Franciszek, wojna i pokój

Franciszek twierdzi, że pokój jest wartością nadrzędną. Nie można jednak interpretować jego nauczania w taki sposób, że prowadzenie przez Ukrainę walki zbrojnej nie ma uzasadnienia moralnego.

Publikacja: 01.07.2022 10:00

Cmentarz w Mikołajewie na południu Ukrainy, 21 marca 2022 r.

Cmentarz w Mikołajewie na południu Ukrainy, 21 marca 2022 r.

Foto: BULENT KILIC/AFP

W przemówieniu wygłoszonym podczas wizyty w byłym obozie Auschwitz-Birkenau, 28 maja 2006 r., Benedykt XVI mówił, że grupa zbrodniarzy obiecywała wielkość, przywrócenie honoru i znaczenia narodowi, a posłużyła się nim jako narzędziem swojej żądzy panowania. Czy słowa te nie oddają dzisiejszej sytuacji za naszą wschodnią granicą? Dziś też słyszymy, jak Władimir Putin deklaruje, że chodzi o przywrócenie wielkości, honoru i znaczenia narodowi, podczas gdy wiemy, że w rzeczywistości celem jest spełnienie żądzy panowania nad innymi. Ponieważ Ukraina nie chce się zgodzić na ten status, jesteśmy świadkami jej niszczenia przez Rosję. Ukraina jest dziś ofiarą, którą społeczność międzynarodowa musi bronić.

Czytaj więcej

Prawo i sprawiedliwy. Co gryzie Zbigniewa Ziobrę

* * *

Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow, w niedawnym wywiadzie dla telewizji francuskiej, oskarżył Zachód o łamanie „obietnic o nierozszerzaniu NATO na Wschód”, o konfrontacyjną politykę wobec Rosji, promowanie rusofobii i akceptację ukraińskich zbrodni. Stany Zjednoczone – mówił rosyjski minister – roszczą sobie prawo ingerowania w dowolnym miejscu na świecie, jeżeli uznają, że stanowi to zagrożenie dla ich bezpieczeństwa. 

Zdaniem Ławrowa Rosja jest zmuszona chronić ludność i język rosyjski, który był dyskryminowany przez ukraińskie władze. Jak przekonywał, za przyzwoleniem Zachodu w Ukrainie trwa nazizm. NATO już pięć razy się rozszerzało, zbliżając do granicy rosyjskiej, łamiąc – według ministra – obietnice złożone po rozwiązaniu ZSRR. NATO ma być też odpowiedzialne za to, jak potoczyły się konflikty w Jugosławii w 1999 r., Iraku w 2003 r. czy Libii w 2011 r.

Zagrożenie dla Rosji zostało całkowicie przez Zachód zignorowane – powiedział Ławrow – dlatego operacja wojskowa była nieunikniona. Priorytetem Rosji jest wyzwolenie obwodów donieckiego i ługańskiego, które zostały uznane przez Federację Rosyjską za niepodległe państwa.

Zarazem Ławrow pochwalił Francję i Niemcy za stanowisko odrębne od Amerykanów i próbę „wybicia się na autonomię” w kwestii „nowej architektury bezpieczeństwa”.

* * *

Jakkolwiek deklaracje Ławrowa trzeba czytać trochę tak, jak czytało się kiedyś wypowiedzi sowieckich przywódców, bo są one przejawami specjalnego języka, nowomowy, to jednak nie sposób odmówić mu zdolności do rozróżnień. Bo istotnie Zachód, przy pozorach jednomyślności, jest w tej sprawie podzielony.

Rysują się dwa stanowiska wobec wojny w Ukrainie. Pierwsze powiada, że niektóre państwa mają prawo do posiadania stref wpływu. Myślenie takie jest głęboko zakorzenione w kulturze strategicznej nie tyko Rosji, ale i Niemiec, Francji, a także Włoch. To myślenie w kategoriach „koncertu mocarstw”.

Drugie stanowisko utrzymuje, że wszystkie państwa mają prawo do określenia swojej drogi rozwoju, do suwerenności. Takie prawo ma także Ukraina, a społeczność międzynarodowa powinna jej to prawo zagwarantować (zgodnie z Kartą Narodów Zjednoczonych). Jest to dziś zdanie oczywiście samej Ukrainy, ale także Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Kanady, Polski i państw bałtyckich.

Między tymi stanowiskami istnieje oczywista sprzeczność. Realizowanie postulatów pierwszego wyklucza możliwość zastosowania drugiego i vice versa. Jeśli Rosja ma prawo do posiadania strefy wpływów, musi się to prawo zrealizować kosztem jej sąsiadów (tu: Ukrainy). Jeśli przeciwnie – Ukraina ma prawo do suwerenności, to wypełnienie tego prawa musi oznaczać unieważnienie rosyjskich pretensji do posiadania stref wpływów (a szczególnie w Ukrainie).

Zauważmy zgodność drugiego podejścia – prawa do suwerenności – z nauczaniem Jana Pawła II, zwłaszcza z koncepcją praw narodów, które są „niczym innym jak prawami człowieka wyniesionymi na szczególny poziom życia wspólnotowego” (przemówienie do Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych, 5 października 1995 r.). Łamanie tych właśnie praw jest najczęstszą przyczyną współczesnych konfliktów zbrojnych. „Zarzewie wojny w swoim pierwotnym i podstawowym znaczeniu – głosił Jan Paweł II – kiełkuje i dojrzewa wszędzie tam, gdzie niezbywalne prawa są naruszone”. Ta myśl była fundamentalna dla opozycji demokratycznej w Polsce od połowy lat 70. Spotkanie myśli opozycyjnej z kościelną, szczególnie od momentu wyboru arcybiskupa krakowskiego na Stolicę Piotrową w 1978 r., miało kolosalne znaczenie dla kształtu ideowego opozycji, a także dla jej siły oporu w stosunku do systemu władzy, który – chociaż już nadwątlony – zdradzał wciąż totalitarne ambicje.

Czytaj więcej

Jacek Czaputowicz: Czy ktoś za granicą lubi polski rząd? Nikt nie przychodzi mi do głowy

* * *

Swój stosunek do wojny Jan Paweł II wyraził w homilii na terenie byłego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau 7 czerwca 1979 r. Powiedział wówczas, że „wojna niesie z sobą ów nieproporcjonalny przyrost nienawiści, zniszczenia, okrucieństwa”. Na wojnie objawia się wiele przejawów ludzkiej odwagi, patriotyzmu i bohaterstwa, jednak przeważają straty.

Jan Paweł II zwracał też uwagę na to, że „za wojnę są odpowiedzialni nie tylko ci, którzy ją bezpośrednio wywołują, ale również ci, którzy nie czynią wszystkiego, co leży w ich mocy, aby jej przeszkodzić”. W tym sensie ważne jest pytanie o politykę Zachodu przed rosyjską inwazją, która – z uwagi na brak stanowczości – do tej agresji Rosję zachęciła.

W Kościele możemy wyróżnić dwie główne tradycje stosunku do wojny: doktrynę wojny sprawiedliwej i chrześcijański pacyfizm. Pierwsza z nich nawiązuje do nauczania św. Augustyna głoszącego, że wojna jest czasami usprawiedliwiona. Według drugiej nie ma dla niej żadnego uzasadnienia. Należy bezwarunkowo naśladować Jezusa Chrystusa – Księcia Pokoju, miłującego bliźniego jak siebie samego. Niekiedy wyróżnia się jeszcze nurt trzeci – chrześcijański realizm, którego przedstawicielem był Reinhold Niebuhr. Jest on bardziej stanowczy niż doktryna wojny sprawiedliwej, uznaje bowiem, że w niedoskonałym świecie chrześcijanie powinni przygotowywać się do użycia siły w celu obrony wyznawanych wartości.

To ostatnie podejście przywodzi na myśl Stany Zjednoczone, w szczególności za czasów administracji George’a Busha Jr., a zwłaszcza Donalda Trumpa, gdy USA w sposób ostentacyjny odwoływały się do tradycji ewangelikańskich. Przejawem tego była także bezwarunkowa obrona interesów izraelskich. Najpewniej to chrześcijańskim realizmem kierowała się ta administracja, przeprowadzając operacje militarne (np. likwidując niektórych wojskowych Iranu).

Podobnie postępuje też od dawna państwo Izrael, które często prowadzi operacje wojskowe przeciwko różnym grupom, np. wobec Palestyńczyków, chociaż w tym wypadku należałoby raczej mówić o realizmie żydowskim. Cechą tego podejścia jest odrzucenie postawy pacyfistycznej i poszerzenie pola znaczeniowego pojęcia sprawiedliwości. Możemy wręcz powiedzieć, za Machiavellim, że to jest sprawiedliwe, co jest korzystne.

Tak więc na osi wojna–pokój chrześcijański realizm lokuje się po stronie wojny, chrześcijański pacyfizm po stronie pokoju, natomiast doktryna wojny sprawiedliwej gdzieś między tymi stanowiskami.

* * *

Żadne z tych stanowisk nie jest wolne od niebezpieczeństw. Doktryna wojny sprawiedliwej narażona jest na ryzyko nieuwzględnienia alternatywnych możliwości działań pokojowych, natomiast chrześcijański pacyfizm – na niebezpieczeństwo nieudzielenia pomocy ofierze agresji.

Zwolennicy doktryny wojny sprawiedliwej wskazują, że Kościół musi tolerować mniejsze zło w celu uniknięcia zła większego, dopuszczają więc w pewnych wypadkach udział chrześcijan w wojnie. Ale uznanie wojny za sprawiedliwą wymaga spełnienia następujących kryteriów: sprawiedliwej przyczyny (iusta causa), sprawiedliwego celu naprawienia krzywdy, przywrócenia sprawiedliwego porządku (intentio recto), a ponadto, wojna musi też być prowadzona przez suwerenną władzę (autoritas principis).

Dodajmy, że Katechizm Kościoła katolickiego uznaje prawo do zbrojnej obrony. Jednak prawo to jest często nadużywane, np. wówczas, gdy próbuje się nim objąć działania prewencyjne. Jest to jedna z przyczyn odchodzenia przez papieża Franciszka od doktryny wojny sprawiedliwej.

Dla chrześcijańskich pacyfistów, a tu właśnie należałoby zakwalifikować obecnego papieża, udział w wojnie jest zawsze niedopuszczalny, jest bowiem czynieniem dalszego grzechu. Postrzegają oni Kościół „wąsko”, jako wspólnotę ludzi żyjących na co dzień zgodnie z nauką Chrystusa. Myśl tę oddaje wołanie Franciszka: „Nigdy więcej wojny”.

O ile tradycja wojny sprawiedliwej odwołuje się do tomistycznej wizji państwa jako dobra samego w sobie, o tyle zwolennicy chrześcijańskiego pacyfizmu uznają augustiańską wizję państwa jako instytucji ułomnej, przynoszącej wiele zła, chociaż koniecznej. W obu wypadkach inne będą reakcje na wezwania państwa do walki w jego obronie i do służby wojskowej.

W pierwszym wypadku będzie ona uzasadniona, a w drugim kwestionowana.

* * *

Zauważmy, że Jan Paweł II w swoich orędziach na Światowy Dzień Pokoju nie odwoływał się do doktryny wojny sprawiedliwej. Wpływało na to być może doświadczenie państwa komunistycznego, które nie było uznane przez społeczeństwo za swoje, lecz za państwo narzucone. W tej linii rozumowania mieściła się odmowa przysięgi wojskowej (nakazującej wierność armii sowieckiej), a także odmowa służby w ludowym Wojsku Polskim. Oba te akty nieposłuszeństwa były traktowane przez opozycję jako godne pochwały. Hierarchia Kościoła katolickiego w Polsce, nie bez przyczyny oddziaływania myśli papieskiej w tym zakresie, sprzyjała tym postawom (chociaż, oczywiście, zdarzały się wyjątki).

Z protestu sumienia przeciwko roli ludowego Wojska Polskiego w PRL powstał w połowie lat 80. Ruch Wolność i Pokój. W czasach komunistycznych wojsko broniło bowiem celów sprzecznych z aspiracjami społeczeństwa. Wojsko było tarczą dla ustroju komunistycznego, zresztą w przymierzu z armią sowiecką. W latach 80. powszechna była świadomość, że wojsko odegrało niechlubną rolę w tłumieniu aspiracji społecznych na Węgrzech w 1956 r., w Czechosłowacji w 1968 r., a w Polsce dwukrotnie: na Wybrzeżu w 1970 r. i w czasie stanu wojennego w 1981 r.

Czytaj więcej

Ryszard Czarnecki: Jarosław Kaczyński planuje kilkanaście ruchów naprzód

* * *

Do zakwestionowania doktryny wojny sprawiedliwej przyczyniło się usprawiedliwienie przez niektórych katolickich teologów amerykańskich operacji wojskowych w Afganistanie i Iraku, przeprowadzonych w odpowiedzi na atak terrorystyczny z 11 września 2001 r. Ale zauważmy, że wkrótce po 11 września rzecznik prasowy Stolicy Apostolskiej Joaquín Navarro-Valls wyraził zrozumienie dla działań zbrojnych Stanów Zjednoczonych przeciwko odpowiedzialnym za dokonanie zamachów terrorystom. Twierdził, że samoobrona przed kolejnymi atakami wymaga użycia siły, a Kościół nie potępia działań, których celem jest zapobieżenie kolejnym ofiarom.

Natomiast dominikanin o. Jacek Salij pisał wówczas, że na skutek uśpienia sumienia ludzie często określają dokonywane przez siebie agresje jako wojnę sprawiedliwą. Jednak nie należy bronić się za pomocą zła, wtedy bowiem obrońcy przemieniają się w krzywdzicieli, a spirala przemocy będzie się nakręcać.

Tak więc linia doktrynalna Kościoła miała trudność z uporaniem się z rzeczywistością światową, naznaczoną – wówczas – przez dominację USA.

* * *

Papież Franciszek dokonał ważnej modyfikacji doktryny wojny sprawiedliwej w encyklice „Fratelli tutti” (O braterstwie). Doprowadził do zwrotu w kierunku chrześcijańskiego pacyfizmu, uznania, że niemożliwe jest wypracowanie obiektywnych kryteriów wojny sprawiedliwej, która bazuje na zasadzie proporcjonalności, a zatem należy ją odrzucić jako usprawiedliwienie wojny.

Franciszek twierdzi, że pokój jest wartością nadrzędną. Ludzie niekiedy wywołują wojny z powodów ambicji hegemonicznych, nadużycia władzy czy lęku przed różnorodnością i innymi. Jednak właściwą drogą do zapewnienia pokoju są niestrudzone negocjacje i arbitraż, zgodnie z Kartą Narodów Zjednoczonych.

Ojciec Święty twierdzi, że ryzyko związane z wojną będzie zapewne zawsze większe niż rzekome korzyści. Trudno też jest – jego zdaniem – powołać się dla uzasadnienia wojny na racjonalne kryteria wypracowane we wcześniejszych stuleciach. W encyklice czytamy bowiem, że tak łatwo „wybrać wojnę, posługując się wszelkiego rodzaju wymówkami, pozornie humanitarnymi, obronnymi lub prewencyjnymi, uciekając się także do manipulacji informacją”.

Franciszek twierdzi też, że w ostatnich dekadach wszystkie wojny były rzekomo „usprawiedliwione”, to znaczy dla wszystkich znajdowano wymówki. Ale właśnie wymówki, a nie rzetelne powody. Co prawda Katechizm Kościoła katolickiego daje możliwość uprawnionej obrony przy użyciu siły militarnej, istnieją jednak „rygorystyczne warunki legitymizacji moralnej”. Papież wszakże ostrzega, że „łatwo popaść w zbyt szeroką interpretację tego potencjalnego prawa”, a w ostatnich dziesięcioleciach każda wojna była przedstawiana przez jej inicjatorów jako „wojna sprawiedliwa” – co było nadużyciem.

W encyklice czytamy, że każda wojna jest porażką ludzkości, ponieważ „pozostawia świat w gorszej sytuacji, niż go zastała”. Zarazem często za pomocą prawa do obrony usprawiedliwiamy zbrojne działania „prewencyjne”. A przecież stwarzają one często większe zło niż te, które należało usunąć. Na skutek rozwoju technologii broni wojna stała się bardzo niszczycielska i destrukcyjna, a jej siła rażenia – nieproporcjonalnie wysoka. Także rozróżnienie między żołnierzami a cywilami jest dziś trudne do przeprowadzenia.

Duże kontrowersje wzbudził przypis nr 242, w którym czytamy, że dzisiaj Kościół już nie popiera opracowanej przez św. Augustyna idei „wojny sprawiedliwej”.

Generalnie powyższe słowa Franciszka można interpretować na dwa sposoby: albo literalnie, uznając, że Kościół odrzuca samo pojęcie „wojny sprawiedliwej”, albo też, że pojęcie to jest słuszne, jednak w dzisiejszym świecie jest ono trudniejsze do zastosowania. Ta ostatnia interpretacja chroni Ojca Świętego przed zarzutem odejścia od tradycji.

Encyklikę należy więc postrzegać jako ponowne zastosowanie nauczania Kościoła w zmieniających się okolicznościach.

* * *

Głośnym echem odbiła się krytyka papieża Franciszka działań NATO wobec Rosji, jak też jego daleko idąca powściągliwość w nazwaniu rosyjskiej agresji po imieniu. Rezerwę wobec NATO, skoro w sojuszu pierwsze skrzypce grają Amerykanie, można objaśnić przez zakorzenienie papieża w kulturze latynoamerykańskiej, gdzie Stany Zjednoczone postrzegane są nie jako państwo walczące o wolność i demokrację, lecz – przeciwnie – jako państwo imperialistyczne. Pewną rolę mogła tu odgrywać teologia wyzwolenia, nośna w Ameryce Łacińskiej zwłaszcza w latach 70. i 80. ubiegłego wieku, chociaż jako prowincjał jezuitów, a potem arcybiskup Buenos Aires Jorge Mario Bergoglio był jej przeciwny. Zapewne mamy tu do czynienia z tak silnym doświadczeniem latynoamerykańskim, że nawet sceptycyzm wobec teologii wyzwolenia go nie przezwycięża. Byłaby to więc taka sytuacja jak dominacja antykomunizmu w Polsce, który zawładnął także myśleniem ludzi o osobowościach zgoła umiarkowanych.

Na tle powściągliwości Franciszka w wyrażeniu słów otuchy dla walczących w obronie swojej ziemi Ukraińców (co uczyniło wielu światowych przywódców politycznych) uderza pogląd o. Jacka Salija, który pisał, że twierdzenie, że „złem jest obrona przed niesprawiedliwym napadem, przyczynia się do szerzenia moralnego chaosu”. Nieprzyjście napadniętemu z pomocą jest tchórzostwem, a nie postawą ewangeliczną. W czasie drugiej wojny światowej – powiada dominikanin – Amia Krajowa miała prawo do obrony przed Niemcami, chociaż była określana przez Niemców mianem bandytów.

* * *

W maju wizytę w Ukrainie złożył watykański minister spraw zagranicznych abp Paul Gallagher. Stwierdził po zakończeniu wizyty, że jest jeszcze za wcześnie, aby mówić o pokoju i pojednaniu między Ukraińcami i Rosjanami: „Ukraina musi się bronić i w tym celu musi otrzymywać pomoc, w tym pomoc wojskową”. Zdaniem arcybiskupa musi istnieć proporcjonalność w użyciu siły, należy też unikać rozpoczęcia wyścigu zbrojeń.

Z kolei sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kardynał Pietro Parolin oświadczył wprost, że „istnieje prawo do zbrojnej obrony w przypadku agresji”. Kluczowa jest jednak zasada proporcjonalności, która oznacza, że odpowiedź na agresję nie może powodować większych strat niż sama agresja. Wysyłanie broni do Ukrainy jest z jednej strony konieczne, by Ukraińcy mogli się skutecznie bronić. Z drugiej natomiast należy przestrzegać określonych parametrów, by nie przekroczyć zasady sprawiedliwości i umiarkowania.

Na tym etapie konfliktu ważne jest – zdaniem kardynała Parolina – w szczególności zawieszenie broni i rozpoczęcie dialogu bez warunków wstępnych. Kardynał dodał, że Watykan będzie udzielał poparcia wysiłkom społeczności międzynarodowej na rzecz zakończenia konfliktu, nie chce jednak przyjmować pierwszoplanowej roli.

Trudno nie dostrzec, że wymowa wypowiedzi tych ważnych watykańskich duchownych jest ważnym uzupełnieniem słów papieża Franciszka.

Czytaj więcej

Wolność i Pokój: Finałem zawsze był areszt

* * *

Wróćmy jeszcze do Benedykta XVI, który mówił na forum Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych w kwietniu 2008 r., że każde państwo jest zobowiązane do ochrony ludności przed pogwałceniem praw ludzkich i następstwami kryzysów humanitarnych. Jeżeli nie jest w stanie ochrony tej zapewnić, powinna interweniować społeczność międzynarodowa.

Kryteria interwencji humanitarnej możemy zaś odnaleźć u Jana Pawła II, który w orędziu na światowy Rok Pokoju w 2000 r. mówił: „Kiedy powstaje niebezpieczeństwo, że ludność cywilna padnie ofiarą niesprawiedliwego napastnika oraz kiedy spełzną na niczym próby działania politycznego i obrony bez użycia przemocy, uprawnione jest, a nawet konieczne podjęcie konkretnych kroków w celu rozbrojenia agresora”. Zarazem działania takie powinny być prowadzone pod nadzorem organizacji międzynarodowej, nie wolno kierować się wyłącznie logiką militarną.

Zatem ważnym zadaniem chrześcijan jest udzielanie pomocy ofiarom agresji, chociaż środki przymusu powinny być użyte jedynie w ostateczności i w sposób jak najbardziej oszczędny. Oczywiście, w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej rodzi się pytanie, co robić, gdy agresor dysponuje bronią nuklearną i zagraża całemu światu.

* * *

Niektóre gesty papieża Franciszka, jak również niektóre jego słowa, a także – niekiedy – ich brak, pozostawiają wrażenie pewnej dezorientacji. Jednak stanowisko wyrażone w encyklice „Fratelli tutti” nie jest do końca zamknięte, nie stawia kropki nad „i”, o czym świadczą wspomniane wypowiedzi abp. Gallaghera i kard. Parolina.

Nie można interpretować tej encykliki w taki sposób, że prowadzenie przez Ukrainę walki zbrojnej nie ma uzasadnienia moralnego. Encyklika raczej potępia wojnę jako taką i tę stronę, która wojnę inicjuje, a nie tę, która słusznie się broni przed utratą życia czy wolności.

Spotyka się też opinie, że Władimir Putin zdemaskował utopijność chrześcijańskiego pacyfizmu oraz że potrzebny jest powrót do chrześcijańskiej etyki wojny sprawiedliwej. Wedle tej linii myślenia wojna w Ukrainie przypomina swym charakterem bardziej II wojnę światową, kiedy to interwencja aliantów w celu pokonania nazizmu została uznana za uzasadnioną i moralnie usprawiedliwioną. 

Jacek Czaputowicz jest profesorem nauk o polityce, wykładowcą na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 2018–2020 był ministrem spraw zagranicznych

W przemówieniu wygłoszonym podczas wizyty w byłym obozie Auschwitz-Birkenau, 28 maja 2006 r., Benedykt XVI mówił, że grupa zbrodniarzy obiecywała wielkość, przywrócenie honoru i znaczenia narodowi, a posłużyła się nim jako narzędziem swojej żądzy panowania. Czy słowa te nie oddają dzisiejszej sytuacji za naszą wschodnią granicą? Dziś też słyszymy, jak Władimir Putin deklaruje, że chodzi o przywrócenie wielkości, honoru i znaczenia narodowi, podczas gdy wiemy, że w rzeczywistości celem jest spełnienie żądzy panowania nad innymi. Ponieważ Ukraina nie chce się zgodzić na ten status, jesteśmy świadkami jej niszczenia przez Rosję. Ukraina jest dziś ofiarą, którą społeczność międzynarodowa musi bronić.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi