Leonora Carrington, surrealistka, malarka, pisarka, skandalistka, a wraz z nią cały szereg współtworzących awangardowe ruchy artystek to jedne z głównych bohaterek tegorocznego Biennale w Wenecji. Na baśniowe „Mleko snów”, pod tytułem zaczerpniętym z opowiadań Carrington, przyszło nam czekać aż trzy lata. Kieruje nasze zainteresowanie ku zakamarkom, marginesom spoza głównego nurtu, przemianom, mitom, hybrydycznym postaciom, odkrywając je i przypominając, że w sztuce nie warto trzymać się jednego, utartego toru.
Kuratorką centralnej wystawy jest Cecylia Alemani, która wypełniając zadanie zorganizowania międzynarodowego przeglądu tego, co dzieje się w sztuce, oddała głos przede wszystkim kobietom, ich wrażliwości, rozumieniu świata, snom i pragnieniom. Gigantyczny pokaz twórczości ponad 200 artystów z 58 krajów – wraz z kolejnymi edycjami weneckiego Biennale coraz liczniejszy i bardziej rozbudowany – odbywa się zarówno w centralnym pawilonie Giardini, jak i (od 1980 r.) w przestrzeniach Corderie dell'Arsenale, czyli w starych halach dawnej weneckiej stoczni. Wtórują mu liczne wystawy narodowe, a także wiele odbywających się w całym mieście wydarzeń towarzyszących.
Czytaj więcej
Nasz świat za bardzo przyśpieszył, twórcy dostają do dyspozycji technologiczne ułatwiacze. Tymczasem kultura powinna człowiekowi pomóc wejść w analogowy tryb istnienia, tradycyjnie oddychać i myśleć. Rozmowa z Robertem Kuśmirowskim, performerem, autorem instalacji.
Dać się uwieść plastycznej wizji
Innym, nieoczekiwanie dominującym akcentem weneckiego święta sztuki stała się wojna w Ukrainie, a jej widzialnymi znakami zamknięty na głucho, imponujący gmach rosyjskiego pawilonu oraz tworzona na gorąco nadprogramowa instalacja Piazza Ucraina (Plac Ukraina). Kurator i reprezentujący Rosję artyści wycofali się z wystawy na znak protestu przeciwko rosyjskiej inwazji. Natomiast Ukraina, która długo nie miała swojego stałego miejsca, ostatecznie znalazła je w Arsenale. Pokazywana tam „Fontanna wyczerpania” to instalacja, nad którą Pawło Makow, artysta z Charkowa, pracuje od dawna. Składa się z lejków czy raczej swoistych czerpaków, ułożonych w piramidę w taki sposób, że woda z najwyższego nigdy nie dociera do najniższego, stale jej braknie i nie może wypełnić wszystkich mis. Po 24 lutego problematyczny stał się transport części instalacji do Wenecji – przywiozła ją, odbywając długą i niebezpieczną podróż, jedna z kuratorek Marija Łańko. Sam artysta, kiedy uda mu się dojechać do Wenecji, ma zamiar dalej pracować nad swoim dziełem.
W ten sposób powracająca co jakiś czas dyskusja na temat – być może archaicznego w dzisiejszym świecie – pomysłu narodowych pawilonów nabrała zupełnie innego charakteru.