Choć nie takie znowu małe. To rozbudowana i efektowna gra komputerowa, która zapewnia jakieś 7 godzin rozrywki. Bohaterką jest Gaja, leśny duszek przedstawiony jako eteryczna blondynka. Czeka ją podróż przez zniszczony świat i próba naprawienia go, przywrócenia dusz wymarłym zwierzętom. Dziewczyna robi to w dość nietypowy sposób – ciska w nie swoim sercem. Na szczęście przypomina ono bumerang, to znaczy błyskawicznie do niej wraca. Ot, organ wielokrotnego użytku.
Rozgrywka w „After Us” przebiega standardowo. Gaja biega po kolejnych lokacjach, skacze, chwilami wręcz lata, czasami toczy walki. Często w miejscach, których dotyka swoimi stópkami, wyrastają kwiaty. Wprowadzają one odrobinę piękna do chłodnego i niepokojącego świata, który wydaje się największą atrakcją gry. Bo to świat surrealistyczny. Stoi w nim np. gigantyczna karuzela, wokół której lewitują bloki skalne. Kiedy indziej jesteśmy na bezkresnym wysypisku wszelkiej maści odpadów, przy którym wznosi się wielki diabelski młyn, a także zaglądamy do olbrzymich latających fabryk. W wielu tych miejscach stoją figury przypominające prace czeskiego rzeźbiarza Davida Černý’ego. One również budują upiorny nastrój.
Czytaj więcej
„Puerto Rico” to ekonomiczna gra planszowa. Rozbudowana, dużo bardziej skomplikowana niż „Monopoly”.
„After Us” to produkcja mroczna i pozbawiona dialogów. Niewątpliwie piękna, okraszona oniryczną muzyką kojarzącą się z „Łowcą androidów”, dotykająca konceptu „dziedzictwa” pozostawionego kolejnym pokoleniom. Chwilami bywa jednak irytująca – sterowanie nie jest idealne, a i sama historia nie zawsze jest jasna. Dlatego najlepiej dawkować ją w niedużych porcjach. Tak jak dzieła sztuki.
Michał Zacharzewski, Zdalaodpolityki.pl