„Dzieci Katriny”: Przypowieść o kataklizmie

Huragan Katrina nie należy do przeszłości. Jest teraźniejszością i przyszłością zarazem. Staje się żywą legendą, przekazywaną z pokolenia na pokolenie, niczym przypowieść.

Publikacja: 09.09.2022 17:00

„Dzieci Katriny”: Przypowieść o kataklizmie

Foto: materiały prasowe

"Rozmawiałaś już kiedyś o tym?” – słychać męski głos zza kadru. „Nie, nigdy” – odpowiada dziewczyna, z trudem opanowując autentyczne emocje. „Dlaczego?” – ciągnie wywiadujący, zanim chwilę później zarządzi kilkuminutową przerwę w nagraniach. „Nie wiem. Nikt nie pytał” – stwierdza z rozbrajającą szczerością młoda kobieta. „Nikt nawet nie zapytał tych podrostków, jak sobie radzą, dlatego dziś ja to robię” – mówi Edward Buckles Jr., reżyser filmu dokumentalnego „Dzieci Katriny” (2022), który w 2005 r., a więc wtedy, gdy w Nowy Orlean uderzył tytułowy huragan, miał 13 lat.

Był późny sierpień, kiedy zabójczy żywioł dotarł do leżącego u ujścia rzeki Missisipi największego miasta Luizjany, pustosząc je niemal wzdłuż i wszerz. Wdzierająca się do stolicy jazzu woda głośniejsza była od muzyki na co dzień rozbrzmiewającej na ulicach, po których tuż przed rozpoczęciem postu przechodzi barwna parada z okazji Mardi Gras. Siedzące przed kamerą Bucklesa osoby zgodnie twierdzą, że kiedy wały zostały przerwane, brzmiało to jak eksplozja, wciąż jeszcze dźwięcząca im w uszach.

Czytaj więcej

„Czarny ptak”: Tama dla czystego zła

Ci ludzie byli wówczas młokosami. Wraz z momentem, w którym tamy puściły, musieli natychmiast wydorośleć. Przypominając sobie te traumatyczne chwile, często nadal nieprzepracowane, są wprawdzie konkretni, ale unikają spojrzeń prosto w obiektyw. Trudno im się dziwić. Wszak rozdrapują rany, którymi nikt wcześniej się nie interesował.

Buckles, sam doświadczywszy niszczącej siły przyrody, pozwalając wypowiedzieć się tym wszystkim przez lata milczącym, udowadnia, że huragan Katrina nie należy do przeszłości. Jest teraźniejszością i przyszłością zarazem. Staje się legendą, ale w dalszym ciągu żywą, przekazywaną z pokolenia na pokolenie, z ust do ust, niczym przypowieść czy gawęda, jak to określa jeden z bohaterów dokumentu. Snute przez rozmówców opowieści naznaczone są bólem i śmiercią, ale każdorazowo punktem wyjścia dla nich jest radość towarzysząca mieszkańcom Nowego Orleanu przed nadejściem apokalipsy. Nie bez przyczyny w czołówce reżyser miksuje ze sobą zdjęcia beztroskich tańców, by zaraz potem skontrastować je z obrazami zatrważającej w skutkach powodzi.

Narratorzy, dla których Katrina jest tak samo dotkliwa, jak zamachy z 11 września 2001 r. dla nowojorczyków, wracają pamięcią do tego, co możliwe do uchwycenia zmysłami. Wspominają nie tylko to, co widzieli (kolejki na stacjach paliw, fale sięgające znaków drogowych), ale i to, co słyszeli (także ciszę) oraz czuli (zarówno woń potrawki ryżowej przyrządzanej przez ciotkę, jak i odór rozkładających się ciał).

Czytaj więcej

Restauracja od kuchni

Reżyser, zestawiając zdjęcia archiwalne z domowymi nagraniami wideo oraz przekazami medialnymi, kreśli krajobraz miasta po kataklizmie. Gdy burza minęła, okazało się, że wraz z mułem do Big Easy dotarły nowe problemy, a stare ponownie wyszły na światło dzienne. „W Ameryce, zwłaszcza podczas katastrof, nie myśli się o czarnych dzieciach” – pada w pewnym momencie. Rasizm znowu dał o sobie znać, i to w okresie, gdy potrzeba było jedności. Żal do władz federalnych, stanowych i miejskich jest aż nadto wyczuwalny w wypowiedziach osób, z którymi konwersuje Buckles (zwłaszcza że postarano się, by woda nie dotarła do reprezentacyjnej Dzielnicy Francuskiej, a pozwalając zalać biedniejsze okolice). „Huragan spustoszył Nowy Orlean, a teraz mieszkańcy [w domyśle: Afroamerykanie] pustoszą sklepy” – donosiły stacje telewizyjne. Czarni rozproszyli się, rozpoczęła się gentryfikacja na szeroko zakrojoną skalę, przemoc stała się wszechobecna.

Buckles w tym bardzo osobistym i intymnym spojrzeniu na losy dzieci Katriny przekonuje, że choć udało się odbudować obiekty, to duch społeczności pogrążonej w stanie traumy oraz nieustającej walki przygasł. Huragan zmienił wszystko, zmywając fundamenty podtrzymujące wspólnotę.

"Rozmawiałaś już kiedyś o tym?” – słychać męski głos zza kadru. „Nie, nigdy” – odpowiada dziewczyna, z trudem opanowując autentyczne emocje. „Dlaczego?” – ciągnie wywiadujący, zanim chwilę później zarządzi kilkuminutową przerwę w nagraniach. „Nie wiem. Nikt nie pytał” – stwierdza z rozbrajającą szczerością młoda kobieta. „Nikt nawet nie zapytał tych podrostków, jak sobie radzą, dlatego dziś ja to robię” – mówi Edward Buckles Jr., reżyser filmu dokumentalnego „Dzieci Katriny” (2022), który w 2005 r., a więc wtedy, gdy w Nowy Orlean uderzył tytułowy huragan, miał 13 lat.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Mistrzowie, którzy przyciągają tłumy. Najsłynniejsze bokserskie walki w historii
Plus Minus
„Król Warmii i Saturna” i „Przysłona”. Prześwietlona klisza pamięci
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Polityczna bezdomność katolików
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Ryszard Ćwirlej: Odmłodziły mnie starocie
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
teatr
Mięśniacy, cheerleaderki i wszyscy pozostali. Recenzja „Heathers” w Teatrze Syrena