Joanna Szczepkowska: Układanie się z mordercą

„Obyśmy się pięknie różnili” – takie życzenie można usłyszeć albo przeczytać w wielu dyplomatycznych przemowach. Dzisiaj, w dobie hejtu i zatarcia granic kultury dyskusji, piękne różnice są rodzajem iluzorycznej mgły.

Publikacja: 14.10.2022 17:00

Joanna Szczepkowska: Układanie się z mordercą

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Inna rzecz, że trudno się pięknie różnić w sprawach światopoglądowych, jak np. aborcja. Można oczywiście argumentować za pomocą pięknych fraz, jednak kiedyś muszą zapaść takie, a nie inne, decyzje prawne. A wtedy do głosu dochodzą emocje na poziomie odpowiadającym wadze problemu.

Czytaj więcej

Joanna Szczepkowska: Nowe pokolenia, całkiem nowi ludzie

Piszę to dlatego, że chciałabym się odnieść do ostatnich wypowiedzi Bronisława Komorowskiego. Krytycznie, emocjonalnie, ale jednocześnie z taką kulturą, na jaką on sam zasługuje. Bo jest coś wyjątkowo paskudnego w brutalności, z jaką traktują go internauci z różnych opcji politycznych.

Ja sama mam trudną historię związaną z poparciem dla byłego prezydenta. Bardzo dobrze pamiętam dzień 13 maja 2015 roku, kiedy zdecydowałam się opublikować list, w którym zrezygnowałam z udziału w komitecie poparcia Bronisława Komorowskiego na prezydenta RP. Nie był to łatwy dzień. Dobrze wiedziałam, że będzie dla mnie w jakiś sposób graniczny, a wiele osób się obrazi. Dostałam też wiele słów wsparcia, na które od razu odpowiedziałam: „Dziękuję za gratulacje, ale nie mogę ich przyjąć. Moja rezygnacja z Honorowego Komitetu nie ma nic wspólnego z PiS-em ani z PO. Wycofuję nazwisko z Komitetu Honorowego Komorowskiego, bo nie podoba mi się już tak ten kandydat, żebym mogła go publicznie popierać. To honor, a nie polityka”.

Piszę to dlatego, że chciałabym się odnieść do ostatnich wypowiedzi Bronisława Komorowskiego. Krytycznie, emocjonalnie, ale jednocześnie z taką kulturą, na jaką on sam zasługuje. Bo jest coś wyjątkowo paskudnego w brutalności, z jaką traktują go internauci z różnych opcji politycznych.

Czy powinnam była tak zrobić, zwłaszcza że należę do zdecydowanych przeciwników PiS-u? To był koniec pierwszej tury wyborów i początek drugiej. Gdybym miała jednym słowem określić to, co czułam w czasie tej kampanii, byłoby to słowo „wstyd”. Wstydziłam się nie tylko różnych decyzji Komorowskiego oraz nie tylko jego słynnej odpowiedzi na pytanie chłopaka, zadane na ulicy, jak ma żyć, która świadczyła o braku znajomości realiów naszego kraju. Nie tylko nagłych zmian decyzji czy objadania się czekoladowym orłem, co w wypadku konserwatywnego liberała zakrawało na groteskowy performans. Najgorsze było to rozleniwienie, brak woli walki. Spotkania przedwyborcze w godzinach porannych, kiedy potencjalni wyborcy byli w pracy, nieprzemyślane hasła, jakaś ogólna senność, ospałość.

Wtedy chciałam być czymś w rodzaju budzika, potrząsnąć tymi uśpionymi doradcami. Do dzisiaj zbieram żniwo tamtej decyzji i właściwie już skłonna byłam przepraszać, uznać to za wielki błąd, ale nie zrobiłam tego, a w obliczu ostatnich wypowiedzi Bronisława Komorowskiego myślę, że słusznie. Nie odnoszę się do słów na temat aborcji i krytyki Donalda Tuska, który mówił o konieczności liberalizacji aborcyjnego prawa. Skoro Komorowski chce budować opcję konserwatywną na gruncie idei demokratycznych, to ma do tego prawo, choć oczywiście pozostaje pytanie o skuteczność polityczną takiego przedsięwzięcia.

To wszystko mieści się w walce politycznej o takie czy inne wartości. Nie mogę jednak słuchać obojętnie słów o konieczności układania się z Putinem. Rozumiem, że stawką jest nasze życie, że zagrożenie bronią jądrową wszystkim nam zaprząta głowy i burzy spokój. Ale jak miałby wyglądać taki układ pokojowy? Pomysł na układanie się z mordercą i protekcjonalne słowa o „prężeniu mięśni” przez Wołodymyra Zełenskiego budzą mój sprzeciw. Jak to możliwe, że ktoś, kto siedzi w polityce tyle lat, może jeszcze wierzyć w moc prawną jakichkolwiek układów z Putinem. Czy wojna w Ukrainie jest prowadzona zgodnie z jakimś prawem wojennym? Jak miałby wyglądać akt ugody, którego wiarygodność pozwoliłaby światu odetchnąć, stwierdzić bezwzględne zakończenie tego koszmaru? Czy tego rodzaju słowa nie są ciągiem dalszym letargu, jaki doprowadził do klęski w 2015 r.?

Czytaj więcej

Joanna Szczepkowska: Niepewna książka „na prąd”

Czytam o konieczności układania się i myślę, co by było, gdyby autor tych słów był dzisiaj prezydentem? Czy Polska mówiłaby Ukrainie: „Nie pręż muskułów”? Nie przyjmuję też brutalnych argumentów o „dziadersach”, o emeryturach politycznych i o konieczności uciszenia starszyzny. Wciąż chciałabym się pięknie różnić, ciągle pozostaje szacunek do prezydenta Komorowskiego jako działacza opozycji w PRL. Jednak dziś już nie żałuję tamtej decyzji o rezygnacji z poparcia dla niego. A jeśli wierzyć baśniom, na przebudzenie można czekać nawet i 100 lat. Więc czekam.

Inna rzecz, że trudno się pięknie różnić w sprawach światopoglądowych, jak np. aborcja. Można oczywiście argumentować za pomocą pięknych fraz, jednak kiedyś muszą zapaść takie, a nie inne, decyzje prawne. A wtedy do głosu dochodzą emocje na poziomie odpowiadającym wadze problemu.

Piszę to dlatego, że chciałabym się odnieść do ostatnich wypowiedzi Bronisława Komorowskiego. Krytycznie, emocjonalnie, ale jednocześnie z taką kulturą, na jaką on sam zasługuje. Bo jest coś wyjątkowo paskudnego w brutalności, z jaką traktują go internauci z różnych opcji politycznych.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS