Czy sztuczna inteligencja zabije nasz świat? Coś kiedyś zabije. Nasz świat nie może być przecież jakoś stanowczo różny od innych światów. Wszystko ma swój koniec; kultury, cywilizacje, planety. Dlaczego więc naszą cywilizację miałby czekać inny los? Nie ma na to argumentu. Nie znajdziesz go ani w porządkach religijnych, ani filozoficznych. Co więcej, większość porządków religijnych i filozoficznych nacechowana jest katastrofizmem, czyli przewiduje tragiczny koniec znanego świata. Warto zastanowić się dlaczego.
Najkrócej można to wyjaśnić obserwacją, że w obu przypadkach mamy do czynienia z dominacją syndromu „myślenia religijnego”. To nic nadzwyczajnego, dość naturalne przeniesienie kategorii egzystencjalnych człowieka na szersze zjawiska. Skoro bowiem człowiek rodzi się i umiera, to dokładnie tak samo musi być z wszelkimi światami. W tym myśleniu nic nie jest ponad tą regułą. Nawet sam Bóg; bo jeśli część religii teoretycznie zgadza się co do jego trwania ponad czasem, to jest to kompletnie niezrozumiałe, niewytłumaczalne i niewyobrażalne nawet dla ludzi wierzących.
Czytaj więcej
Stawianie kolejnych znaków zapytania wobec śmierci Pyjasa nie odmieni polskiej historii. Ani jej nie odbrązowi, ani nie unieważni rozdziału o heroicznej młodzieży Studenckich Komitetów Solidarności. A co najważniejsze, nie odwróci polskiej drogi do wolności.
Naukowo można ten fenomen wytłumaczyć tylko poprzez wymyśloną przez Mirceę Eliadego „hierofanię”; a więc takie zderzenie człowieka z kategorią metafizyczną, gdzie sacrum wkracza w obszary zarezerwowane dla profanum. Święte wchodzi w sferę racjonalnego myślenia i gości się w niej na własnych niepojętych zasadach. Rzecz do przyjęcia zarówno przez wierzących, jak i niewierzących. Tych ostatnich jest oczywiście mniej, więc myślenie religijne ma przewagę i narzuca przekonanie o naturalnym końcu (swoisty rewers początku), obudowane całą harmonią wspólnych dla wierzących i niewierzących strachów (o nieprzetrwanie fizyczne, duchowe, genetyczne, społeczne, narodowe etc.).
Mówiąc krótko, bez względu na to, kim jesteśmy, koniec, czyli próg nieistnienia, wszystkich napawa trwogą. To uczucie niezwykle silne i rzadko kiedy potrafimy zdobyć się wobec niego na odruch buntu. Uznać, że po nas choćby potop. Dlatego „myślenie religijne” tak intensywnie promieniuje na wszystko, co jest płodem ludzkiego umysłu: religię, filozofię, ideologię, poezję, literaturę, a nawet technologię.