Bogusław Chrabota: Grupa Wagnera czyli psy wojny

Co to za kraj, gdzie za najcięższe przestępstwa nie grozi już sprawiedliwa kara, a otrzymuje się karabin do ręki?

Publikacja: 20.01.2023 17:00

Bogusław Chrabota: Grupa Wagnera czyli psy wojny

Foto: Fotorzepa, Maciej Zieniewicz

Andrzej Łomanowski pisze w „Rzeczpospolitej”, że multimiliarder Jewgienij Prigożyn już od lipca osobiście odwiedza rosyjskie łagry i więzienia, by rekrutować do swojej Grupy Wagnera. Interesują go ponoć wyłącznie bandyci i mordercy, jak choćby Michaił Popkow, seryjny morderca z Angarska na Syberii, który ma na sumieniu 80 morderstw młodych kobiet. Skazany na podwójne dożywocie odsiaduje swój wyrok w Irkucku, gdzie w sprawie przyjęcia oferty Prigożyna przepytała go lokalna prasa. Popkow wyraził zainteresowanie, choć zastrzegł, że wolałby wyjść z więzienia wiosną, bo strasznie boi się mrozów. A więzienie, choć – jak wiadomo – pensjonat z basenem to nie jest, gwarantuje przynajmniej ciepły kąt i miskę gorącej zupy.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Ryzyka dla biologicznego bytu narodu

Nie wiadomo, jak sprawa się skończy, niemniej za szczęśliwą dla Popkowa finalizacją negocjacji z wagnerowcami przemawiają jego niebudzące wątpliwości osobiste kwalifikacje. Jest wielokrotnym mordercą, i choć nie był bandytą, potrafi posługiwać się bardziej skomplikowaną bronią niż siekiery i śrubokręty, którymi pozbawiał życia swoje ofiary. Całe lata spędził bowiem w milicji, przeszedł przeszkolenie ogniowe, dzięki czemu może być na froncie skuteczniejszy niż zwykli gwałciciele czy matkobójcy. Wiemy więc, co na tym zyskają Prigożyn i matuszka Rosja: wykwalifikowaną siłę zbrojną. A co Popkow? Po pierwsze zwolnienie z więzienia, unieważnienie wyroku i zatarcie skazania. Po wtóre 100 tys. rubli miesięcznie podczas sześciomiesięcznego kontraktu i 100 tys. rubli ekstra po powrocie do domu. Kontrakt będzie mógł powtórzyć, o ile – rzecz jasna – przeżyje. A z tym jest już gorzej.

A ci, co nie przeżyją, przestają po prostu być problemem; niektórych chowa się na wagnerowskich cmentarzach, innych spala w przyfrontowych krematoriach, a nielicznym zasłużonym funduje się pamiątkowe tablice w miastach, skąd pochodzą.

Dziś główna areną zaangażowania wagnerowców jest Donbas. Walczy tam dwie trzecie z zatrudnionych najemników. Śmiertelność wśród tej zgrai jest ogromna. Szacuje się, że zaangażowania bojowego nie przeżywa dwóch na trzech zmobilizowanych. Ci, co są w stanie przetrwać, dostają obiecane frukta. A ci, co nie przeżyją, przestają po prostu być problemem; niektórych chowa się na wagnerowskich cmentarzach, innych spala w przyfrontowych krematoriach, a nielicznym zasłużonym funduje się pamiątkowe tablice w miastach, skąd pochodzą. Śmierć psów wojny na froncie jest zresztą dla Prigożyna rozwiązaniem najwygodniejszym; zabici spadają z listy płac, a matuszka pozbywa się ludzkiego śmiecia. Byle przedtem wypełnili zadania bojowe; to istota rzeczy.

Co mówią te fakty o pogrążonej w wojnie Rosji? Przede wszystkim dowodzą jej totalnej demoralizacji. Bo – mimo iż w wielu wojnach walczyli najemnicy – realnie konflikt wojenny wygrywa (bądź przegrywa) regularna armia. Jeśli statystycznie więcej jest na froncie najemników, jasno widać, że państwo nie radzi sobie z zaciągiem regularnych oddziałów. Rekrutacja wagnerowców obnaża przy okazji cały system. Bo przecież to instytucje państwa, w tym służba penitencjarna Rosji, są odpowiedzialne za typowanie kandydatów i kontraktację do grupy Wagnera. To urzędnicy państwowi wypuszczają ich – mimo wyroków – z więzień, zacierają przewiny i wygumkowują z rejestrów skazanych. To nikt inny jak kremlowscy urzędnicy kontraktują kolejne grupy do walki na froncie i wypychają kieszenie Prigożyna tłustymi plikami dolarów (przecież nie rubli) za usługę wojenną. A co najpodlejsze, kontrakty zwalniają Kreml z odpowiedzialności za zbrodnie, których na tej wojnie pełno. Jeśli kiedyś, po szczęśliwym zakończeniu konfliktu, dojdzie do procesów, kontraktorzy z Kremla będą mogli bezradnie rozłożyć ręce; wszak to nie regularna armia. To prywatni najemnicy, których nie obowiązują konwencje. Jeśli ktoś za nich odpowiada, to co najwyżej pracodawca. I niech świat ściga wtedy Prigożyna, choćby w głębiach oceanu.

Jak liczna jest Grupa Wagnera? Zachodni eksperci szacują, że prywatne siły zbrojne „kucharza Putina” liczą nie mniej niż 40 tys. najemników. Walczą nie tylko na frontach Ukrainy, ale również w Syrii, Mali i Republice Środkowoafrykańskiej. Mimo iż masowo giną, jeden z większych na świecie rezerwuarów mięsa armatniego, czyli rosyjski system penitencjarny, wciąż efektywnie zaopatruje Grupę Wagnera w kolejne zaciągi. Pewnie to studnia bez dna.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Samotność Andrzeja Dudy

Trudno jest wolnemu światu walczyć z tą zarazą. Jedyne, na co można liczyć, to błyskawicznie postępująca degradacja moralna Rosji – kraju, gdzie za najcięższe przestępstwa nie grozi już sprawiedliwa kara, a otrzymuje się karabin do ręki. Kraju, gdzie zaczynają rządzić bandyci. Dodatkową otuchę podpowiada historia; rozhuśtanie moralne państwa kończy się zazwyczaj wewnętrznym wybuchem, totalną wojną wszystkich z wszystkimi. Pewnie to przyszłość putinowskiej Rosji. Na szczęście czy nieszczęście Rosji oraz świata – nie wiem – pewnie już nieodległa.

Andrzej Łomanowski pisze w „Rzeczpospolitej”, że multimiliarder Jewgienij Prigożyn już od lipca osobiście odwiedza rosyjskie łagry i więzienia, by rekrutować do swojej Grupy Wagnera. Interesują go ponoć wyłącznie bandyci i mordercy, jak choćby Michaił Popkow, seryjny morderca z Angarska na Syberii, który ma na sumieniu 80 morderstw młodych kobiet. Skazany na podwójne dożywocie odsiaduje swój wyrok w Irkucku, gdzie w sprawie przyjęcia oferty Prigożyna przepytała go lokalna prasa. Popkow wyraził zainteresowanie, choć zastrzegł, że wolałby wyjść z więzienia wiosną, bo strasznie boi się mrozów. A więzienie, choć – jak wiadomo – pensjonat z basenem to nie jest, gwarantuje przynajmniej ciepły kąt i miskę gorącej zupy.

Pozostało 86% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi