Wczytałam się, w raczej przewidywalną, dyskusję w internecie o tym, czy uderzenie ukraińskich dronów w trzy (do tej pory) bazy na terenie Federacji Rosyjskiej jest eskalacją działań wojennych czy nie. Powszechną definicją eskalacji jest „stopniowe zwiększanie czy potęgowanie czegoś”. Eskalacja ma ogólnie negatywną konotację, mówimy na przykład o eskalacji konfliktu, ale już nie o eskalacji uczuć miłosnych. Ktoś więc w internecie napisał, że Ukraina eskaluje wojnę, a niektórzy poczciwi obrońcy Ukrainy odpowiadali, że Rosja sama zaczęła tę wojnę i ją należy obwiniać o eskalowanie.
Czytaj więcej
Jurij Szuchewycz spędził w gułagach kilkadziesiąt lat. Uważał, że można być patriotą ukraińskim, mówiąc po rosyjsku i nie znając ukraińskiego, ale nie można nim być, będąc komunistą.
A ja na to, że na szczęście Ukraina eskaluje działania wojenne i dzięki temu wojna może skończyć się szybciej i może trochę niższym kosztem. Od zawsze wiadomo, co nie jest dowcipem, że granice Rosji są tam, gdzie Rosja je narysuje (znałam kogoś, kto widział, jak Stalin własnoręcznie rysował modyfikację granicy w Puszczy Białowieskiej). Rosji przez dziesięciolecia udawało się utrzymywać kilka mitycznych tabu. Począwszy od: każdy centymetr rosyjskiej ziemi jest zlany krwią rosyjskich żołnierzy i Rosja będzie broniła tego centymetra do ostatniego mililitra krwi, przez – gdy Rosja atakuje, robi to tylko defensywnie, nigdy ofensywnie; wojny prewencyjne są specjalnością i przywilejem Rosji, wszystkie inne są agresją, a skończywszy na tym, że obecność Rosji w organizacjach międzynarodowych, zwłaszcza w ONZ, są gwarancją pokoju na świecie – usunięcie czy nawet zawieszenie Rosji, czy odebranie jej prawa weta może sprowokować trzecią wojnę światową.
Na umownie rozumianym Zachodzie widać, od zawsze, dysonans poznawczy w stosunku do Rosji, która z kolei – jeśli i ją poddać analizie psychologicznej – przejawia dychotomię myślenia. Zachód wie, tak jak i wiedział w lutym tego roku, że Rosja nie napadła na Ukrainę ze strachu przed NATO i nie była to wojna prewencyjna. Jeśli ktoś jeszcze tak mógł myśleć, to rosyjska taktyka, strategia i język propagandy przed agresją i w pierwszych tygodniach agresji musiały wyprowadzić go z błędu.