Skoro tyle rzeczy w naturze zatacza kręgi, jak na przykład pory roku, to nie można kategorycznie twierdzić, że ewolucja jest, czy zawsze będzie jednokierunkowa, a nie może na przykład przekształcić się w konwolucję, gdzie kiedyś homo erectus zastąpi homo sapiens. Może rozwój człowieczeństwa, tak jak innych rzeczy w naturze, też ma swoje granice? Nie mam na myśli nawet tego, że ludzkość popełni samobójstwo klimatyczne, chociaż piszę te słowa 7 listopada (w zlekceważoną rocznicę rewolucji październikowej) w Waszyngtonie, gdzie dziesięć dni temu było minus 2°C, a dzisiaj plus 26°C.
Od jakiegoś czasu funkcjonuje już pojęcie homo putinus, które chronologicznie przyszło po homo sovieticus, ale ewolucyjnie jest wyraźnym regresem.Pisał o tym już kilka lat temu ukraiński socjolog Igor Jakowenko, twierdząc, że homo putinus został stworzony przez trzy czynniki: telewizję, konsumpcję i całkowite wyeliminowanie jakichkolwiek norm – od prawnych czy moralnych po językowe i naukowe. Jakowenko zwracał uwagę na zachowania, których homo sovieticus by się powstydził, jak jawne donosicielstwo, nawoływanie do przemocy czy demonstracja bogactwa przez elity; homo sovieticus miał bardzo utrudniony dostęp do informacji, był otoczony silną policją polityczną – homo putinus ma dostęp do informacji i chociaż mógłby cieszyć się stosunkową wolnością, woli tkwić w fizycznym i umysłowym niewolnictwie.
Normy językowe też już nie istnieją, wojna jest oczywiście pokojem, a okupacja – wyzwoleniem, ale rosyjska propaganda używa wobec Ukrainy i Ukraińców najordynarniejszych słów z więziennego seksualnego języka, a Rosja i Rosjanie mają być tym jurnym mężczyzną, który uwolni upadłą kobietę z rąk „Gayropy”.
Jakowenko opisywał te antropologiczne cechy homo putinusa niedługo po anszlusie Krymu, a zatem osiem lat przed najazdem rosyjskim na Ukrainę, przed zbrodniami wojennymi dokonywanymi w jawny sposób, przed kampanią propagandową nawołującą do mordowania swoich niedawnych braci i przed publicznym ujawnieniem tak szerokiego poparcia Rosjan dla wojny i samego Putina.
Czytaj więcej
- Władimir Putin obawia się zamachu - stwierdził analityk Siergiej Markow, po tym jak rosyjski prezydent postanowił nie jechać na Bali na szczyt G20.