W 1981 roku Polska nuciła „Wejdą? Nie wejdą” i oczywiście chodziło o wojska sowieckie, które zresztą tak czy owak już były rozmieszczone w Polsce na mocy umów z 1956 roku. Oficjalnie miało ich nie być więcej niż 66 tys., ale liczba nie miała większego znaczenia, skoro za zachodnią granicą stacjonowało około pół miliona żołnierzy Armii Czerwonej. W kontekście antyniemieckiej histerii dominującej dziś w niektórych środowiskach należy tu dodać, że to nie były Niemcy ani Angeli Merkel, ani Olafa Scholza, a Leonida Breżniewa, i mimo że wówczas NRD – Niemiecka Republika Demokratyczna – uchodziła za najwierniejszego sojusznika ZSSR, to rozpadła się w 1989 roku, jakby jej nigdy nie było.
Czytaj więcej
Nasza kultura nie pozwala psychopatów karać, czy izolować prewencyjnie, ale nakazuje to robić po ukazaniu przez nich prawdziwego oblicza.
Nigdy nie dosyć przypominania, że sowiecki blok i sam Związek Sowiecki rozpadły się na skutek wielu różnych współistniejących sił od- i dośrodkowych i niepokonana Armia Czerwona wycofywała się prawie bez przelania krwi. Warto też przypomnieć, że ta właśnie Armia Czerwona wychodziła z okupowanych państw i swoich republik, które ogłosiły niepodległość w różnych okresach w zależności od determinacji nowych władz. Demokratycznie wybrane w wolnych wyborach rządy Czechosłowacji i Węgier wynegocjowały wycofanie ostatnich żołnierzy sowieckich już w czerwcu 1991 roku; Abulfaz Elchibey, wybrany w wolnych wyborach prezydent Azerbejdżanu, wymusił na Borysie Jelcynie wycofanie ostatniej dywizji w maju 1993 roku i chociaż zapłacił za to puczem kilka tygodni później, to nie było już mowy o powrocie żołnierzy sowieckich czy rosyjskich na terytorium jego kraju (z wyjątkiem tzw. sił pokojowych rozmieszczonych w 2021 roku na terenie Górskiego Karabachu). Armia Federacji Rosyjskiej wprawdzie bardzo niechętnie, ale ewakuowała się z Litwy 31 sierpnia 1993. Z Polski ostatni żołnierze rosyjscy wyszli jednak dopiero prawie trzy tygodnie później.
Nigdy nie dosyć przypominania, że sowiecki blok i sam Związek Sowiecki rozpadły się na skutek wielu różnych współistniejących sił od- i dośrodkowych i niepokonana Armia Czerwona wycofywała się prawie bez przelania krwi.
Dzisiaj, po prawie roku najbardziej nieudanej kampanii wojskowej od czasów Napoleona, świat zadaje sobie pytanie, czy Rosja padnie, czy nie padnie. Samo pytanie ma wiele podpytań: czy padnie Rosja Putina, czy rozpadnie się Federacja Rosyjska? Jeśli Federacja, to na jakie części? Czy etnicznie czysta, choć terytorialnie zmniejszona Rosja będzie groźniejsza niż ta dzisiejsza? Czy będzie to powolne konanie pociągające za sobą nowe tysiące ofiar, czy też któregoś dnia przeczytamy coś w rodzaju oświadczenia białowieskiego o końcu Związku Sowieckiego? Była wojna, ale jej już nie ma, więc nie ma o czym mówić.