Irena Lasota: Rosyjski żołnierz Hemal

„Brygady Międzynarodowe” w Rosji nie powinny dziwić. Obrzydzenie i protest – tak, ale co ma robić Putin, który w ciągu dwóch lat wojny stracił 300 tys. żołnierzy?

Publikacja: 01.03.2024 17:00

Irena Lasota

Irena Lasota

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Chcę napisać o Hemalu Ashwinbhaiu, obywatelu Indii ze stanu Gudżarat, który niedawno zginął od pocisku w Ukrainie, 20 km od oficjalnej granicy państwowej, na terenach zajętych przez Rosję. Piszą o tym gazety w Indiach – i po angielsku, i w języku hindi. Afera, jeśli można to tak nazwać, rozwija się z każdym dniem. Poza BBC wszystkie inne źródła informacji w Europie milczą na ten temat. Albo dlatego, że wydaje się to być mało prawdopodobne (mnie nie), albo dlatego, że Rosja nikogo już nie dziwi. Hindusi na froncie? Why not?

Hemal rozmawiał ze swoim ojcem, gdy tylko miał dostęp do telefonu komórkowego. I tak wiemy, że choć z innymi Hindusami dostał pracę jako „pomocnik w administracji wojska Federacji Rosyjskiej”, to na front – o którego istnieniu dowiedzieli się dopiero na miejscu – wysłano ich pod pretekstem, że muszą nabrać doświadczenia. Teraz rodziny kolegów Hemala błagają rząd Indii, by pomógł wrócić tym nieszczęśnikom do kraju. Nieszczęśnikom takim jak ci, którzy płacili za wizy do Polski, by móc wykarmić swoje rodziny. Oni nie zaciągali się do wojska rosyjskiego. Możliwe, że nie wiedzieli nawet, że toczy się wojna Rosji z Ukrainą.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Pisząc o zbrodniach Rosji, zapominamy o tym, co dzieje się na Białorusi

Z doniesień prasowych wynika, że firmy pośredników wyszukiwały młodych mężczyzn, od których pobierały (tak, pobierały, a nie dawały) 300 tys. rupii (prawie 4 tys. dol.), obiecując, że po „przepracowaniu” kilku miesięcy dostaną rosyjskie paszporty i świat będzie stał przed nimi otworem. Na razie doliczono się ponad 100 obywateli Indii, którzy dali się na to nabrać, ale z różnych raportów wynika, że firm rekrutujących jest więcej i działają one przede wszystkim w Indiach, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Nepalu i Sri Lance. Liczbę takich „rekrutów” ocenia się teraz na około 1000. W Emiratach oczywiście nie rekrutują Arabów, tylko obywateli najbiedniejszych krajów azjatyckich, którzy tam pojechali na zarobek, ale traktowani są jak niewolnicy. Zarobki są tam bardzo nędzne, wiele miejsc pracy na Półwyspie Arabskim zwolniło się po mistrzostwach świata w piłce nożnej, więc perspektywa bycia kucharzem czy kierowcą w armii miłującej pokój Rosji wydawała się bardzo kusząca. Hindus w Dubaju utrzymujący swoją rodzinę w Indiach dostawał około 40 tys. rupii; Rosjanie obiecali mu do 150 tys. i oczywiście wyższy poziom cywilizacyjny. Wiadomo tylko o jednym Hindusie, który uciekł i wrócił do Indii, oraz o kilku innych, którzy ukrywają się na terenie Rosji. Jeden z nich opowiadał w internecie, że na froncie był w towarzystwie Nepalczyka i Kubańczyka. O Kubańczykach już się mówiło, że dostarczani są do Rosji jako ochotnicy, tak jak wysyłano ich kiedyś przymusowo do Angoli.

Z doniesień prasowych wynika, że firmy pośredników wyszukiwały młodych mężczyzn, od których pobierały (tak, pobierały, a nie dawały) 300 tys. rupii (prawie 4 tys. dol.), obiecując, że po „przepracowaniu” kilku miesięcy dostaną rosyjskie paszporty i świat będzie stał przed nimi otworem.

Te „Brygady Międzynarodowe” w Rosji nie powinny wzbudzać zdziwienia. Obrzydzenie i protest – tak. Ale co ma robić Putin, który w ciągu dwóch lat wojny stracił 300 tys. żołnierzy, podczas gdy Ukraina – dziesięć razy mniej? Rosja ma ludność czterokrotnie większą niż Ukraina i jej straty wojenne nie są tylko wynikiem wyższości armii ukraińskiej nad rosyjską, ale przede wszystkim tego, że Rosja, tak jak i ZSSR oraz poprzednia Rosja, traktuje swoich mieszkańców jak swą własność, którą może posyłać bezkarnie pod kule i rakiety. Pobór do wojska w Rosji przebiega z wielkimi trudnościami. Nierosyjskie republiki już się zorientowały, że to ich mieszkańcy byli wysyłani na pierwsze linie frontu i teraz tak jak i inni unikają wcielenia do wojska.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Moskwa mówi, że sankcje nie mają żadnego znaczenia. To nieprawda

Jedyny, który chwali się wykonaniem poboru w kilkuset procentach, to Ramzan Kadyrow, prezydent Czeczenii. Niektórzy twierdzą, że robi to, by przypodobać się Putinowi, ale – niektórym innym – wiadomo, że Putin nic nie może zrobić Kadyrowowi. Wszystkie jednak świadectwa mówią o tym, że Kadyrow korzysta z wojny, by pozbyć się wszystkich prawdziwych lub wydumanych przeciwników. Pobór do wojska jest częścią terroru, większego niż na terenie całej Rosji. Jeśli nie znajdzie się poszukiwany, który miał być wcielony do wojska, zabiera się jego brata, jeśli nie ma brata, a jest z jakiejś nieposłusznej wsi, to nakłada się na tę wieś kontyngent. Do dziesięciu rekrutów. I pomyśleć, że również Polska oraz większość innych krajów odmawiają Czeczenom prawa azylu.

Chcę napisać o Hemalu Ashwinbhaiu, obywatelu Indii ze stanu Gudżarat, który niedawno zginął od pocisku w Ukrainie, 20 km od oficjalnej granicy państwowej, na terenach zajętych przez Rosję. Piszą o tym gazety w Indiach – i po angielsku, i w języku hindi. Afera, jeśli można to tak nazwać, rozwija się z każdym dniem. Poza BBC wszystkie inne źródła informacji w Europie milczą na ten temat. Albo dlatego, że wydaje się to być mało prawdopodobne (mnie nie), albo dlatego, że Rosja nikogo już nie dziwi. Hindusi na froncie? Why not?

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi