Wpierwszej księdze „Polityki” Arystoteles dowodzi, że człowiek ze swojej natury stworzony jest do życia w państwie. Człowiek jest zwierzęciem politycznym, ponieważ potrzebuje żyć w zorganizowanej grupie społecznej – ale tym, co go odróżnia od innych gatunków społecznych, jak pszczoły czy mrówki, jest fakt, że posiada mowę. Posługiwanie się językiem, który nie tylko służy do komunikowania innym swojej radości, bólu, głodu czy nadchodzącego niebezpieczeństwa, ale również do wartościowania rzeczy i dyskutowania o abstrakcyjnych bytach, stanowi według Arystotelesa najbardziej istotny dowód na to, że nie możemy żyć poza państwem.
Podobnie jak w przypadku prostych komunikatów, które spotykamy również u innych zwierząt, w bardziej zaawansowanej ludzkiej komunikacji istotna jest kategoria prawdy. Jeżeli w grupie szympansów jeden z osobników komunikuje reszcie pojawienie się niebezpieczeństwa, to nikt nie dyskutuje nad tym faktem, nie analizuje jego znaczenia, nie zastanawia się, czy nadawcy coś się nie przywidziało – taki komunikat domyślnie traktowany jest jako prawdziwy. Szympans zawiadomiony przez ziomka o pojawieniu się lamparta reaguje tak, jak zareagowałby, widząc go osobiście. Język jest warunkiem współpracy społecznej, a warunkiem języka jest prawda. W innym wypadku żadna komunikacja nie miałaby najmniejszego sensu.
Jest to fundamentalna „prawda o prawdzie”. W tym miejscu jednak pojawiają się, być może nierozstrzygalne, trudności. Każdy niuans w formie komunikatu i każde świadome oraz nieświadome nagięcie konwencji językowych, każda decyzja o tym, co powiedzieć, a co przemilczeć – wszystko to wpływa na to, co możemy, a czego nie możemy traktować jako prawdę.
Na przykład status prawdziwości zdania: „Jan nie zaprosił na urodziny Marii”, wydaje się łatwy do stwierdzenia, bo jeżeli takiego zaproszenia nie było, to zgodnie z klasyczną definicją prawdy zdanie jest prawdziwe. Jednak jeżeli takie zdanie pada w kontekście rozmowy osób, które Marii nie lubią, a Jan nie miał możliwości zaproszenia Marii albo tego w ogóle nie rozważał, to jest to już w najlepszym wypadku półprawda. Gdy zaś równie prosty komunikat zyskuje zabarwienie polityczne – jak na przykład „Biden nie spotka się z Dudą” albo „Duda nie spotka się z Bidenem” – to odpowiedź na pytanie, czy jest on prawdą, będzie brzmieć zawsze: „to zależy”. Skoro nieoczywiste mogą być najprostsze komunikaty, to jak mamy podchodzić do złożonej, wielokanałowej i wielokontekstowej komunikacji?
Problem leży w tym, że większość tej komunikacji nie jest ani prawdziwa, ani fałszywa. Amerykański filozof Harry Frankfurt używał do opisu tego zjawiska pojęcia „bullshit” (w polskim tłumaczeniu książki Frankfurta: „wciskanie kitu”). „Bullshit” to kategoria poza prawdą i fałszem – osoba „wciskająca kit” nie zaprzecza prawdzie (jak robi to kłamca), ponieważ wciskanie kitu nie ma na celu przekazania jakichkolwiek informacji, ale skupienie uwagi na sobie. Wciskany kit stanowią zwykle zdania beztreściowe, których jedyną funkcją jest zaistnienie nadawcy – polityka, dziennikarza, „eksperta” – w świadomości odbiorcy.