Czy to był wyrzut sumienia za lata zaniedbań w modernizacji Bundeswehry, kiedy była ministrem obrony, przez co Niemcy nie mają dziś skąd wziąć broni dla Ukraińców? A może odkrycie nowego sensu życia, gdy siódemka dzieci już wyszła z domu i nawet mąż nie chciał zamieszkać z nią w Brukseli? W każdym razie Ursula von der Leyen porwała się 11 czerwca na rzecz niezwykłą. Bez konsultacji z przywódcami najważniejszych państw Unii pojechała nocnym pociągiem do Kijowa z ofertą otwarcia przed Ukraińcami bram Unii. Po półtorej godzinie rozmowy w cztery oczy z Wołodymyrem Zełenskim Niemka zapowiedziała, że Komisja Europejska będzie rekomendować przyznanie statusu kandydata dla jego kraju.
Zaskoczeni takim obrotem sprawy przywódcy Francji, Niemiec i Włoch jeszcze tego samego dnia wysłali kontrolowany przeciek do prasy, że i oni wybierają się do Kijowa. Co prawda na marcowym szczycie w Wersalu propozycja nadania Ukrainie statusu kandydata do Unii została odrzucona. Jednak 16 czerwca Emmanuel Macron, Olaf Scholz i Mario Draghi zadeklarowali w ukraińskiej stolicy, że popierają pomysł von der Leyen.
Trzy dni później zebranym w Brukseli przywódcom całej Wspólnoty nie pozostało nic innego, jak pójść tą drogą. Przy gorącej owacji na stojąco – jeśli nie wszystkich, to przytłaczającej większości posłów – błękitna flaga z kręgiem dwunastu złotych gwiazd, symbol zjednoczonej Europy, została uroczyście wprowadzona do sali obrad ukraińskiej Rady Najwyższej. „Europejska perspektywa Ukrainy jest dziś bardzo jasna” – oświadczyła zebranym von der Leyen, tym razem z wielkiego ekranu zawieszonego nad zebranymi.
Prezydent Zełenski, dziś jeden z najbardziej rozpoznawalnych polityków na świecie, i w tej sprawie wykazał się niezwykłym wyczuciem. Gdy na przełomie lutego i marca wielokilometrowa kolumna rosyjskich wojsk zbliżała się do przedmieść Kijowa i upadek stolicy wydawał się tylko kwestią czasu, prezydent złożył formalne podanie o członkostwo kraju w Unii. Z aktorskiego doświadczenia wiedział, że to jest pięć minut dla Ukrainy; czas, gdy międzynarodowa publika jest skupiona na losie jego kraju. I poruszona sumieniem jeszcze przez chwilę wymusi na politykach pomoc dla Ukraińców walczących z rosyjską inwazją.
Ale Zełenski miał też szczęście, że trafił właśnie na von der Leyen. Choć w Berlinie nie u wszystkich pozostawiła najlepsze wspomnienia, w Brukseli dała się poznać z bezwzględnej walki w sprawach, które uważa za słuszne. Wtajemniczeni twierdzą, że pochłonięta pracą od świtu do zmierzchu śpi w zaadaptowanym po dawnym magazynie pomieszczeniu bez okna tuż obok swojego gabinetu. O tym zaangażowaniu polskie władze przekonują się od wielu miesięcy, jeśli nie lat, próbując wymusić wypłatę środków z Funduszu Odbudowy bez naprawienia kompromitującej reformy wymiaru sprawiedliwości, jaka wyszła spod pióra Zbigniewa Ziobry: Niemka jest tu bezwzględna. Swoją determinacją naraziła się zresztą tak wielu krajom, że coraz częściej mówi się, iż może zostać zmuszona do odejścia po zaledwie jednej, dwuipółrocznej kadencji.