Bo nie wiedzieć czemu umarł Urban, a wszyscy o Kurskim piszą, Jacku Kurskim dodajmy, choć na polu propagandy zasłużeni są obaj i starszemu z braci pewnie trochę przykro, że niesforny smarkacz sprzątnął mu sprzed nosa całą chwałę. W modzie jest dokonywanie porównań – który mocniej dosolił, który brutalniej swych przeciwników potraktował: Kurski czy Urban? Bo obaj są jednacy. Ano nie są, bo Kurski, przy całym swoim zepsuciu, cynizmie i szczuciu na ludzi, nie usprawiedliwiał mordów. Kurski nigdy nie stanął po stronie katów, choćby dlatego, że – bagatelna różnica – żaden rząd po 1989 r. nie mordował przeciwników politycznych. Więc nie, obaj nie są jednacy, a kto tak twierdzi, ten znieważa pamięć komunistycznych ofiar. Patetyczne? Trudno, ale prawdziwe.
Symetryzm, ktoś mi powie, pański ulubiony sport, doda ze złośliwą satysfakcją. Ano niekoniecznie i to nie tylko dlatego, że symetryzm nie zakłada nieużywania mózgu. Także dlatego, że symetryzm, jaki wyznaję, to równe podejście do partii, ludzi czy zjawisk, co – jako żywo – nie oznacza, że w wyniku analizy musi się okazać, iż wszyscy są tak samo źli. To akurat panświnizm, ukochany system redaktora Urbana.
Tu na moment przystańmy, bo nad śmiercią warto się jednak zadumać. Oszczędzę państwu przytaczania peanów, jakich pośmiertnie doświadczył Jerzy Urban. Jego cięte pióro i wspaniałe felietony podziwiali zresztą głównie ci, którzy nic urbanowego nie czytali, ale wiedzieli, że tak wypada. Tacy, których nikt o czytanie nie posądza, wskazywali na inne walory nieboszczyka, „Urban znów wyciął wszystkim numer. Umarł. Żegnaj Jurku!” – cieszył się Robert Biedroń, który jak zwykle niczego nie zrozumiał.
Czytaj więcej
Dziś ocenia się ludzi wyłącznie według jednej zasady: czy on jest nasz, czy ich. Jeśli jest nasz, to mu wszystko wybaczamy.
Jak wszystko dziś, także pamięć o zmarłych oceniana jest przez pryzmat stosunku do PiS-u. Urban go szczerze nienawidził? Hm, to może jednak nie był taki zły? Tak to mniej więcej wygląda i prowadzi wielu komentatorów do podziwu godnej ekwilibrystyki. Piszą więc, że Urban, owszem, może i propagandysta reżimu, ale przecież ironista i przede wszystkim ciekawy człowiek. No tak, trudno zaprzeczyć, że ciekawy, wszak każda patologia budzi zainteresowanie badaczy. Warto by jednak tych zaciekawionych Urbanem spytać, czy uznaliby, że Josef Mengele to po prostu zbrodniarz, lekarz, inspirujący antropolog, a nade wszystko ciekawy człowiek? A Zdzisław Marchwicki, wampir z Zagłębia? Poza tym, że morderca, to jeszcze mańkut i – zgadli państwo – bardzo ciekawy człowiek.