W piątek, 29 września Lech Wałęsa kończy 80 lat. Od prawie 30 jest emerytem. To oczywisty absurd, bo Wałęsa, chcemy tego czy nie, jest wciąż wizytówką Polski. Aktywnie uczestniczy w życiu publicznym, sypie z rękawa pomysłami, nie znika z łamów gazet i portali. Od czasu do czasu występuje w telewizjach i zawsze, nieodmiennie, budzi emocje. Jest obiektem entuzjastycznych braw lub krytyki, polaryzuje i bulwersuje, inspiruje i denerwuje na równi. W zależności od dnia i formy.
Czytaj więcej
Związane z korupcją kwestie prawnokarne trzeba oczywiście wyjaśnić, a sprawców pociągnąć do odpowiedzialności. Jednak dużo ważniejsza jest inna sprawa: Polska potrzebuje rąk do pracy. To dlatego skutki skandalu mogą być mrożące.
Lech Wałęsa: Nikomu nie przyszło do głowy, by popsuć szyki Opatrzności
Nikt z byłych polskich przywódców nie jest tak barwny ani tak dyskusyjny. O nikim innym nie piszemy z taką uwagą. Dlatego dziś w „Plusie Minusie” trochę więcej o byłym przywódcy Solidarności. W szkicu o Lechu Wałęsie na następnych stronach przywołuję często kategorię Opatrzności. Tu wyjaśnię dlaczego. Ale najpierw cytat z pragnącego zachować anonimowość (dane są mi oczywiście znane) uczestnika strajku, który wyniósł Wałęsę do roli narodowego przywódcy. „Jest sobota 16 sierpnia 1980, wczesne popołudnie, Lech Wałęsa z ładowarki firmy »Stalowa Wola« ogłosił zwycięstwo i zakończenie strajku Stoczni Gdańskiej. Jest podwyżka 1500 zł na osobę, obietnica uczczenia specjalną tablicą ofiar Grudnia 1970, karnie wyrzuceni z roboty zostaną przywróceni do pracy. Część robotników opuszcza stocznię, ale napływają tam delegacje innych zakładów pracy, które chciałyby się przyłączyć. Stocznia jednak już ogłosiła zwycięstwo i idzie do domu. Pogłębia się chaos, pojawiają okrzyki o zdradzie. Tymczasem ładowarka służąca za trybunę strajkową stoi pusta od czasu, gdy opuścił ją Wałęsa. Gdyby w tym momencie wskoczył na nią ktoś inny, on zostałby przywódcą, o nim pisałyby gazety, on otrzymałby Nobla. Nikt się jednak nie odważył. Przez więcej niż pół godziny ta »trybuna historii« stała pusta. Gdyby ktoś na nią wstąpił, może byłoby lepiej, może gorzej, ale na pewno inaczej. Dopiero po więcej niż pół godzinie Lech Wałęsa powrócił i powiedział słynne słowa: »Zakładamy nowy strajk. Strajk solidarnościowy«. Rzeka Historii wróciła w swoje koryto. Ale gdyby…”.
Nikt z byłych polskich przywódców nie jest tak barwny ani tak dyskusyjny. O nikim innym nie piszemy z taką uwagą. Dlatego dziś w „Plusie Minusie” trochę więcej o byłym przywódcy Solidarności.
Nie było żadnego „gdyby”. Nikomu nie przyszło do głowy, by popsuć szyki Opatrzności. Dlaczego nie przyszło to do głowy Borusewiczowi, Borowczakowi, Gwieździe, Geremkowi? Było ich tam naprawdę wielu. Ale nikt nie zdecydował się stanąć na ładowarce i odegrać epokową rolę. Dlaczego? Ludzie wierzący, że dziejami rządzi jakaś nadprzyrodzona siła, odpowiedzą: „bo tak zostało to zaplanowane”. Sceptyk zobaczy to podobnie, choć całkiem inaczej. „Bo miejsce było zajęte. Należało do Wałęsy”. W istocie tak mogło być – nikt nie miał odwagi, by wchodzić w buty wąsatego lidera stoczniowego strajku. Już był tym, który przewodzi. Miał za sobą logikę historii. Czy rządzi nią Opatrzność? Nie wiem. To tajemnica, której nie jesteśmy w stanie zgłębić. Na pozór, jeśliby spojrzeć na doświadczenia XX wieku, zdecydowanie nie. W dwóch strasznych wojnach zginęli najlepsi. Ludzkość sama zafundowała sobie zbrodnie Holokaustu, Hiroszimy i Nagasaki. Wycinaliśmy się wzajem jak hordy barbarzyńców. Czy tak działałaby Opatrzność? Czy tego naprawdę mógł chcieć Bóg? Zbyt wielu świadków tamtych okropności temu przeczy. Zbyt wielu ludzi straciło w tamtych czasach wiarę.