Dwa dni – tyle wytrzymał Gaston Browne. Królowa zmarła w czwartek po południu w swoim szkockim zamku Balmoral, a już w sobotę premier Antigui i Barbudy, wyspiarskiego kraju na Karaibach, zapowiedział, że za trzy lata odbędzie się referendum w sprawie przekształcenia królestwa w republikę. Okazją było proklamowanie nowego monarchy, Karola III, władcy znacznie mniej popularnego niż jego matka. To, czego nie wypadało zrobić starszej pani, teraz można śmiało przeprowadzić – uznał najwyraźniej Browne.
– Zrobimy ostateczny krok na drodze do naszej niepodległości – stwierdził premier kraju, który po 350 latach brytyjskiego panowanie wybił się w 1981 r. na niepodległość, ale podobnie jak 13 innych państw świata, wciąż widzi w brytyjskiej monarchini głowę swojego państwa.
Czytaj więcej
Tylko co dziesiąty Polak uważa, że relacje z zachodnim sąsiadem są dobre – pokazuje sondaż IBRiS przeprowadzony specjalnie dla „Plusa Minusa”. Ujawnia też szanse na ich poprawę. Czy jednak nie przekreśli ich polityka władz w Warszawie i Berlinie?
Jamajka protestuje
Przypadek Antigui i Barbudy nie jest odosobniony. W marcu książę William i księżna Kate zostali przywitani na Jamajce gwałtownym protestami. Ludzie domagali się przeprosin i rekompensat za brutalną eksploatację kraju przez Brytyjczyków. Kulminacja złości nastąpiła, gdy okazało się, że młoda para porusza się tym samym jeepem, którego używała tu Elżbieta II w 1962 r., a więc u zmierzchu ery kolonialnej. Wyspa, podobnie jak Antigua i Barbuda, już zapowiedziała, że przeprowadzi referendum w sprawie ustanowienia republiki, choć wciąż nie wiadomo, kiedy dokładnie to nastąpi. Tą samą ścieżką postanowiło też pójść Belize, kraj wielkości Podlasia w Ameryce Środkowej.
W Australii względnie niewielką większością (55 proc. wobec 45 proc.) naród zdecydował 23 lata temu w referendum o odrzuceniu pomysłu przekształcenia kraju w republikę. Ale czas nie gra na korzyść monarchii. Z każdy rokiem udział potomków Brytyjczyków w australijskim społeczeństwie staje się coraz mniejszy, kraj ten przybiera wyraźnie bardziej azjatycki charakter. A dla nowej ludności oddalony o kilkanaście tysięcy kilometrów Pałac Buckingham pozostaje całkowitą abstrakcją. Aby wyjść naprzeciw tym nastrojom, premier Australii Anthony Albanese powołał ministra ds. przekształcenia ustroju kraju w republikę. Szef rządu zapowiedział jednak, że ponowne referendum nie odbędzie się przed 2025 r. Na dodatek żadnej konkretnej daty nie podał.