Reinkarnacja Dalajlamy pod partyjnym nadzorem. „Jakby Fidel Castro wybrał papieża”

Chiny intensywnie przygotowują się na śmierć Dalajlamy. Mimo że zgodnie z tradycją duchowy przywódca Tybetańczyków ma się odrodzić w kolejnym wcieleniu, Pekin nie zamierza zdawać się na siłę wyższą i sam chce wybrać jego następcę.

Publikacja: 08.12.2023 10:00

Dalajlama w trakcie modlitwy o długie życie; Dharamsala, Indie, 25 października 2023 r. Sam przekonu

Dalajlama w trakcie modlitwy o długie życie; Dharamsala, Indie, 25 października 2023 r. Sam przekonuje, że zamierza żyć co najmniej 113 lat, ale Pekin woli być przygotowany na rychły wybór jego następcy

Foto: Money SHARMA/AFP

Mimo deszczowej aury w lipcowy poranek 2023 r., na terenie położonego na północy Indii klasztoru Namgyal, zebrało się kilka tysięcy ludzi. Wszyscy przybyli w to miejsce, by uczcić 88. urodziny Dalajlamy. W pewnym momencie z jednego z pomieszczeń, przy akompaniamencie śpiewających kobiet w tradycyjnych tybetańskich strojach, wyszedł jubilat. Podtrzymywany przez mnichów przeszedł powoli przez dziedziniec, pozdrawiając tłumy wiernych. Przywitawszy się z przedstawicielami tybetańskiego rządu na uchodźstwie Jego Świątobliwość usiadł w specjalnie przygotowanym dla niego fotelu. Gdy skończyły się pokazy tańca, występy muzyczne i przemówienia, zabrał głos. Zapewnił, że choć ma już 88 lat, czuje się o wiele młodszy. „Wciąż mam siły, by służyć wam przez kolejne dekady”, przekonywał zebranych.

Następnie, jakby na potwierdzenie tych słów, uśmiechnął się, pokazując zęby i podkreślając, że wszystkie wciąż są jego. Na zakończenie stwierdził, że planuje żyć co najmniej 113 lat, a do kwestii swojej reinkarnacji odniesie się w wieku lat 90. Mimo tych zapewnień w Pekinie już ruszyły przygotowania do odejścia Dalajlamy. Mogą one doprowadzić nie tylko do poważnego kryzysu religijnego, ale także politycznego, między światowymi mocarstwami.

Autorytet przez pokolenia

Od niemal 700 lat Tybetańczycy wierzą, że ich najważniejsi lamowie, na czele z Dalajlamą, są tulku, czyli istotami, które po śmierci świadomie wybierają swoje kolejne wcielenie. Przez te wszystkie stulecia reinkarnacja stała się kluczową częścią procesu budowania religijnego autorytetu Dalajlamów w następnych pokoleniach. – Zarówno przed chińską inwazją na Tybet [w 1950 r. – red.], jak i po niej, Dalajlama był postacią, która wszystko jednoczyła i utrzymywała w całości. Mechanizm ten opiera się na charyzmie oraz na wierze, że może on mieć, przynajmniej w niektórych wcieleniach, wyjątkowe zdolności. Stąd też naturalne jest, że reinkarnacja stała się tradycyjną metodą wyboru przywódcy wśród ludzi wierzących, że tylko tak rozpoznają w kimś wyjątkowe umiejętności – mówi „Plusowi Minusowi” prof. Robert Barnett, specjalista ds. chińskiej polityki oraz historii Tybetu ze Szkoły Studiów Orientalnych i Afrykańskich Uniwersytetu Londyńskiego.

Czytaj więcej

Anime, manga, hikikimori… Czy Japonia naprawdę tak różni się od Zachodu?

Do tej pory, od 1391 r. Dalajlama miał reinkarnować się 13 razy. To, gdzie odrodzi się kolejny duchowy przywódca ustalane jest w aurze mistycyzmu, na podstawie dość skomplikowanych zasad i praw.

Zgodnie z tradycją tybetańskiego buddyzmu poszukiwania nowego wcielenia zaczynają się zaraz po śmierci Dalajlamy. Wskazówki, gdzie je prowadzić, najczęściej zostawia jeszcze sam duchowny. Czasami może to być kierunek, w którym odwróciła się jego głowa, gdy zmarł, albo słowa, które wypowiedział na chwilę przed odejściem. Bywa, że tego nie robi, a wtedy najważniejsi lamowe powinni udać się do świętego tybetańskiego jeziora Lhamo Latso, by medytować, dopóki nie doznają wizji pozwalającej znaleźć następcę. Następnie wysyła się grupy poszukiwawcze, które mają odnaleźć „specjalne” dziecko.

– Chodzi o takie, które urodziło się krótko po śmierci poprzedniego Dalajlamy. Sprawdzane są doniesienia o nienaturalnych wydarzeniach, które miały towarzyszyć jego narodzinom, np. pojawieniu się tęczy na niebie albo pogłoski o tym, że dziecko ma wyjątkowe umiejętności. Potem pokazuje mu się przedmioty należące do zmarłego Dalajlamy, by sprawdzić, czy je rozpozna. Stosuje się również inne metody wróżenia, by potwierdzić albo odrzucić wynik tych testów. Oczywiście, ten system sprzyja korupcji, ponieważ bogata albo wpływowa osoba może łatwo wpłynąć na decyzję zespołu poszukiwawczego. Stąd też w przeszłości dochodziło do sporów o wynik selekcji. Czasami spory te były rozstrzygane przez sądy – przypomina prof. Barnett. Przez wieki większość nowych wcieleń Dalajlamy odnajdywano na Wyżynie Tybetańskiej, choć bywało, że „specjalne” dzieci rodziły się w Bhutanie, Indiach i Nepalu, a nawet tak odległych terenach, jak Mongolia czy Buriacja.

Na trop dwuletniego Tenzina Gjaco drużyna poszukiwawcza natrafiła cztery lata po śmierci XIII Dalajlamy w 1937 r. Chłopiec wraz ze swoimi rodzicami mieszkał w maleńkiej wiosce na północnych rubieżach Tybetu. Region wytypowano na podstawie tego, że w północno-wschodniej części świątyni, gdzie spoczywało ciało poprzedniego duchowego przywódcy, pojawiły się niespotykane wcześniej grzyby. Potwierdzenie miało także nadejść w wizji, jakiej doświadczył jeden z medytujących lamów. Według oficjalnej biografii Gjaco, gdy grupa lamów weszła do domu jego rodziców, dwulatek ściągnął z szyi jednego z nich różaniec, który należał do XIII Dalajlamy. To był drugi znak. Potem pokazano mu inne rzeczy, w tym laski do chodzenia i bębenki. Maluch bezbłędnie wybrał te, które należały do zmarłego.

W 1940 r. chłopca oficjalne ogłoszono XIV Dalajlamą. 19 lat później, gdy Chiny zajęły Tybet i stłumiły niepodległościowe powstanie, razem z tysiącami rodaków uciekł do Indii, gdzie przebywa do dzisiaj. Na wygnaniu został rzecznikiem i symbolem swojej okupowanej ojczyzny, wzywając do przywrócenia jej niepodległości, a z czasem chociaż do większej autonomii. Jego zdjęcia w żółtym stroju mnicha wiszą niemal wszędzie tam, gdzie żyją Tybetańczycy, od apartamentów na Manhattanie po indyjskie wioski.

– Dla Tybetańczyków Dalajlama jest życiem i duszą Tybetu, ponieważ reprezentuje naród. Ma wyznawców także w Mongolii, Himalajach oraz Rosji – wyjaśnia „Plusowi Minusowi” Lobsang Sangay, prawnik oraz były wieloletni przywódca tybetańskich władz na uchodźstwie. Do 2011 r. Dalajlama był także szefem rządu na uchodźstwie, ale zrzekł się tej funkcji na rzecz demokratycznie wybieranych polityków, zastrzegając dla siebie pozycję moralnego i duchowego autorytetu. Za swoje nauki i orędownictwo na rzecz globalnego pokoju otrzymał w 1989 r. Pokojową Nagrodę Nobla.

Przez ostatnie lata Dalajlama pytany o swoją reinkarnację zawsze odpowiadał, że na stole jest kilka opcji, łącznie z tym, że nie odrodzi się w Tybecie, póki ten nie będzie wolny, że przyjdzie na świat jako dziewczynka albo że w ogóle się nie odrodzi. Zawsze podkreśla jednak, że powinno się to odbyć „w zgodzie z tradycją” i to osoba, która ma się odrodzić, decyduje o tym, w jaki sposób się to stanie. Problem w tym, że komunistyczne władze w Pekinie pozostają głuche na te słowa i nie bacząc na zwyczaje, same zamierzają wybrać kolejnego Dalajlamę.

Odrodzony w pszczole

Przedsmak tego, co Chiny mogą zrobić w przypadku śmierci XIV Dalajlamy, dają wydarzenia ze stosunkowo nieodległej przeszłości. Od 1959 r. Pekin generalnie nie wtrącał się w kwestie tego, jak wybierani są poszczególni lamowie. Sytuacja zmieniła się w 1995 r., gdy Dalajlama wskazał pięcioletniego Genduna Czokji Nima jako reinkarnację zmarłego kilka lat wcześniej X Panczenlamy, drugiego najważniejszego duchownego w tybetańskim buddyzmie. Trzy dni po ogłoszeniu tej decyzji, rodzina chłopca i on sam zniknęli. Według Tybetańczyków i obrońców praw człowieka, Nima, jeśli jeszcze żyje, przebywa w obozie pracy albo w areszcie domowym. W jego miejsca Komunistyczna Partia Chin (KPCh) powołała własnego XI Panczenlamę, który większość czasu spędza w Pekinie i nie cieszy się uznaniem ani szacunkiem większości Tybetańczyków, którzy nazywają go „chińskim Panczenlamą”.

Od tego momentu Chińska Republika Ludowa (ChRL) ingeruje w proces wyboru tybetańskich duchownych. Te działania usankcjonowano w 2007 r., gdy biuro ds. religijnych Komitetu Centralnego KPCh wydało dekret, zgodnie z którym odrodzenie tulku może odbywać się wyłącznie za zgodą państwa. Jak pisze magazyn „Foreign Affairs”, na mocy dokumentu z 2011 r. Pekin w każdej tybetańskiej wiosce i klasztorze zainstalował czteroosobową komórkę partyjną, która ma kontrolować, czy prawo jest przestrzegane.

– To pierwszy raz w historii, kiedy rządowi urzędnicy stacjonują na stałe albo długoterminowo w wioskach. Mieli być tam tylko trzy lata, ale właśnie mija dwunasty rok, a te grupy wciąż tam są – zauważa prof. Barnett.

Czytaj więcej

Kadzidełka i cytaty z Buddy to za mało. Poznajmy Azję, zanim będzie za późno

Ponadto zgodnie z chińskim poleceniem wszyscy odrodzeni lamowie powinni być rejestrowani, co religijną praktykę przemieniło w czystą biurokrację i stworzyło pole do nadużyć oraz korupcji. W 2015 r., podczas corocznej sesji parlamentu, ówczesny szef komisji ds. narodowości i religii Zhu Weiqun stwierdził, że to na Pekinie spoczywa obowiązek wyznaczenia kolejnego Dalajlamy. „XIV Dalajlama pokazał, że nie przykłada należytego szacunku do tej kwestii. Raz mówi, że odrodzi się w jako obcokrajowiec, a raz, że jako kobieta. Gdyby ktoś dał mu słoik z miodem, to powiedziałby, że w następnym życiu będzie pszczołą”, kpił polityk.

Zdaniem ekspertów te wszystkie działania miały stworzyć grunt pod operację mianowania nowego duchowego przywódcy Tybetu, gdy Tenzin Gjaco umrze. W ostatnim czasie przygotowania do niej zdecydowanie przyspieszyły. Według „Foreign Affairs”, Pekin powołał do życia komitet składający się z 25 wysokiej rangi urzędników, którzy mają nadzorować proces „reinkarnacji”, tak by przebiegał po myśli KPCh. Co więcej, ChRL próbuje przekupywać niektórych lamów, oferując im wycieczki po Chinach albo gwarancje osobistego bezpieczeństwa.

– Najpewniej powstała już grupa kolaborujących mnichów, a nawet jeśli nie, to łatwo będzie ją stworzyć. To oni będą twierdzić, że prowadzą legalne poszukiwania chłopca, w którym odrodzi się XV Dalajlama – mówi „Plusowi Minusowi” prof. Tom Grunfeld, badacz historii Chin i Tybetu z Empire State College.

Ważną rolę w tym spektaklu powierzono zapewne „oficjalnemu” XI Panczenlamie. W lutym 2023 r. członek politbiura KPCh Shi Taifeng spotkał się z duchownym i zaapelował do niego, by „miał na uwadze życzenia sekretarza generalnego Xi Jinpinga oraz by działał zgodnie z ideologią i polityką Komitetu Centralnego”. – Pekin chciał ostatnio osłabić pozycję Dalajlamy, próbując wpłynąć na wybór reinkarnacji X Dżawdzandamby, czyli najwyższego zwierzchnika tybetańskiego buddyzmu w Mongolii. Poniósł jednak porażkę i wybrano ośmioletniego chłopca wskazanego przez Dalajlamę. Dżawdzandamba jest ważny, bo on też ma wpływ na poszukiwania reinkarnacji duchowego przywódcy Tybetu – tłumaczy w rozmowie z „Plusem Minusem” dr hab. Michał Lubina, ekspert ds. Azji z Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz autor książki „Chiński obwarzanek. Od Tajwanu po Tybet, czyli jak Chiny tworzą imperium”.

Równolegle Pekin buduje narrację historyczną mającą legitymizować jego roszczenia do nadzoru nad procesem reinkarnacji. W tym celu w muzeach w stolicy Tybetu Lhasie oraz w Pekinie władze kazały zorganizować specjalne wystawy dotyczące Dalajlamów i ich odrodzenia. Od dwóch lat propagandowa tuba partii dziennik „Global Times” publikuje teksty, w których powołuje się m.in. na tzw. metodę złotej urny, która została wprowadzona w XVIII wieku przez chińską dynastię Qing. Zwyczaj polegał na tym, że nazwiska potencjalnych następców wrzucano do złotej urny i losowano „zwycięzcę”, który potem był zatwierdzany przez oficjeli. Rządowe media piszą też, że to rzekomo cesarz Shunzi w 1653 r. po raz pierwszy nadał tytuł Dalajlamy tybetańskiemu przywódcy duchowemu. „Global Times” twierdzi również, że wszyscy poprzednicy Tenzina Gjaco urodzili się w Chinach.

Sami Tybetańczycy twierdzą, że jest to fałszowanie historii. Dalajlama XIV podkreśla, że „metodę złotej urny” wykorzystano wyłącznie do wyboru dwóch jego poprzedników, a w następnych latach była ona ignorowana. Tybetańczycy zwracają również uwagę, jak cyniczne jest to, że KPCh powołuje się na dynastę z Mandżurii, którą chińscy komuniści od zawsze postrzegali jako „obcą i opresyjną”. „To tak jakby Fidel Castro zapowiedział, że wybierze nowego papieża, a wszyscy katolicy powinni go uznawać”, ironizuje w rozmowie z agencją Reutera jeden z tybetańskich urzędników. 

Ponadto, jak zauważa „Foreign Affairs”, słowo „Dalaj” pochodzi z języka mongolskiego i oznacza „ocean”, a sam tytuł „Dalajlamy” oznaczający „ocean mądrości” nadał po raz pierwszy mongolski wódz Ałtan-chan i nie ma to żadnego związku z chińskim językiem czy dynastią.

Skorpion i żółw

Tak żywe zainteresowanie sprawami duchowymi wśród członków partii, która wyznaje starą komunistyczną zasadę, że religia to opium dla mas, każe postawić pytanie, co za nim stoi. – Władze boją się każdej większej grupy, której nie mogą kontrolować. Podejrzewam, że gdyby grupa 10 tys. deskorolkarzy zebrała się i zażądała więcej skateparków, rząd uznałby ją za zagrożenie dla stabilności i chciał bardziej kontrolować albo zakazać jej działalności – mówi prof. Grunfeld.

Od czasu zajęcia Tybetu w latach 50. Pekin bezwzględnie zwiększał swoją kontrolę nad życiem mieszkańców regionu. Jeszcze za czasów Mao Zedonga zrujnowano większość z ponad 6 tys. buddyjskich świątyń i klasztorów. Ukradziono lub zniszczono wiele ważnych dla Tybetańczyków zabytków i artefaktów. Zakazano także posiadania jakichkolwiek zdjęć i obrazów przedstawiających XIV Dalajlamę. Tysiące ludzi, w tych mnichów, trafiło do obozów pracy i reedukacji, gdzie poddawani są partyjnej indoktrynacji. Potem te wzorce powtórzono w stosunku do Ujgurów w Sinciangu.

Czytaj więcej

Chiny będą miały bazę wojskową w Kambodży? Niepokój w USA

Wraz z rozwojem technologii, w tym systemów kamer i rozpoznawania twarzy, Tybetańczyków poddano totalnej inwigilacji. Równolegle region ulegał stopniowej „hanizacji” (Han to dominująca w ChRL narodowość). – Od czasu antychińskich protestów w 2008 r. KPCh uznała, że wszyscy Tybetańczycy są skłonni popierać Dalajlamę i stąd stanowią zagrożenie dla państwa i żadnemu z nich nie można ufać. Co więcej, wszyscy powinni być uważnie nadzorowani i reedukowani, a system edukacji szkolnej i przedszkolnej należy zmienić na chiński – wyjaśnia prof. Barnett. Pod koniec listopada 2023 r. media zaczęły pisać o tym, że chińskie władze wymagają od mieszkańców Tybetu chcących pracować w administracji rządowej potępienia Dalajlamy.

Eksperci są zgodni, że mimo tych represji Chiny nie są w stanie zapanować nad duszami i umysłami Tybetańczyków i dlatego potrzebują obsadzić wiernego sobie duchowego przywódcę. – Chcą mieć władzę nad naszymi wierzeniami, a na końcu tej drogi zniszczyć buddyzm i tybetańską cywilizację – przekonuje Lobsang Sangay. Obecny Dalajlama nazywany przez chińską propagandę „separatystą” i „wilkiem w mnisich szatach” głośno mówi o represjach i historycznych kłamstwach, jakimi posługuje się Pekin.

– Przypomina mi się stara przypowieść o żółwiu i skorpionie, taka po prostu jest natura KPCh. Wszystko musi być pod jej kontrolą i nie można dopuścić, by istniała jakaś niezagospodarowana czy niejasna przestrzeń. Dalajlama to trudny przeciwnik, który wciąż pozostaje na ringu, mimo że nie wygrywa walki. Tak jak Pekin wskazuje biskupów w kościele chrześcijańskim działającym w Chinach, tak chce też wskazywać Dalajlamę. Ten XIV dał im się we znaki, więc nie chcą, żeby to samo robił XV – mówi prof. Lubina.

Póki świat słucha słów Dalajlamy, póty Pekin nie będzie w stanie narzucić swojej narracji w sprawie Tybetu, zgodnie z którą „wyzwolił” region od ciemnoty i zabobonu. Ponadto Pekin liczy, że narzucony przez niego marionetkowy Dalajlama wybije z głów młodym pokoleniom Tybetańczyków myśli o niezależności. – Komuniści boją się tego, że autorytety religijne wpływają na myślenie polityczne wyznawców, a jako zwolennicy autorytaryzmu nie mogą zaakceptować nawet najmniejszej nielojalności – mówi prof. Barnett. Niewątpliwą rolę odgrywa też coraz bardziej zaawansowany wiek Dalajlamy.

Tej obsesyjnej niemal potrzeby posiadania rządu dusz nie da się też wyjaśnić bez zrozumienia znaczenia regionu dla Chin. Południowe granice Tybetu to jednocześnie granica między ChRL a jednym z jej największych rywali – Indiami. Dochodzi tam do starć żołnierzy obu krajów. W związku z napiętymi relacjami z New Delhi Chińczycy nieustannie rozbudowują regionalną infrastrukturę transportową, która w przypadku konfliktu posłuży szybkiemu przemieszczeniu wojsk. Tybet ma dla Pekinu duże znaczenie również z powodu bogatych złóż surowców naturalnych takich jak złoto, uran czy węgiel.

