Zmiotę ten wasz Kościół z powierzchni ziemi – miał wypalić Napoleon Bonaparte do pewnego kardynała. – Ależ Wasza Cesarska Mość – uśmiechnął się książę Kościoła – nawet żadnemu z nas to się nie udało.
Wydaje mi się, że już kiedyś cytowałem tę pogawędkę na łamach „Plusa Minusa”, ale nic nie poradzę na to, że nie mogę się od niej opędzić za każdym razem, gdy przychodzi do rozważania czy wcielania kolejnych „rewolucyjnych”, „przełomowych”, „dalekosiężnych” reform papieża Franciszka. Jeśli tylu przed nim poległo, to dlaczego akurat obecnej ekipie rządzącej Watykanem miałoby się udać? Jedyną słuszną reakcją na podniecenie rewolucjonistów i przerażenie konserwatystów jest uśmiech politowania ripostującego cesarza Francuzów kardynała. Uśmiechnięte usta, w których kącikach czai się dopowiedzenie, słowa założyciela i prawdziwej głowy Kościoła: obietnica, że bramy piekielne go nie przemogą.
Czytaj więcej
Nie można przetłumaczyć na żaden z dorosłych języków wyznania wiary w świętość naturalnych odruchów.
Zapowiedź upadku „rewolucji Franciszka” zawarta jest w samym jej założeniu. Skracając zapisane kościelną nowomową na tonach papieru dokumenty do jednego zdania, brzmiałoby ono: „Kościół ma się stać organizacją ziemską”. Tu jest jego początek, tu jego cel. Dajmy sobie spokój z mistyczną wiarą w jakieś ponadczasowe i niezmienne Objawienie. To my mamy większość, my ustalimy, w co teraz trzeba wierzyć. Skończmy bajać o przyszłym, niepewnym świecie. Jest tylko tu i teraz. Jak można tracić czas na modlitwę o zbawienie dusz, gdy płoną amazońskie puszcze? Po co pokutować za grzechy – lepiej zarybiać oceany.
A skoro doczesny jest cel, to i takie same muszą być środki. Nigdy jeszcze w dziejach tej instytucji nie analizowano z taką uwagą składu kolegium kardynalskiego. Nie rozpisywano frakcji, nie dzielono kardynałów na tych z lewa i prawa. Czekam już tylko na wizualizacje analogiczne do tych, które zobaczymy za kilka tygodni, z rozkładem mandatów do Sejmu. Język watykanistów i hierarchów staje się już nawet ten sam. O encyklikach mówią jak o projektach reform. „A ilu macie teraz kardynałów, tradycjonaliści” – pytają, parafrazując nieświadomie Stalina, dopytującego się, ileż to papież posiada dywizji.