Współpracownicy, rodzina, czołowi politycy republikańscy – wszyscy błagaliśmy, aby stanął na wysokości zadania i ratował demokrację. Ale on siedział w jadalni przed telewizorem i patrzył, jak agresywny tłum wdziera się na Kapitol. Widział, jak ludzie grożą nawet wiceprezydentowi Pence’owi, że skończy na szubienicy, skoro nie chciał zablokować procesu zatwierdzenia zwycięstwa wyborczego Joe Bidena. A mimo to nie zrobił nic – tłumaczyła kilka dni temu przed specjalną komisją śledczą Kongresu dziennikarka Fox News Kayleigh McEnany, w tamtym czasie rzeczniczka prasowa prezydenta.
Inni świadkowie też wspominają o godzinach spędzonych przez prezydenta przed telewizorem, ale mówią też o tym, jak Trump dzwonił do republikańskich kongresmenów, domagając się, aby odmówili uznania Bidena za nowego przywódcę kraju (potwierdzają to zapisy operatorów telefonicznych). Mówiąc wprost: był gotów poświęcić amerykańską demokrację, byleby utrzymać się przy władzy.
Coraz więcej Amerykanów wyciąga z tego wniosek, który musi wywoływać trwogę: oto wraca przekleństwo Stanów Zjednoczonych, jakim jest widmo wojny domowej. Profesor politologii Barbara F. Walter z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego zwraca uwagę na kolejne elementy, które na to wskazują. Oto za sprawą Trumpa kryterium podziału sceny politycznej w coraz większym stopniu przebiega po linii etnicznej. Po jednej stronie „latynoscy gwałciciele”, „czarnoskórzy nieudacznicy” i „muzułmańscy mordercy”. Po drugiej ofiary „amerykańskiej rzezi”: zwykle gorzej wykształceni i przez to nieprzygotowani do współczesnego świata biali. W kraju, gdzie potomkowie Europejczyków wśród urodzonych po 1992 r. stanowią już mniejszość, budowanie takiej osi podziału to jak igranie z ogniem. Tym bardziej że trzymanie się reguł państwa prawa ma za oceanem jeszcze większe znaczenie niż na Starym Kontynencie, skoro nie ma w USA wielu innych elementów spójności społeczeństwa, do których jesteśmy przyzwyczajeni, jak choćby zabezpieczenia państwa opiekuńczego czy długa, wspólna historia.
Tę kryzysową sytuację dodatkowo komplikuje polaryzująca rola władzy sądowniczej, skoro zdominowany za sprawą Trumpa przez konserwatystów Sąd Najwyższy wydaje orzeczenia (zaczynając od prawa do aborcji), które idą pod prąd większości amerykańskiej opinii publicznej.
Czytaj więcej
Spowodowany przez Kreml głód może już niedługo skłonić miliony zdesperowanych ludzi do szukania ratunku w Europie, która nie jest na to przygotowana. By sprostać wyzwaniu, kraje UE już zawierają przymierza z autorytarnymi reżimami.