Bogusław Chrabota: Czy Tusk ma odpowiedź na mitologię Kaczyńskiego

Młodzież nienawidzi starych opowieści i nie porywa jej mitologia stworzona przez Jarosława Kaczyńskiego. Czy w roku wyborczym ktoś zaproponuje jej wielką, odświeżającą narrację?

Publikacja: 12.05.2023 17:00

Bogusław Chrabota: Czy Tusk ma odpowiedź na mitologię Kaczyńskiego

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Kiedy kończył się w Polsce komunizm, mieliśmy poczucie, że ostatecznie mija epoka państwa zideologizowanego. Marksizm w konfrontacji z nową rzeczywistością 4 czerwca wydawał się starą i kompletnie zdemolowaną scenografią z jakiegoś teatru absurdu. Dawno wiedzieliśmy, że jest fałszywa, nie czuli się w niej dobrze nawet główni aktorzy. Dlatego tak panicznie Jaruzelski i jego ekipa szukali dekoracji zastępczej; tworzyli rady i atrapy, które miały stanowić sztafaż nowej epoki. Nic z tego się nie udało; uosabiająca marzenie o wolności i nowym, sprawiedliwym świecie etykieta Solidarności była dostatecznie silna, by w 1989 r. z dekoracji stanu wojennego został tylko kurz i coraz bardziej bezradna, naga siła.

Co ciekawe, narracja o wolnej Polsce, wolnym, kapitalistycznym i demokratycznym społeczeństwie nie okazała się dostatecznym substytutem; ludzie szybko przyzwyczaili się do realiów, ale zaczęli tęsknić za obietnicą, która wychodzi z wielkiej narracji. Tyle że przez kolejne dwie dekady nikt się nie wysilił, by stworzyć przynajmniej jej fundament. Wielka opowieść, której jako homo sapiens jesteśmy tak bardzo głodni (bo w takim świecie się wychowaliśmy), nie powstawała. Swoistą i pewnie najbardziej kuriozalną kpiną z potrzeby posiadania opowieści, dowodem braku społecznego słuchu i ignorancji była tzw. filozofia ciepłej wody w kranie Donalda Tuska. W przełożeniu na narratyw swojej epoki znaczyło to mniej więcej tyle: koniec marzeń, cieszcie się z rzeczywistości wokół i z tego, że macie co do garnka włożyć!

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Koniec miodowego miesiąca Ukraińców

Jak fundamentalny był to błąd, wybitny lider, który wcześniej przyłożył rękę do tworzenia mirażu Polski wolnościowej, dowiedział się w 2015 r., kiedy jego formacja cofała się w nieładzie przed zagonami „czwartej rzeczpospolitej” Prawa i Sprawiedliwości (obietnica już w samej nazwie). Nie mam złudzeń, że Jarosław Kaczyński dużo lepiej przemyślał doświadczenie Polski komunistycznej. Zrozumiał, że realna siła, polityczna i narodowa dynamika nie mogą się obejść bez wielkiego mitu.

Sowieccy komuniści wyssali tę oczywistą wiedzę z mlecznej piersi Lenina. Ich polscy namiestnicy tylko zastosowali tamto sowieckie doświadczenie w praktyce. Nie byłoby tak szybkiej odbudowy Polski powojennej, elektryfikacji, industrializacji, urbanizacji bez łopotu czerwonych flag i wielkiej opowieści o szczęśliwej przyszłości wyzwolonego z klasowej przemocy człowieka; sama naga siła by nie wystarczyła. Ile dekad trwało to zaczadzenie? Półtorej? Dwie? Wystarczyło, by Kaczyński wyciągnął z tego wnioski. Tworząc swoją narrację, a właściwie iluzję, bo każda narracja jest iluzją, sięgnął po absolutnie przeciwne środki. Tylko tło było to samo; wyniszczona przez odwiecznych wrogów Polska. Wyjałowiona przez neoliberalizm i jego koryfeuszy, z Leszkiem Balcerowiczem na czele. Wybiedzona przez brak sprawiedliwości, podziały i państwo, które zdezerterowało ze swojej roli. Niezadowolona większość (większość jest zawsze niezadowolona) uwierzyła i pokazała przy urnach, że wizja rozsnuta przez Kaczyńskiego jest prawdziwa.

Ile dekad trwało to zaczadzenie? Półtorej? Dwie? Wystarczyło, by Kaczyński wyciągnął z tego wnioski. Tworząc swoją narrację, a właściwie iluzję, bo każda narracja jest iluzją, sięgnął po absolutnie przeciwne środki.

Kiedy już przejął władzę, swoją mitologię budował sprawnie, konsekwentnie i absolutnie cynicznie. Wprzągł do narracji nawet (wisienka na torcie) osobistą tragedię, czyli nierozliczoną, zawinioną przez osobistych wrogów śmierć swojego brata. Jak konsekwentna była i wciąż jest ta opowieść, jak przekonują ludzi – widzimy po dziś dzień. Partię Kaczyńskiego wciąż wybiera ponad jedna trzecia Polaków, kompletnie przy tym impregnowana na liczne dowody korupcji, skandale, imposybilizm czy ideologiczny terror. Na dodatek do pisowskiej mitologii dodawane są kolejne aneksy; to szybka i sprawna reakcja na bieżące okoliczności, które sufluje lokalna czy światowa geopolityka. Milion samochodów elektrycznych Mateusza Morawieckiego ściga się z wizją wielkiej armii Antoniego Macierewicza/Mariusza Błaszczaka. Centralny Port Komunikacyjny lśni pięknie na horyzoncie, kiedy (na złość Moskwie oczywiście) udało nam się przekopać Mierzeję Wiślaną. Kiedy już wyrównaliśmy nierówności społeczne dzięki 500+ (kto dziś pamięta, że pierwotnie chodziło o rozrodczość), dobra Polska Kaczyńskiego wsparła najsłabszych, czyli emerytów, kolejnymi, nadplanowymi emeryturami.

Czytaj więcej

Młodzi fascynują, starzy decydują

Ktoś powie: transfery to korupcja społeczna. Oczywiście tak, tyle że pięknie obudowana ideologicznie. Ile ta narracja jeszcze potrwa? Jak będzie skuteczna? Nie wiadomo. Wielkie opowieści też umierają. Właśnie na naszych oczach (i polach bitewnych Donbasu) gaśnie putinowska legenda o wielkiej, nowoczesnej Rosji. Świadomi tego eksperci z lękiem zadają sobie pytania, co ją zastąpi i co przyniesie dla świata. W Polsce też obserwujemy coraz więcej znaków, że mitologia stworzona przez Jarosława Kaczyńskiego coraz bardziej ramoleje; na nową narrację oczekuje zwłaszcza zlaicyzowana, nienawidząca starych opowieści młodzież.

Tym bardziej w przededniu wyborów 2023 r. ważne jest pytanie, jaką narrację dla Polaków przynosi opozycja. Jakimi wartościami nęci Polaków, w co chce, by uwierzyli. Narracja o odsunięciu skorumpowanej władzy PiS to za mało. Postulat przywrócenia praworządności też. Czy Tusk, specjalista od bon motów w stylu „masz wizje, idź do psychiatry”, potrafi porwać wyborcę? Czy ma historię do opowiedzenia? Jeśli tak, chciałbym usłyszeć jego wersję wielkiej, porywającej iluzji. Jeśli jej nie ma, niech dopuści do głosu tych, co ją mają.

Kiedy kończył się w Polsce komunizm, mieliśmy poczucie, że ostatecznie mija epoka państwa zideologizowanego. Marksizm w konfrontacji z nową rzeczywistością 4 czerwca wydawał się starą i kompletnie zdemolowaną scenografią z jakiegoś teatru absurdu. Dawno wiedzieliśmy, że jest fałszywa, nie czuli się w niej dobrze nawet główni aktorzy. Dlatego tak panicznie Jaruzelski i jego ekipa szukali dekoracji zastępczej; tworzyli rady i atrapy, które miały stanowić sztafaż nowej epoki. Nic z tego się nie udało; uosabiająca marzenie o wolności i nowym, sprawiedliwym świecie etykieta Solidarności była dostatecznie silna, by w 1989 r. z dekoracji stanu wojennego został tylko kurz i coraz bardziej bezradna, naga siła.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi