Należy do pokolenia, które nie musi już dla kariery zmieniać całego życia. Léa Seydoux ma agentów we Francji i w Stanach, przelatuje przez ocean, by zagrać dziewczynę Bonda, i wraca do Paryża, gdzie ma dom, męża, dziecko i gdzie czekają na nią scenariusze skromnych, artystycznych filmów. W dobie szybkich podróży, a gdy pierwsze próbne zdjęcia można wysyłać przez internet i spotykać się na wideokonferencjach, tak funkcjonują najbardziej wzięci aktorzy Europy. Są wśród nich również Polacy, choćby Joanna Kulig, Tomasz Kot czy Marcin Dorociński.
Blichtr sławy? To też już nie dla nich. Léa Seydoux bardziej przypomina „kobietę pracującą” niż gwiazdy w dawnym stylu. Owszem, występuje w kampanii Louisa Vuittona. Ale w czasie wywiadów, niemal bez makijażu, ubrana w dżinsy i koszulę dziadka, pytana o tę reklamę, rzuca dziennikarzom: „No, dobrze, napiszcie, że mam apaszkę Vuittona”.
Nie ukrywa, że kocha Cannes, w którym bywa niemal w każdym roku. Podczas ostatniego festiwalu Léa Seydoux promowała tu dwa swoje filmy. W horrorze science fiction Davida Cronenberga „Zbrodnie przyszłości” była chirurgiem wycinającym wyrastające w ciele jej partnera-artysty zbędne organy, co stawało się performansem dla widzów, a jemu zastępowało przeżywany podczas seksu orgazm. W zrealizowanym przez Mię Hansen-Love „Pięknym poranku”, który wszedł właśnie na ekrany polskich kin, zagrała kobietę, która musi pogodzić się z odchodzeniem ojca.
– Zwykle proponowano mi role kobiet, które były morderczyniami, alkoholiczkami albo przedmiotem pożądania. Tym razem chyba po raz pierwszy wcieliłam się w osobę, z którą wielu widzów może się identyfikować. Jej emocje znamy z życia. Sandra to samotna matka, córka mierząca się z odchodzeniem ojca. Po latach uśpienia budzi się uczucie i radość z seksu. Moja bohaterka przeżywa chwile rozpaczy i szczęścia, ale jest w tym wszystkim bardzo zwyczajna – opowiadała mi aktorka.
Reżyserka Mia Hansen-Love w okresie pandemii straciła ojca, który umarł na covid. Ale wcześniej zdiagnozowano u niego degeneracyjną chorobę mózgu. Inteligentny, otoczony książkami człowiek tracił kontakt z rzeczywistością, jeszcze za życia odpływając w niebyt. Hansen-Love napisała scenariusz „Pięknego poranka”, żeby się z nim pożegnać, ale chciała pozostawić widzom nadzieję. Ona sama, gdy jej ojciec umierał, była w ciąży. Wśród rozpaczy przeżywała radość narodzin dziecka. Filmowa Sandra sama wychowuje córkę, ale w najgorszym dla siebie czasie spotyka dawną miłość. Choć mężczyzna jest żonaty, ich uczucie się odradza.