Irena Lasota: Okrojona Rosja. Kolejne bunty w Federacji

Gdy piszę te słowa, mija dokładnie półtora roku od drugiego napadu Rosji na Ukrainę i trochę ponad dziewięć i pół roku od pierwszego. I liczymy napady tylko w XXI wieku.

Publikacja: 25.08.2023 17:00

Rosja będzie „w stanie wojny z NATO”, jeśli użyje broni nuklearnej na Ukrainie

Rosja będzie „w stanie wojny z NATO”, jeśli użyje broni nuklearnej na Ukrainie

Foto: AFP

Nastroje opinii publicznej, tworzone między innymi przez znużonych dziennikarzy i rozczarowanych politologów, zdają się tworzyć obraz, że wojna jest w sytuacji patowej, nic specjalnego się nie dzieje, miała być kontrofensywa ukraińska, która miała wygnać Ruskich za Ural, a zamiast tego jedni i drudzy tak sobie do siebie strzelają tak, jak Francja i Wielka Brytania walczyła z Niemcami w latach 1939–1940. Ten okres na zachodnim froncie Niemiec zwykło się nazywać po francusku „drôle de guerre”, ale przekład na różne języki miał inną konotację. Po polsku przyjęło się mówić o „dziwnej wojnie”, po angielsku o „phoney war” – sztucznej wojnie, a po niemiecku o „Sitzkrieg” – wojnie na siedząco. Wojna rosyjsko-ukraińska jest jednak prawdziwą wojną. W czasie dziwnej wojny od 3 września 1939 do 10 maja 1940 zginęło ok. 3 tys. Francuzów, 300 Niemców i utonęło około tysiąca marynarzy brytyjskich. W prawdziwej wojnie toczonej dziś na naszych oczach zginęło do tej pory ponad pół miliona żołnierzy (podobno więcej niż dwie trzecie z nich to żołnierze rosyjscy) i tysiące cywili.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Opinia publiczna i jej niezliczone zastępy mierniczych

Oczywiście spece, którzy wiedzieli wszystko z góry, że albo Rosjanie zajmą Charków w ciągu pięciu dni, albo na odwrót, że Ukraina odbije Krym w ciągu dwóch tygodni – snują dziś różne militarystyczne teorie, a dziennikarze przepytują generałów, którzy nigdy z bliska nie widzieli wojny, o to, co powinna zrobić jedna czy druga strona. Bo wedle speców wszyscy się mylą i gdyby tylko oni mogli poprowadzić armie do boju, toby dopiero państwo zobaczyli!

W dodatku jest potwornie gorąco, płoną lasy i jak zawsze latem jest dużo istotnych przygód ze zwierzętami: a to ucieknie tygrys, a to zając włoży głowę w słoik, a to żyrafa urodzi się bez cętek czy jak to się tam nazywa. Parafrazując powtarzane po wielokroć powiedzenie: można zauważyć, że gdy nie widać pola bitwy, budzą się gołębie.

Rosja się sypie. To prawda, że może się sypać dłużej niż jakikolwiek inny kraj, ale już dziś widać skutki ukraińskiego kontrataku i sankcji nałożonych przez Zachód.

Otóż gołębie zaczynają już snuć wizje powojennego świata, czegoś na kształt Jałty, gdzie Zachód, by ratować Federację Rosyjską przed rozpadem, będzie próbował namówić (zaszantażować) Ukrainę, by zgodziła się na oddanie (specjalny status – coś na kształt obietnicy wolnych wyborów w Polsce w 1946 roku) Krymu w zamian… nie wiadomo za co. Pewnie za chwilę wytchnienia dla Rosji. A Rosja potrzebuje wytchnienia, tak jak Ukraina potrzebuje jak najszybciej więcej dostaw broni.

Rosja się sypie. To prawda, że może się sypać dłużej niż jakikolwiek inny kraj, ale już dziś widać skutki ukraińskiego kontrataku i sankcji nałożonych przez Zachód. Rubel nigdy nie był tak nisko. Oznacza to nie tylko inflację, ale skłania kilka milionów pracowników fizycznych z Azji Środkowej do wyjazdu z Rosji, nawet do siebie, gdzie mogą zarobić prawie tyle co dziś w Moskwie, prowadząc taksówki czy sprzątając w coraz to zamykanych fabrykach. Chiny tworzą nowe miejsca pracy w Uzbekistanie i Kazachstanie, a Rosja jest stamtąd wypychana. Nawet bardzo biedny Tadżykistan podnosi głowę – nie tylko prezydent Rachmonow nakrzyczał publicznie na Putina, ale zmienił teraz ponad 4 tys. nazw geograficznych z rosyjska brzmiących na perskie.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Imigranci w Polsce, czyli integracja niewolników

A w Federacji Rosyjskiej narasta ruch odśrodkowy, buntują się w mniejszym czy większym stopniu wszystkie regiony, nie tylko Dagestan czy Jakucja, ale mowa jest nawet o separatyzmie północno-zachodniej części Rosji – ze stolicą, ni mniej ni więcej, w Sankt Petersburgu. A Smoleńsk by się chętnie przyłączył do Białorusi – oczywiście po upadku Łukaszenki. Ale największym sukcesem wojskowym i psychologicznym Ukrainy jest prowadzenie działań wojennych na Krymie i ostrzeliwanie Moskwy i innych rosyjskich celów dronami. Putin nie był w stanie obronić świętej rosyjskiej ziemi.

PS. A propos wojny i gołębi. Wstrząsające jest świadectwo pierwszej wojny światowej – pole i muzeum w Verdun. W czasie bitwy, która trwała od 21 lutego do 18 grudnia 1916 roku obie strony (Francja i Wielka Brytania z jednej i Niemcy z drugiej) poniosły straty ponad 700 tys. żołnierzy. Wśród tego wielkiego pola, gdzie wciąż czuje się śmierć, stoi pomnik gołębia pocztowego – bohatera, który był dla walczących ponad 100 lat temu tym, czym dziś jest internet.

Nastroje opinii publicznej, tworzone między innymi przez znużonych dziennikarzy i rozczarowanych politologów, zdają się tworzyć obraz, że wojna jest w sytuacji patowej, nic specjalnego się nie dzieje, miała być kontrofensywa ukraińska, która miała wygnać Ruskich za Ural, a zamiast tego jedni i drudzy tak sobie do siebie strzelają tak, jak Francja i Wielka Brytania walczyła z Niemcami w latach 1939–1940. Ten okres na zachodnim froncie Niemiec zwykło się nazywać po francusku „drôle de guerre”, ale przekład na różne języki miał inną konotację. Po polsku przyjęło się mówić o „dziwnej wojnie”, po angielsku o „phoney war” – sztucznej wojnie, a po niemiecku o „Sitzkrieg” – wojnie na siedząco. Wojna rosyjsko-ukraińska jest jednak prawdziwą wojną. W czasie dziwnej wojny od 3 września 1939 do 10 maja 1940 zginęło ok. 3 tys. Francuzów, 300 Niemców i utonęło około tysiąca marynarzy brytyjskich. W prawdziwej wojnie toczonej dziś na naszych oczach zginęło do tej pory ponad pół miliona żołnierzy (podobno więcej niż dwie trzecie z nich to żołnierze rosyjscy) i tysiące cywili.

Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi