Czy nienawiść zdoła zmotywować Rosjan do tego, żeby miesiącami atakować Ukraińców w słocie i na mrozie? Nie będą sobie zadawać pytania: po co my tu jesteśmy?
Tutaj włączają się kolejne mechanizmy charakterystyczne dla rosyjskiej armii, takie jak strach. To jest wojsko oparte na strachu. Strachu przed dowódcami, którzy z kolei boją się swoich przełożonych, a ci swoich i tak dalej – dochodzi to aż do Kremla. To powoduje, że żołnierze, owszem, raczej są posłuszni, ale się boją. Ukraińców i własnych dowódców. W tym drugim przypadku ma to swoje skutki. Nie chcąc się narazić, żołnierz nie będzie meldował o jakichś trudnościach, na które natrafił podczas walki i poza nią. Nie będzie przekazywał swoich negatywnych spostrzeżeń i wiedzy, jaką zdobył na polu walki. A to się przekłada na słabą orientację dowództwa i błędy, które popełnia.
Z niektórych relacji wynika, że te błędy są wręcz nieprawdopodobne. Można odnieść wrażenie, że Rosjanie celowo wysyłają swoich żołnierzy na rzeź.
Tutaj dotykamy kolejnej ważnej rzeczy, jeżeli chodzi o rzeczywistość rosyjskiej armii. Tam człowiek nic nie znaczy. Tak jest od setek lat, tak było w armii sowieckiej i tak jest teraz. Podczas II wojny światowej sowieccy dowódcy wysyłali wręcz setki tysięcy żołnierzy na pewną śmierć. Nawet wtedy, gdy wojna była już wygrana. Tak robił na przykład Żukow podczas operacji berlińskiej. Dla nas to zupełnie bez sensu, ale w Rosji w ten sposób – i to powtarzam, od setek lat – traktuje się ludzi. Tutaj nic się nie zmieniło, w moim przekonaniu, zarówno pod tym względem, jak i pod wieloma innymi. Rosja nie weszła na ścieżkę cywilizacji zachodniej. W armii rosyjskiej żołnierz jest martwą częścią broni, którą włada. Tam wykonuje się rozkazy, nie oglądając się na wielkość potencjalnych strat.
Szczególnie dobrze było to widoczne w drugiej fazie tej wojny, czyli ofensywie w obwodzie donieckim i ługańskim. Armia rosyjska próbowała przełamać dobrze przygotowane i ufortyfikowane pozycje ukraińskie zmasowanym ogniem, wysyłając całą masę czołgów i jednostek składających się często z nieprzygotowanych i nieprzeszkolonych żołnierzy. To wszystko było uderzeniem czołowym, na przełamanie, działanie pozbawione jakiejkolwiek myśli taktycznej, bez przejawów sztuki wojennej. Jeszcze na początku tej fazy wojny armia rosyjska starała się stawiać sobie jakieś cele strategiczne, takie jak okrążenie sił ukraińskich w Donbasie. To się nie udało, rosyjska armia nie była w stanie przełamać dobrze zorganizowanej obrony ukraińskiej. Potem Rosjanie, ponosząc duże straty, odstąpili od realizacji celów strategicznych i rozpoczęli czołowy atak na wąskich odcinkach – do 3 km – przy użyciu m.in. zmasowanego ognia artylerii. Często ten atak jest prowadzony bez próby jakiegokolwiek manewru okrążającego czy próby obejścia. A to powoduje, że Rosjanie posuwają się do przodu bardzo powoli. O ile w ogóle.