SBF i FTX. Na skróty do majątku i z powrotem

Upadek cudownego dziecka amerykańskiego biznesu Sama Bankmana-Frieda jest też upadkiem pewnego mitu Doliny Krzemowej. I pokazuje, w jak złą stronę poszedł system finansowania innowacyjnych przedsięwzięć.

Publikacja: 09.12.2022 10:00

SBF i FTX. Na skróty do majątku i z powrotem

Foto: SAUL LOEB/AFP

Na konferencyjnej scenie na Bahamach siedzą ubrani w świetnie skrojone garnitury były prezydent USA Bill Clinton oraz były brytyjski premier Tony Blair. Obok nich – 30-latek z bujną czupryną, w szortach z wieloma kieszeniami i T-shircie. Wygląda to jak scena z komedii w stylu „Kac Vegas”, w której pijany nieudacznik po wieczorze kawalerskim kumpla zaplątuje się na scenę ważnego wydarzenia.

Jest 28 kwietnia 2022 roku. Ów młodzian w krótkich spodenkach, Sam Bankman-Fried, jeszcze przez parę miesięcy będzie uznawany w Stanach za cudowne dziecko przedsiębiorczości. Jego wzlot i upadek to niesamowita historia, w której chcący poświęcić się działalności charytatywnej chłopak odkrywa metodę na zarabianie miliardów. Twierdzi, że zarabiał będzie tylko po to, żeby większość charytatywnie rozdać. Wkrótce, widząc łatwość, z jaką najlepsi na świecie inwestorzy dają mu jeszcze więcej pieniędzy, zamieni się jednak w leniwego i niezbyt dobrego oszusta.

To jednak nie tylko historia jak z filmu. Sejsmiczne fale po upadku giełdy FTX mogą na długo zachwiać Doliną Krzemową i systemem finansowania innowacyjności.

Czytaj więcej

Sztuczna inteligencja na drodze do świadomości

Żyła złota

Sam jest synem dwojga profesorów prawa z Uniwersytetu Stanforda: Josepha Bankmana oraz Barbary Fried. Wychowali go w duchu utylitaryzmu: ostateczną cenzurą wszelkich działań powinna być ich maksymalna użyteczność. Może właśnie dlatego w czasie studiów ich synowi tak bardzo spodobały się poglądy młodego filozofa z Oxfordu Willa MacAskilla, którego poznał podczas jednej konferencji.

MacAskill to założyciel ruchu Effective Altruism, skutecznego altruizmu. Jego intencją jest takie działanie charytatywne, które maksymalizuje niesione dobro. Bankman-Fried podobno chciał poświęcić swoje życie pomocy zwierzętom hodowanym na farmach. MacAskill przekonał go, że zrobi lepiej, jeśli znajdzie świetnie płatną pracę, dzięki której będzie w stanie przekazać miliony na pomoc w wybranych przez siebie dziedzinach.

Bankman-Fried dokładnie tak uczynił. Jednak po krótkim epizodzie pracy w funduszu inwestycyjnym, podczas którego podobno połowę swojego wynagrodzenia faktycznie oddawał na cele charytatywne, postanowił zatrudnić się w centrali Effective Altruism. Mając parę tygodni przerwy przed rozpoczęciem tej pracy, zainteresował się kryptowalutami. Jego wykształcony już inwestorski nos przykuła tzw. premia kimchi: bitcoin w Azji był nawet o kilkadziesiąt procent droższy niż w USA. Na tej różnicy można było więc solidnie zarobić. Z pomocą osób zaangażowanych w Effective Altruism dokonał pierwszych transakcji.

Niemal z dnia na dzień zniknął Sam, pojawił się SBF, jak zaczął siebie nazywać. Bankman-Fried wszedł w świat kryptowalut późno, za to wyważając drzwi. Zanim „premia kimchi” zmniejszyła się do niezauważalnej różnicy, zdobył milionowy majątek. Założył fundusz inwestycyjny Alameda Research, który kontynuował inwestycje w kryptowaluty.

Jego ambicje sięgały jednak dalej. Poszukiwał nowej żyły złota, a wiadomo, że na zmiennych rynkach kryptowalut najpewniej zarabiają giełdy. To platformy, na których można wymienić tradycyjną walutę i handlować tą krypto, uiszczając niewielkie opłaty za każdą transakcję.

W 2019 roku Bankman-Fried założył FTX. Szybko pozyskał inwestorów. Znalazła się wśród nich Sequoia, jeden z najbardziej renomowanych funduszy venture capital z Doliny Krzemowej. Giełda rosła jak na drożdżach, szczególnie że trafiła na kryptowalutowy boom lat pandemicznych. SBF dbał przy tym o wizerunek i polityczne oparcie. Stał się drugim największym darczyńcą w kampanii wyborczej Joe Bidena w 2020 roku i największym w kampanii Partii Demokratycznej przed niedawno zakończonymi tzw. połówkowymi wyborami do Kongresu. Giełda Bankmana-Frieda została sponsorem koszykarskiego zespołu Miami Heats, którego halę nazwano FTX Arena. Budowie wiarygodności Sama służyły też takie wydarzenia, jak wspomniana konferencja o kryptowalutach na Bahamach, w której na jego zaproszenie uczestniczyli Clinton i Blair.

Czytaj więcej

Michał Boni. Dotknęła nas bezradność obywatelska

To był tylko piar

Problem w tym, że od końca roku 2021 kryptowaluty radzą sobie o wiele gorzej: kurs bitcoina w szczycie osiągnął niemal 70 tysięcy dolarów, ostatnio spadł do 16 tysięcy. Mniej też osób handluje: na siostrzanym dla kryptowalut rynku NFT w pewnym momencie odnotowywano spadek transakcji o ponad 90 procent w porównaniu z najlepszymi miesiącami.

Przez większość roku wydawało się, że to jednak nie zachwiało majątkiem Bankmana-Frieda ani giełdą FTX. Do czasu. 2 listopada 2022 roku wyciekły informacje o stanie finansów Alameda Research, wspomnianej już innej firmy Bankmana-Frieda. Okazało się, że fundusz ten skupił emitowaną przez giełdę Sama kryptowalutę FTT o wartości 3,6 miliarda dolarów. Wywołało to podejrzenia, że Alameda sztucznie pompuje kurs.

Wtedy do gry wkroczył Changpeng Zhao (znany pod akronimem CZ), główny rywal Sama Bankmana-Frieda, właściciel konkurencyjnej giełdy Binance. Początkowo zainwestował w rozwój FTX, za co otrzymał swoją porcję waluty FTT. Później panowie zaczęli rywalizować – Bankman-Fried miał lobbować w USA za uderzającymi w Binance regulacjami rynku kryptowalutowego.

W kryzysowym momencie na początku listopada Changpeng Zhao zagroził sprzedaniem swoich FTT, dzieląc się złymi przeczuciami co do giełdy rywala. A to wywołało rynkową panikę. Ludzie mający na swoich kontach w portalu FTX pieniądze zaczęli je na gwałt wypłacać. Giełda wstrzymała możliwość wypłaty, co tylko zwiększyło obawy, że jest niewypłacalna.

Binance nieoczekiwanie wyszło z propozycją wykupienia padającej giełdy. Po zajrzeniu w księgi firmy Sama Bankmana-Frieda CZ stwierdził, że wycofuje się z transakcji. SBF nie miał wyjścia i zgłosił wniosek o upadłość giełdy.

Z szafy zaczęły wypadać trupy. Syndykiem upadłościowym firmy został John J. Ray III, który wcześniej likwidował wielki koncern energetyczny Enron, upadły w wyniku gigantycznych oszustw księgowych. Po wejściu do FTX powiedział: „W mojej 40-letniej praktyce nigdy nie widziałem takiej porażki struktury korporacyjnej i całkowitego braku informacji finansowych”. FTX podobno „pożyczyła” 10 miliardów dolarów zdeponowanych przez klientów funduszowi Alameda Research. W wywiadzie dla programu „Good Morning America” w telewizji ABC już po wybuchu afery Bankman-Fried nie zaprzeczył temu. Pojawiły się też podejrzenia, że temu samemu funduszowi giełda sprzedawała tokeny FTT „pod stołem”, przed pojawieniem się ich na rynku.

Księgowość giełdy właściwie nie istniała, była luźnym zapisem nieistniejącej rzeczywistości. Już po ogłoszeniu bankructwa ktoś włamał się do systemów i gwizdnął z kont FTX pieniądze.

Bankman-Fried jest na tyle szczery, a może wręcz bezczelny, że cały czas udziela się publicznie. W końcu listopada wystąpił na konferencji w Nowym Jorku. We wspomnianym programie „Good Morning America” najpierw łaskawie przyznał, że „ludzie stracili dużo pieniędzy i zasługują na odpowiedź, co się stało, dlaczego, i kto za co odpowiada”. Potem wprost stwierdził, że powinien był codziennie spędzać trochę czasu, kontrolując finanse swojej firmy. W podcastach opowiadał kiedyś, że wyróżniającą go umiejętnością jest „zarządzanie ryzykiem”. Tymczasem w telewizyjnym wywiadzie przyznał: „nie poświęcałem czasu i wysiłku na to”. Innymi słowy, nie wykonywał pracy, za którą prezesi firm dostają tak grube pliki banknotów.

W udzielonym w prywatnych wiadomościach na Twitterze wywiadzie dla portalu Vox zapytany o to, czy naprawdę chciał wprowadzać dobre regulacje dla kryptowalut, odpowiedział: „taaa, to był tylko piar. Chrzanić regulacje, one tylko czynią wszystko gorszym, a nie chronią klientów”. Odnosząc się do swoich wcześniejszych wypowiedzi o tym, że w biznesie warto być etycznym, stwierdził z kolei: „chłopie, te wszystkie głupoty, które naopowiadałem, nie są prawdą. (…) Musiałem taki być, na tym budowana jest reputacja”.

Choć przyznać trzeba, że widzimy kogoś, kto po spektakularnym upadku przynajmniej się nie ukrywa. W tym względzie SBF pozytywnie wyróżnia się na tle takich gwiazd, jak modelka Gisele Bündchen, futbolista Tom Brady i koszykarz Stephen Curry, które nakłaniały do inwestowania w FTX, a teraz zapadły się pod ziemię.

Czytaj więcej

Wojna wygrywana na TikToku

Oj, naiwni

Upadek FTX wywołał kolejne wstrząsy na rynkach kryptowalut oraz wśród firm i funduszy z branży. Najciekawsze jest jednak piętno, jakie ta historia może odcisnąć na zachodnim modelu finansowania innowacji.

Na stronie Sequoia Capital, dotąd jednego z najbardziej szanowanych funduszy inwestycyjnych w Dolinie Krzemowej, do niedawna znajdował się profil Sama Bankmana-Frieda. Sequoia, co już wiemy, przekazała 30-letniemu SBF fundusze na rozkręcenie giełdowego interesu. Jej menedżerowie byli ewidentnie dumni z odkrycia kolejnej osoby z „genem innowatora”, takiej, która patrzy poza horyzont. W końcu to wokół takich postaci Dolina Krzemowa zbudowała swoją mitologię.

W opublikowanym na stronie funduszu portrecie Sama Bankmana-Frieda był opis jego „pitch”, zdalnej prezentacji przed partnerami z Sequoi, decydującej o podjęciu przez nich decyzji o inwestycji. Fundusz opisuje, jak to SBF zachwycił zgromadzonych partnerów rozmachem swej wizji: FTX miała stać się więcej niż giełdą kryptowalut. Miała stać się miejscem, w którym każdy człowiek na naszej planecie będzie ze swoimi pieniędzmi mógł zrobić wszystko – od kupna banana zaczynając. Tak liczna grupa docelowa wywołała zachwyty inwestorów.

Dalej opis jest jeszcze bardziej zaskakujący. Oto okazuje się, że prezentując swe plany menedżerom Sequoi, Sam Bankman-Fried równocześnie grał ze znajomymi w internecie w grę „League of Legends”. W portrecie stało się to argumentem za potwierdzeniem geniuszu SBF, kolejnego nadczłowieka z Doliny Krzemowej, który w jednej i tej samej chwili oczarowuje najbardziej doświadczonych inwestorów i pyka w internecie z kumplami. W końcu jeśli poświęcając połowę uwagi grze, a tylko połowę prezentacji, mógł zdobyć miliony, to czego dokonałby, skupiając 100 procent mocy swojego mózgu na jednej czynności?

Po upływie pewnego czasu widać, że menedżerowie funduszu ulegli raczej chęci dostrzeżenia nadludzkiego geniusza przedsiębiorczości, a nie dokonali porządnej oceny jego umiejętności. SBF po prostu miał na tyle dobre CV, że mógł nawinąć dowolny makaron na uszy i dostać miliony na zrealizowanie wizji, za którą nie stały biznesowe argumenty.

Fundusze venture capital chwalą się swoją wiedzą i wyczuciem, pozwalającymi znaleźć wizjonerów. Problem w tym, że w ostatnich latach nader często się mylą. Adam Neumann, założyciel start-upu WeWork, który w 2019 roku spektakularnie implodował tuż przed potencjalnie największym debiutem giełdowym w historii USA, został okryty czasową niesławą. Dziś jednak ponownie zdobywa pieniądze i zakłada kolejną działalność. Elizabeth Holmes, której urządzenie wykonujące badania krwi okazało się ani przez chwilę nie dawać nawet nadziei na działanie, właśnie usłyszała wyrok 11 lat więzienia. Trzecim asem w tej talii staje się Sam Bankman-Fried.

Fundusze mogą to zignorować, w końcu kapitał wysokiego ryzyka zakłada, że jakieś 90 procent inwestycji się nie uda, lecz pozostałe 10 procent pozwoli dobrze zarobić. Tyle że przykład grającego w „League of Legends” Sama pokazuje, że sam fundament systemu finansowania start-upów jest kruchy. Fundusze VC, inaczej niż za swoich początków, nie są dziś zainteresowane dogłębnym sprawdzaniem firm, wspólnym ich rozwojem wraz z założycielami. Ich obsesją jest przelanie pieniędzy i zbudowanie planu korzystnego finansowo wyjścia z inwestycji (ang. exit) po paru latach, żeby zwrócić pieniądze inwestorom, którzy się na fundusz zrzucili, takim jak fundusze emerytalne, i samemu zarobić.

Pierwszy wielki inwestor Doliny Krzemowej Arthur Rock sam parę lat temu otwarcie krytykował tę zmianę: „Mają prawdziwy problem z tym, że muszą dowieźć rezultaty dla inwestorów instytucjonalnych. Na zyski i straty patrzą dzień po dniu. (…) Muszą więc sprzedawać swoje udziały albo wejść ze spółką na giełdę. Zawsze muszą patrzeć, gdzie jest ich exit. Ja nigdy nawet nie myślałem o wyjściu ze spółek. Mnie interesowała budowa firm”. Nie tylko w kwestii horyzontu inwestycji były to inne czasy – pierwszą inwestycją Arthura Rocka było wydanie pieniędzy na firmę, która stworzyła ratujący ludzkie życie defibrylator.

Sequoia w końcu zdjęła portret SBF ze swojej strony, dostrzegając chyba, że nie stawia jej w najlepszym świetle. Złe inwestycje można łatwo skreślić w księgach rachunkowych. O wiele trudniej będzie się pozbyć łatki naiwniaka, którego na grube miliony naciągnął beztroski młodzieniec.

Zmienia się też na naszych oczach wizerunek przedsiębiorców. Z każdym kolejnym przykładem zakochanego w sobie oszusta, który wartości społeczne traktuje wyłącznie jako element piaru, narasta nieufność wobec nowych miliarderów. Opinii publicznej trudniej będzie sprzedać kolejnego „efektywnego altruistę”. Pytanie, czy możliwy jest jeszcze powrót do źródeł, tych reprezentowanych przez Arthura Rocka: budowania firm, a nie majątków.

Bartosz Paszcza

Analityk danych, autor podcastu ScepTech, ekspert Klubu Jagiellońskiego w dziedzinie nowych technologii.

Na konferencyjnej scenie na Bahamach siedzą ubrani w świetnie skrojone garnitury były prezydent USA Bill Clinton oraz były brytyjski premier Tony Blair. Obok nich – 30-latek z bujną czupryną, w szortach z wieloma kieszeniami i T-shircie. Wygląda to jak scena z komedii w stylu „Kac Vegas”, w której pijany nieudacznik po wieczorze kawalerskim kumpla zaplątuje się na scenę ważnego wydarzenia.

Jest 28 kwietnia 2022 roku. Ów młodzian w krótkich spodenkach, Sam Bankman-Fried, jeszcze przez parę miesięcy będzie uznawany w Stanach za cudowne dziecko przedsiębiorczości. Jego wzlot i upadek to niesamowita historia, w której chcący poświęcić się działalności charytatywnej chłopak odkrywa metodę na zarabianie miliardów. Twierdzi, że zarabiał będzie tylko po to, żeby większość charytatywnie rozdać. Wkrótce, widząc łatwość, z jaką najlepsi na świecie inwestorzy dają mu jeszcze więcej pieniędzy, zamieni się jednak w leniwego i niezbyt dobrego oszusta.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi