Instytut Pamięci Narodowej przypomina jedną z ofiar stanu wojennego, dwudziestoletniego Bogdana Włosika, zastrzelonego przed nowohucką Arką 13 października 1982 roku. W tygodniu, kiedy wydajemy ten numer „Plusa Minusa”, mija dokładnie 40 lat od tamtej niepotrzebnej i zbrodniczej śmierci. Strzały oddano podczas manifestacji przeciw stanowi wojennemu. Do bezbronnego chłopaka, ledwie kilka metrów od jednej z klatek bloku numer 11 na osiedlu Dąbrowszczaków (dziś Przy Arce) strzelał przebrany w cywilne ubranie kapitan SB Andrzej Augustyn. Chwilę wcześniej próbował zatrzymać jakichś nastolatków, a gdy ktoś krzyknął „ubek”, zaczął uciekać, potknął się podczas przeskakiwania żywopłotu, przewrócił, a potem strzelił do nadbiegających ludzi. Najbliżej był Bogdan Włosik, uczeń technikum i robotnik w kombinacie Huty Lenina, i to jego dosięgła kula. Zmarł kilka godzin później ze zmasakrowaną wątrobą i śledzioną.
Czytaj więcej
Wstyd, że uroczystości Dnia Jedności Niemiec w Warszawie nie zaszczycił żaden polityk rządzącej Polską koalicji. A polski rząd właśnie tego dnia postanowił upokorzyć Niemców notą w sprawie odszkodowań za hitlerowskie zbrodnie.
Przypadkiem pamiętam te dni i wydarzenia doskonale. Mieszkałem kilkaset metrów, może kilometr od miejsca śmierci Włosika. Kilka godzin później, może następnego dnia z przerażeniem wpatrywałem się w ślady krwi na chodniku. Nad Nową Hutą wisiała groza. Wiedzieliśmy, że wojsko i ZOMO brutalnie spacyfikowały strajk w Hucie im. Lenina. Widziałem czołgi jadące w stronę kombinatu. Mama krzyczała, bym nie podchodził do okna, bo zomowcy strzelali ładunkami gazowymi w stronę framug, przy których stali ludzie. Manifestantów polewano wodą i brutalnie, na odlew pałowano. Po śmierci Włosika, gdy zamieszki przeniosły się w stronę Arki Pana, bici ludzie próbowali się schronić w kościele. Tłumiący manifestację wpadali jednak za nimi. Były przepychanki przy drzwiach kościoła, lała się krew, z dolnej kaplicy wyciągano uciekających siłą i pakowano do „suk”. Nikt nie pytał, czy byli to chroniący się przed ZOMO manifestanci, czy zwykli wierni.
Wspomniałem wcześniej o grozie, która zawisła nad Hutą. Byliśmy świadkami bicia i pałowania, zamieszek i pacyfikacji kombinatu, ale nikt się nie spodziewał, że będzie się strzelać na ulicach. Wieść o śmierci Włosika była dowodem, że władza zdecydowała się zabijać. Nikt nie zastanawiał się nad okolicznościami. Czy była to panika czy samoobrona (bez wątpienia to pierwsze) zabójcy; liczyło się to, że już nie tylko biją i pakują za kraty, ale również strzelają do przypadkowych ludzi.