Michał Szułdrzyński: Bibi powrócił

Opozycja w Polsce powinna przeanalizować powrót Netanjahu. Koalicja jego przeciwników upadła, bo łączyła ją tylko niechęć do lidera izraelskiej prawicy.

Publikacja: 25.11.2022 17:00

Michał Szułdrzyński: Bibi powrócił

Foto: materiały prasowe

Wielki powrót Beniamina Netanjahu to efekt nie tylko zwycięstwa jego partii, ale również mocnego przesunięcia się izraelskiej polityki w prawo. Oczywiście, ma to związek z lokalnymi warunkami politycznymi. Po zeszłorocznej wojnie z Hamasem, który ostrzeliwał terytorium Izraela rakietami, co spowodowało po raz pierwszy tak duże napięcia – łącznie z ulicznymi zamieszkami – między izraelskimi Arabami a Żydami, wiatru w żagle dostała nacjonalistyczna prawica. Do Knesetu dostali się kandydaci wprost odwołujący się do kahanizmu – zdelegalizowanej 40 lat temu partii Kach głoszącej żydowski supremacjonizm.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Marsz Niepodległości, patriotyzm lęku

Zdaniem znawców tamtejszej sceny politycznej wzmocnienie skrajnej prawicy było konsekwencją radykalizowania się Netanjahu. Gdy w czerwcu 2021 r. stracił stanowisko premiera, Bibi – jak nazywany jest w Izraelu – już jako lider opozycji skupił się na utrzymaniu władzy w swej partii Likud. Tłumił wewnętrzne bunty i mobilizał wyborców coraz bardziej radykalną retoryką – np. ostrzegając przed fałszerstwami wyborczymi w okręgach zamieszkanych przez Arabów. Na jego korzyść działało również to, że jedynym spoiwem koalicji rządowej była chęć odsunięcia Netanjahu od władzy. Koalicja złożona z lewicy, liberałów, prawicy i partii arabskich przetrwała tylko rok. I choć największa siła opozycji, czyli partia lidera antynetanjahowskiego sojuszu Yaira Lapida, zwiększyła stan posiadania o jedną trzecią, to doskonały wynik partii religijnych i skrajnie nacjonalistycznych dał teraz władzę Bibiemu. Toczą się przeciw niemu postępowania o korupcję, ale dla jego zwolenników to „atak lewactwa” prześladującego prawicę.

Tłumił wewnętrzne bunty i mobilizał wyborców coraz bardziej radykalną retoryką – np. ostrzegając przed fałszerstwami wyborczymi w okręgach zamieszkanych przez Arabów. Na jego korzyść działało również to, że jedynym spoiwem koalicji rządowej była chęć odsunięcia Netanjahu od władzy.

Z pewnością drogę Netanjahu obserwuje jego polityczny przyjaciel Donald Trump, który właśnie – dwa lata po przegranej – ogłosił, że zamierza się ubiegać o reelekcję. W Partii Republikańskiej trwa zacięta wojna między jego stronnikami i przeciwnikami. Bo Trump również uważa, że trzeba radykalizować polityczny przekaz. Dlatego twierdzi, że wybory z 2020 r. sfałszowano. I choć toczą się przeciw niemu postępowania o wywiezienie z Gabinetu Owalnego tajnych dokumentów, choć FBI i komisja Kongresu badają, na ile Trump odpowiada za atak na Kapitol 6 stycznia 2021 r., dla jego zwolenników to też tylko dowód na „atak lewactwa”.

Tyle że akurat w ostatnich wyborach, tzw. połówkowych, kandydaci popierani przez Trumpa się nie popisali. Wbrew oczekiwaniom republikanów nie odnieśli druzgoczącego zwycięstwa, a jako przyczynę wskazuje się właśnie trumpizm w jego radykalnej wersji. Jednak system wyborczy w USA jest zupełnie inny niż izraelski, więc wnioski trzeba wyciągać ostrożnie.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Musk i rządy nad ludzkością

Również opozycja w Polsce powinna przeanalizować powrót Netanjahu. Wyzwaniem dla niej może okazać się nie tyle pokonanie Jarosława Kaczyńskiego, ile utrzymanie później władzy. Koalicja składająca się z PSL, Polski 2050, Lewicy i KO nie będzie zbyt spójna, a naprzeciw siebie będzie miała zwarty obóz PiS – o ile Kaczyńskiemu uda się zachować integralność po ewentualnych przegranych wyborach. Paradoksalnie przegrana może Kaczyńskiego wzmocnić, bo nikt inny nie ma takiej charyzmy, by utrzymać jedność prawicy. Logika będzie wówczas pchać PiS ku radykalizacji. Do sierpnia 2025 r. prezydentem pozostanie Andrzej Duda, który będzie wspierać prawicową opozycję. W tej sytuacji wariant rozpadu antypisowskiej koalicji i triumfalny powrót Kaczyńskiego mogą przebiec według scenariusza właśnie ćwiczonego w Izraelu.

Wielki powrót Beniamina Netanjahu to efekt nie tylko zwycięstwa jego partii, ale również mocnego przesunięcia się izraelskiej polityki w prawo. Oczywiście, ma to związek z lokalnymi warunkami politycznymi. Po zeszłorocznej wojnie z Hamasem, który ostrzeliwał terytorium Izraela rakietami, co spowodowało po raz pierwszy tak duże napięcia – łącznie z ulicznymi zamieszkami – między izraelskimi Arabami a Żydami, wiatru w żagle dostała nacjonalistyczna prawica. Do Knesetu dostali się kandydaci wprost odwołujący się do kahanizmu – zdelegalizowanej 40 lat temu partii Kach głoszącej żydowski supremacjonizm.

Pozostało 86% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi