Ojciec Święty twierdzi, że ryzyko związane z wojną będzie zapewne zawsze większe niż rzekome korzyści. Trudno też jest – jego zdaniem – powołać się dla uzasadnienia wojny na racjonalne kryteria wypracowane we wcześniejszych stuleciach. W encyklice czytamy bowiem, że tak łatwo „wybrać wojnę, posługując się wszelkiego rodzaju wymówkami, pozornie humanitarnymi, obronnymi lub prewencyjnymi, uciekając się także do manipulacji informacją”.
Franciszek twierdzi też, że w ostatnich dekadach wszystkie wojny były rzekomo „usprawiedliwione”, to znaczy dla wszystkich znajdowano wymówki. Ale właśnie wymówki, a nie rzetelne powody. Co prawda Katechizm Kościoła katolickiego daje możliwość uprawnionej obrony przy użyciu siły militarnej, istnieją jednak „rygorystyczne warunki legitymizacji moralnej”. Papież wszakże ostrzega, że „łatwo popaść w zbyt szeroką interpretację tego potencjalnego prawa”, a w ostatnich dziesięcioleciach każda wojna była przedstawiana przez jej inicjatorów jako „wojna sprawiedliwa” – co było nadużyciem.
W encyklice czytamy, że każda wojna jest porażką ludzkości, ponieważ „pozostawia świat w gorszej sytuacji, niż go zastała”. Zarazem często za pomocą prawa do obrony usprawiedliwiamy zbrojne działania „prewencyjne”. A przecież stwarzają one często większe zło niż te, które należało usunąć. Na skutek rozwoju technologii broni wojna stała się bardzo niszczycielska i destrukcyjna, a jej siła rażenia – nieproporcjonalnie wysoka. Także rozróżnienie między żołnierzami a cywilami jest dziś trudne do przeprowadzenia.
Duże kontrowersje wzbudził przypis nr 242, w którym czytamy, że dzisiaj Kościół już nie popiera opracowanej przez św. Augustyna idei „wojny sprawiedliwej”.
Generalnie powyższe słowa Franciszka można interpretować na dwa sposoby: albo literalnie, uznając, że Kościół odrzuca samo pojęcie „wojny sprawiedliwej”, albo też, że pojęcie to jest słuszne, jednak w dzisiejszym świecie jest ono trudniejsze do zastosowania. Ta ostatnia interpretacja chroni Ojca Świętego przed zarzutem odejścia od tradycji.
Encyklikę należy więc postrzegać jako ponowne zastosowanie nauczania Kościoła w zmieniających się okolicznościach.
* * *
Głośnym echem odbiła się krytyka papieża Franciszka działań NATO wobec Rosji, jak też jego daleko idąca powściągliwość w nazwaniu rosyjskiej agresji po imieniu. Rezerwę wobec NATO, skoro w sojuszu pierwsze skrzypce grają Amerykanie, można objaśnić przez zakorzenienie papieża w kulturze latynoamerykańskiej, gdzie Stany Zjednoczone postrzegane są nie jako państwo walczące o wolność i demokrację, lecz – przeciwnie – jako państwo imperialistyczne. Pewną rolę mogła tu odgrywać teologia wyzwolenia, nośna w Ameryce Łacińskiej zwłaszcza w latach 70. i 80. ubiegłego wieku, chociaż jako prowincjał jezuitów, a potem arcybiskup Buenos Aires Jorge Mario Bergoglio był jej przeciwny. Zapewne mamy tu do czynienia z tak silnym doświadczeniem latynoamerykańskim, że nawet sceptycyzm wobec teologii wyzwolenia go nie przezwycięża. Byłaby to więc taka sytuacja jak dominacja antykomunizmu w Polsce, który zawładnął także myśleniem ludzi o osobowościach zgoła umiarkowanych.
Na tle powściągliwości Franciszka w wyrażeniu słów otuchy dla walczących w obronie swojej ziemi Ukraińców (co uczyniło wielu światowych przywódców politycznych) uderza pogląd o. Jacka Salija, który pisał, że twierdzenie, że „złem jest obrona przed niesprawiedliwym napadem, przyczynia się do szerzenia moralnego chaosu”. Nieprzyjście napadniętemu z pomocą jest tchórzostwem, a nie postawą ewangeliczną. W czasie drugiej wojny światowej – powiada dominikanin – Amia Krajowa miała prawo do obrony przed Niemcami, chociaż była określana przez Niemców mianem bandytów.
* * *
W maju wizytę w Ukrainie złożył watykański minister spraw zagranicznych abp Paul Gallagher. Stwierdził po zakończeniu wizyty, że jest jeszcze za wcześnie, aby mówić o pokoju i pojednaniu między Ukraińcami i Rosjanami: „Ukraina musi się bronić i w tym celu musi otrzymywać pomoc, w tym pomoc wojskową”. Zdaniem arcybiskupa musi istnieć proporcjonalność w użyciu siły, należy też unikać rozpoczęcia wyścigu zbrojeń.
Z kolei sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kardynał Pietro Parolin oświadczył wprost, że „istnieje prawo do zbrojnej obrony w przypadku agresji”. Kluczowa jest jednak zasada proporcjonalności, która oznacza, że odpowiedź na agresję nie może powodować większych strat niż sama agresja. Wysyłanie broni do Ukrainy jest z jednej strony konieczne, by Ukraińcy mogli się skutecznie bronić. Z drugiej natomiast należy przestrzegać określonych parametrów, by nie przekroczyć zasady sprawiedliwości i umiarkowania.
Na tym etapie konfliktu ważne jest – zdaniem kardynała Parolina – w szczególności zawieszenie broni i rozpoczęcie dialogu bez warunków wstępnych. Kardynał dodał, że Watykan będzie udzielał poparcia wysiłkom społeczności międzynarodowej na rzecz zakończenia konfliktu, nie chce jednak przyjmować pierwszoplanowej roli.
Trudno nie dostrzec, że wymowa wypowiedzi tych ważnych watykańskich duchownych jest ważnym uzupełnieniem słów papieża Franciszka.
Wolność i Pokój: Finałem zawsze był areszt
Na początku zasłużeni działacze podziemia patrzyli na to nowe pokolenie z nieufnością, a generałowie opozycji demokratycznej poczuli niepokój. Ale wkrótce nie tylko Służba Bezpieczeństwa doceniła ruch Wolność i Pokój. Potencjał nowej formacji dostrzegli też bardziej doświadczeni koledzy.
* * *
Wróćmy jeszcze do Benedykta XVI, który mówił na forum Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych w kwietniu 2008 r., że każde państwo jest zobowiązane do ochrony ludności przed pogwałceniem praw ludzkich i następstwami kryzysów humanitarnych. Jeżeli nie jest w stanie ochrony tej zapewnić, powinna interweniować społeczność międzynarodowa.
Kryteria interwencji humanitarnej możemy zaś odnaleźć u Jana Pawła II, który w orędziu na światowy Rok Pokoju w 2000 r. mówił: „Kiedy powstaje niebezpieczeństwo, że ludność cywilna padnie ofiarą niesprawiedliwego napastnika oraz kiedy spełzną na niczym próby działania politycznego i obrony bez użycia przemocy, uprawnione jest, a nawet konieczne podjęcie konkretnych kroków w celu rozbrojenia agresora”. Zarazem działania takie powinny być prowadzone pod nadzorem organizacji międzynarodowej, nie wolno kierować się wyłącznie logiką militarną.
Zatem ważnym zadaniem chrześcijan jest udzielanie pomocy ofiarom agresji, chociaż środki przymusu powinny być użyte jedynie w ostateczności i w sposób jak najbardziej oszczędny. Oczywiście, w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej rodzi się pytanie, co robić, gdy agresor dysponuje bronią nuklearną i zagraża całemu światu.
* * *
Niektóre gesty papieża Franciszka, jak również niektóre jego słowa, a także – niekiedy – ich brak, pozostawiają wrażenie pewnej dezorientacji. Jednak stanowisko wyrażone w encyklice „Fratelli tutti” nie jest do końca zamknięte, nie stawia kropki nad „i”, o czym świadczą wspomniane wypowiedzi abp. Gallaghera i kard. Parolina.
Nie można interpretować tej encykliki w taki sposób, że prowadzenie przez Ukrainę walki zbrojnej nie ma uzasadnienia moralnego. Encyklika raczej potępia wojnę jako taką i tę stronę, która wojnę inicjuje, a nie tę, która słusznie się broni przed utratą życia czy wolności.
Spotyka się też opinie, że Władimir Putin zdemaskował utopijność chrześcijańskiego pacyfizmu oraz że potrzebny jest powrót do chrześcijańskiej etyki wojny sprawiedliwej. Wedle tej linii myślenia wojna w Ukrainie przypomina swym charakterem bardziej II wojnę światową, kiedy to interwencja aliantów w celu pokonania nazizmu została uznana za uzasadnioną i moralnie usprawiedliwioną.
Jacek Czaputowicz jest profesorem nauk o polityce, wykładowcą na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 2018–2020 był ministrem spraw zagranicznych