Bogusław Chrabota: Urodziny Lecha Wałęsy, opatrzność i rola przywódcy

Nie życzę sobie powtórki historii elektryka Lecha. Współczesna Polska nie potrzebuje rządów trybunów ludowych bądź oszalałych wizjonerów.

Aktualizacja: 29.09.2023 11:34 Publikacja: 29.09.2023 11:32

Lech Wałęsa

Lech Wałęsa

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

W piątek, 29 września Lech Wałęsa kończy 80 lat. Od prawie 30 jest emerytem. To oczywisty absurd, bo Wałęsa, chcemy tego czy nie, jest wciąż wizytówką Polski. Aktywnie uczestniczy w życiu publicznym, sypie z rękawa pomysłami, nie znika z łamów gazet i portali. Od czasu do czasu występuje w telewizjach i zawsze, nieodmiennie, budzi emocje. Jest obiektem entuzjastycznych braw lub krytyki, polaryzuje i bulwersuje, inspiruje i denerwuje na równi. W zależności od dnia i formy.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Blizny po aferze wizowej

Lech Wałęsa: Nikomu nie przyszło do głowy, by popsuć szyki Opatrzności

Nikt z byłych polskich przywódców nie jest tak barwny ani tak dyskusyjny. O nikim innym nie piszemy z taką uwagą. Dlatego dziś w „Plusie Minusie” trochę więcej o byłym przywódcy Solidarności. W szkicu o Lechu Wałęsie na następnych stronach przywołuję często kategorię Opatrzności. Tu wyjaśnię dlaczego. Ale najpierw cytat z pragnącego zachować anonimowość (dane są mi oczywiście znane) uczestnika strajku, który wyniósł Wałęsę do roli narodowego przywódcy. „Jest sobota 16 sierpnia 1980, wczesne popołudnie, Lech Wałęsa z ładowarki firmy »Stalowa Wola« ogłosił zwycięstwo i zakończenie strajku Stoczni Gdańskiej. Jest podwyżka 1500 zł na osobę, obietnica uczczenia specjalną tablicą ofiar Grudnia 1970, karnie wyrzuceni z roboty zostaną przywróceni do pracy. Część robotników opuszcza stocznię, ale napływają tam delegacje innych zakładów pracy, które chciałyby się przyłączyć. Stocznia jednak już ogłosiła zwycięstwo i idzie do domu. Pogłębia się chaos, pojawiają okrzyki o zdradzie. Tymczasem ładowarka służąca za trybunę strajkową stoi pusta od czasu, gdy opuścił ją Wałęsa. Gdyby w tym momencie wskoczył na nią ktoś inny, on zostałby przywódcą, o nim pisałyby gazety, on otrzymałby Nobla. Nikt się jednak nie odważył. Przez więcej niż pół godziny ta »trybuna historii« stała pusta. Gdyby ktoś na nią wstąpił, może byłoby lepiej, może gorzej, ale na pewno inaczej. Dopiero po więcej niż pół godzinie Lech Wałęsa powrócił i powiedział słynne słowa: »Zakładamy nowy strajk. Strajk solidarnościowy«. Rzeka Historii wróciła w swoje koryto. Ale gdyby…”.

Nikt z byłych polskich przywódców nie jest tak barwny ani tak dyskusyjny. O nikim innym nie piszemy z taką uwagą. Dlatego dziś w „Plusie Minusie” trochę więcej o byłym przywódcy Solidarności. 

Nie było żadnego „gdyby”. Nikomu nie przyszło do głowy, by popsuć szyki Opatrzności. Dlaczego nie przyszło to do głowy Borusewiczowi, Borowczakowi, Gwieździe, Geremkowi? Było ich tam naprawdę wielu. Ale nikt nie zdecydował się stanąć na ładowarce i odegrać epokową rolę. Dlaczego? Ludzie wierzący, że dziejami rządzi jakaś nadprzyrodzona siła, odpowiedzą: „bo tak zostało to zaplanowane”. Sceptyk zobaczy to podobnie, choć całkiem inaczej. „Bo miejsce było zajęte. Należało do Wałęsy”. W istocie tak mogło być – nikt nie miał odwagi, by wchodzić w buty wąsatego lidera stoczniowego strajku. Już był tym, który przewodzi. Miał za sobą logikę historii. Czy rządzi nią Opatrzność? Nie wiem. To tajemnica, której nie jesteśmy w stanie zgłębić. Na pozór, jeśliby spojrzeć na doświadczenia XX wieku, zdecydowanie nie. W dwóch strasznych wojnach zginęli najlepsi. Ludzkość sama zafundowała sobie zbrodnie Holokaustu, Hiroszimy i Nagasaki. Wycinaliśmy się wzajem jak hordy barbarzyńców. Czy tak działałaby Opatrzność? Czy tego naprawdę mógł chcieć Bóg? Zbyt wielu świadków tamtych okropności temu przeczy. Zbyt wielu ludzi straciło w tamtych czasach wiarę.

A jednak, gdyby spojrzeć na to z drugiej strony, po każdej katastrofie wychodziło słońce. Straszliwa hekatomba pierwszej wojny światowej wyzwoliła narody Europy Środkowej. Druga wojna światowa jeszcze bardziej odmieniła świat. Zamordowała jeden z zabójczych totalitaryzmów i była początkiem końca drugiego. Eksplozje bomb zrzuconych na Japonię zniszczyły jej doktrynę imperialną i stworzyły z Kraju Wschodzącego Słońca jedno z najbardziej pokojowych społeczeństw świata.

Historia dała nam Lecha Wałęsę?

Także Polska upadała w XX wieku, by się podnieść. Historia dała nam Piłsudskiego, gdy bardzo był potrzebny, i Sikorskiego, gdy było trzeba. Komunizm, choć tak straszny, pozwolił odbudować Polskę. Jak się miało okazać – do demokracji. Głęboko wierzę, że i aktualny kryzys władzy to tylko chwilowa turbulencja, po wyjściu z której jeszcze piękniej niż kiedyś zalśni nowa sprawiedliwa Polska.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Trzeba budować etyczny kręgosłup, zamiast obawiać się wielości

Może więc – do diaska – jakaś Opatrzność, choćby rachitycznie, ale jednak działa? W sumie chciałbym, żeby tak było, bo i fenomen Wałęsy byłoby łatwiej wyjaśnić.

Nie życzę sobie za to powtórki historii elektryka Lecha. Pisałem o tym nieraz. Współczesna Polska nie potrzebuje wskakiwania na ładowarkę ze Stalowej Woli. Nie potrzebuje rządów trybunów ludowych bądź oszalałych wizjonerów. Nie trzeba nam łamiących konstytucję naczelników, jakkolwiek by mieli na imię. Choćby i Józef czy Jarosław. Kogo potrzebujemy? Nudnych i solidnych urzędników, którzy będą dbali o nasze interesy i pilnowali procedur. Żadnych wizjonerów. Demokracja jest jak porządny japoński samochód. Z odpowiednim paliwem i dobrze serwisowany toczy się sam. I nie zawodzi.

W piątek, 29 września Lech Wałęsa kończy 80 lat. Od prawie 30 jest emerytem. To oczywisty absurd, bo Wałęsa, chcemy tego czy nie, jest wciąż wizytówką Polski. Aktywnie uczestniczy w życiu publicznym, sypie z rękawa pomysłami, nie znika z łamów gazet i portali. Od czasu do czasu występuje w telewizjach i zawsze, nieodmiennie, budzi emocje. Jest obiektem entuzjastycznych braw lub krytyki, polaryzuje i bulwersuje, inspiruje i denerwuje na równi. W zależności od dnia i formy.

Pozostało 91% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi