet przedstawiciele władzy tłumaczą, że jest to właściwie likwidacja pozorna, bo chodzi tylko o sprytne przejęcie tego, czego nie da się przejąć lege artis. A ponieważ warunki są partyzanckie, nie dało się też przeprowadzić otwartych konkursów na dyrektorów i telewizyjni decydenci są po prostu nominatami władzy wybieranymi przez nią spośród tych, których władza lubi i którym ufa. Władze TVP nie udają, że chcą na gruzach kurszczyzny zbudować ambitną telewizję, a widz nie udaje, że ambitnej telewizji oczekiwał.]

„100 konkretów na pierwsze 100 dni rządów” – to była piękna obietnica, nie zapomnę jej nigdy. Dawno nie było w polskiej polityce czegoś równie bezużytecznego.

„100 konkretów na pierwsze 100 dni rządów” – to była piękna obietnica, nie zapomnę jej nigdy. Dawno nie było w polskiej polityce czegoś równie bezużytecznego, gdyż elektoratowi koalicji rządzącej w zupełności wystarczyłby program dający się streścić w ośmiu gwiazdkach. I jeszcze pewnie długo będzie musiał wystarczyć.