Poważne reperkusje

Wszystko wskazuje na to, że spór, do jakiego najpewniej dojdzie po śmierci XIV Dalajlamy, będzie rezonował daleko poza Tybet i doprowadzi do napięć między potęgami. – W krajach Zachodu i w Indiach jest bardzo duża grupa wyznawców Dalajlamy, dlatego też sprawa jego odrodzenia będzie miała geopolityczne implikacje – przekonuje Lobsang Sangay.

Jednym z tych państw są Stany Zjednoczone, czyli główny rywal ChRL. Waszyngton już w grudniu 2020 r. przyjął w tej sprawie specjalną ustawę. – Stany Zjednoczone bardzo jasno powiedziały, że tylko biuro obecnego Dalajlamy może odgrywać decydują rolę w wyborze reinkarnacji. Jakikolwiek chiński urzędnik, który będzie ingerował w ten proces, zostanie obłożony sankcjami – przypomina Sangay. Pod koniec zeszłego roku Amerykanie wpisali na listę sankcyjną dwóch polityków KPCh za „poważne łamanie praw człowieka w Tybecie”.

Chińskie działania niewątpliwe zaognią też i tak już dość wrogie relacje z Indiami, które udzielają schronienia Dalajlamie i tybetańskiemu rządowi. – Z powodu presji międzynarodowej i wewnętrznej New Delhi będzie musiało uznać odkrycie nowego wcielenia duchowego przywódcy poza granicami Chin. Zapewne będzie on mieszkać właśnie w Indiach. Będzie to kością niezgody w stosunkach bilateralnych – tłumaczy prof. Grunfeld. Jak pisze brytyjski „Guardian”, wraz z pogarszaniem się kontaktów z Chinami indyjski rząd szuka jeszcze większego zbliżenia z Dalajlamą, patrząc na potencjalnie niepodległy Tybet jako na strefę buforową.

Czytaj więcej

Chiny to nie Rosja. Unia Europejska się od nich nie odetnie, choć straszy

Z tych wszystkich powodów eksperci apelują do innych państw na świecie, by również one jednoznacznie wsparły prawo Tybetańczyków do wyboru duchowego lidera zgodnie z tradycją. Na łamach „Foreign Affairs” Lobsang Sangay pisze, że stanowisko USA powinny wesprzeć Japonia, Korea Południowa, Unia Europejska i Stowarzyszenie Narodów Azji Południowo-Wschodniej. W innym przypadku Chiny mogą postawić na swoim i odnieść sukces.

– Pekin zapewne już wysyła swoim dyplomatów do państw Azji, by przekonać je, że tylko on może wybrać następne wcielenie Dalajlamy. Możemy się spodziewać, że KPCh będzie wykorzystywała tę sprawę do powiększenia swoich wpływów, a ma już za sobą historię zakończonych sukcesem prób przekonywania innych rządów do swoich żądań. Jeśli i tym razem Chinom się powiedzie, doprowadzi to do chaosu i podziałów wśród Tybetańczyków oraz powstania nowej granicy, która będzie wyznaczała to, kogo Pekin uznaje za wroga, a kogo za przyjaciela. Inne państwa będą musiały deklarować całkowite wsparcie dla Chin w sprawie Dalajlamy albo zostaną oskarżone o wrogość. To tylko zwiększy napięcia i zaostrzy konflikty w Azji – konkluduje prof. Barnett.

Mimo deszczowej aury w lipcowy poranek 2023 r., na terenie położonego na północy Indii klasztoru Namgyal, zebrało się kilka tysięcy ludzi. Wszyscy przybyli w to miejsce, by uczcić 88. urodziny Dalajlamy. W pewnym momencie z jednego z pomieszczeń, przy akompaniamencie śpiewających kobiet w tradycyjnych tybetańskich strojach, wyszedł jubilat. Podtrzymywany przez mnichów przeszedł powoli przez dziedziniec, pozdrawiając tłumy wiernych. Przywitawszy się z przedstawicielami tybetańskiego rządu na uchodźstwie Jego Świątobliwość usiadł w specjalnie przygotowanym dla niego fotelu. Gdy skończyły się pokazy tańca, występy muzyczne i przemówienia, zabrał głos. Zapewnił, że choć ma już 88 lat, czuje się o wiele młodszy. „Wciąż mam siły, by służyć wam przez kolejne dekady”, przekonywał zebranych.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi