Gdy sam prezes zabrał głos w obronie rzekomo szkalowanego przez film Agnieszki Holland polskiego munduru, propagandyści rzuceni przez niego na odcinek walki z Tuskiem – bo przecież serial „Reset” jest produkcją kampanijną, a nie zwyczajnym materiałem dziennikarskim czy rzetelnym opracowaniem historycznym – prezentowali kolejne odcinki własnego paszkwilu na polski mundur. Paszkwilu dużo bardziej obrzydliwego i dużo bardziej groźnego. O ile bowiem „Zielona granica” jest tylko filmem fabularnym pokazującym graniczną rzeczywistość przez pryzmat ludzkich dramatów i indywidualnych wyborów, o tyle serial Michała Rachonia i Sławomira Cenckiewicza jest prawdziwym aktem oskarżenia pod adresem Wojska Polskiego jako formacji i każdego dowódcy osobiście.
Czytaj więcej
Prawo i Sprawiedliwość nie buduje instytucji, lecz je kolonizuje, podporządkowuje – od kultury przez media po sądownictwo. Po utracie władzy wajcha zostanie przełożona, co pewnie poskutkuje dalszym osłabieniem struktur państwa. Rozmowa z Janem Pawlickim, Producentem telewizyjnym
„Sensem polityki Tuska było pozostawienie ziem wschodnich agresorowi. Obrona Polski miała być realizowana na linii Wisły. Mieszkający tu Polacy nie mieli być chronieni. Tamta ekipa uważała, że Polska wschodnia jest gorszą częścią kraju. Ta linia zdrady i lina hańby Tuska powinna być przestrogą dla wszystkich Polaków” – to akurat Jacek Sasin, ale mniej więcej to samo mówił każdy polityk PiS o „ustaleniach” Rachonia i Cenckiewicza, którzy „dotarli do dokumentu” przedstawiającego różne warianty obrony przed rosyjską agresją. W tym taki, według którego skuteczna będzie obrona na linii Wisły.
Jeśli pokazany w „Resecie” dokument jest dowodem na zdradę, to zdrajcą nie był tu Tusk, ale autorzy takiej koncepcji obrony, czyli polscy dowódcy wojskowi
Zostawiając na chwilę na boku niewygodne, acz retoryczne pytania o celowość i legalność ujawniania planów obronnych państwa członkowskiego NATO, to przecież jeśli pokazany w „Resecie” dokument jest dowodem na zdradę, to zdrajcą nie był tu Tusk, ale autorzy takiej koncepcji obrony, czyli polscy dowódcy wojskowi. Do ustalenia pozostaje, czy nasi generałowie są „tylko” niekompetentni i po prostu nie wiedzieli, że mamy wystarczająco liczną i dozbrojoną armię, żeby się skutecznie bronić już na linii Bugu, czy są regularnymi zdrajcami i zwyczajnie nie chcieli bronić Polski wschodniej, z góry zakładając oddanie jej Rosji.