Irena Lasota: Rosja jak Dzika bestia

Zdania na temat tego, co dzieje się obecnie na arenie wojny rosyjsko-ukraińskiej, są bardzo podzielone. Co jest jednak dziwne w czasach, kiedy dostęp do informacji jawnej – a czasami i tajnej – jest tak powszechny. Sympatie kierują często naszą interpretacją zjawisk. Ale niekoniecznie. Można być całym sercem i głową po stronie Ukrainy i bardzo martwić się tym, co Rosja ma jeszcze w zanadrzu, co jeszcze nowego szykuje.

Publikacja: 06.05.2022 17:00

Irena Lasota: Rosja jak Dzika bestia

Foto: AFP

Wedle jednych Ukraina odparła pierwszą ofensywę na Kijów i Charków, a teraz metodycznie się broni czy nawet kontratakuje na południu. Kolorowe mapy pokazujące zasięg wojsk rosyjskich wskazują jednak na to, że Rosja się nie cofa, a nawet posuwa się na terytorium Ukrainy, a wiadomości nadchodzące z okupowanych terenów pokazują, że metody stosowane tam celem utwierdzenia swojej władzy nie różnią się niczym od metod stosowanych w komunizowaniu i sowietyzacji różnych terytoriów, które weszły w skład Związku Sowieckiego. Główna różnica polega przede wszystkim na tym, że tym razem bolszewizacja zajętych terenów Ukrainy odbywa się w sposób jawny. Rosjanie nie próbowali ukryć swoich mordów i tortur w Buczy i podobnych miejscowościach w okolicach Kijowa. Przeciwnie, chcieli, by Ukraińcy zrozumieli, że mają do czynienia z dziką bestią, która nie zatrzyma się przed niczym.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Ratować kota czy sąsiadkę

Gwałty, które już można liczyć w wielu setkach, były dokonywane jawnie i w sposób maksymalnie brutalny. Poczciwi amerykańscy obrońcy praw człowieka zastanawiają się, czy te gwałty to w tym wypadku „narzędzie wojny", czy rozbestwienie pojedynczych żołnierzy. Jakby nie rozumieli, że jedno przykładowe rozstrzelanie jednego z gwałcicieli zatrzymałoby całkowicie ten proceder. Armia Federacji Rosyjskiej nie jest armią Stanów Zjednoczonych i wbrew temu, co uważał generał sekretarz stanu Colin Powell, po masakrach w Czeczenii rosyjska armia sama się nie oczyściła, a właśnie – na odwrót – nagrodziła morderców i gwałcicieli. Jeszcze w międzyczasie dała im pohulać w Gruzji i w Syrii.

Poczciwi amerykańscy obrońcy praw człowieka zastanawiają się, czy te gwałty to w tym wypadku „narzędzie wojny", czy rozbestwienie pojedynczych żołnierzy. Jakby nie rozumieli, że jedno przykładowe rozstrzelanie jednego z gwałcicieli zatrzymałoby całkowicie ten proceder. 

O wojnie można pisać nieskończenie, zwłaszcza jeśli jest się amatorem. Jeden z artykułów, które dziś znalazłam, sugeruje, że jest coś w tym, że Rosja nie poszła jeszcze na całego, nie zrzuciła gdzieś bomby atomowej albo co najmniej zwykłej bomby na Nancy Pelosi czy Antony'ego Blinkena. To „coś" mogłoby być na przykład powściągliwością Rosji i jej sugerowaniem, że gotowa jest na rozmowy pokojowe. Takiemu gmatwaniu sytuacji służą między innymi długie rozmowy Putina z Macronem czy wizyta sekretarza generalnego ONZ António Guterresa w Moskwie. Wizyta posłużyła legitymizacji ONZ jako organizacji broniącej pokoju światowego. Guterres i cały ONZ zasługują teraz na wielkie pochwały, bo wywieziono z Mariupola ponad sto osób – cywilów, staruszki, kobiety z dziećmi, a nawet nie rannych, bo ich Rosjanie by podejrzewali, że są żołnierzami. Ewakuacją tak czy owak kierował szwajcarski Komitet Czerwonego Krzyża, a nie ONZ, który nie upomina się ani o pozostałe setki cywilów w Mariupolu, Chersoniu i innych miejscowościach, ani o powrót wywiezionych nielegalnie obywateli Ukrainy na terytorium Rosji, ani o powołanie ONZ-owskiej komisji do badania rosyjskich zbrodni wojennych.

W kręgach putinologów trwa też ożywiona dyskusja, czy Putin ogłosi oficjalnie, że Rosja prowadzi wojnę, i czy zrobi to przed czy po 9 maja. Różnica jest niewielka. Wojna tak czy owak trwa i w Rosji panuje stan wojenny obejmujący media, organizacje czy jakiekolwiek zgromadzenia. Putin nie ogłosił wojny, ale spuścił ze smyczy swoje wściekłe psy (chór w Polsce by zakrzyknął, że owczarki niemieckie?), które prześcigają się w głoszeniu, głównie w telewizji, kogo by jeszcze zdenazyfikować, kim są wewnętrzni i zewnętrzni wrogowie Rosji, kto jest Żydem, a kto nie (Hitler tak, Zełenski – nie). I oczywiście głoszeniu, że barszcz jest z natury rosyjski, a nie ukraiński, skoro Ukraińcy nie są narodem, ale po prostu bandą faszystów.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Ukraina jest pełna mogił ONZ i OBWE

Telewizja jest głównym architektem budującym rosyjską mentalność. Wedle socjologa Igora Eidmana Rosjanie dzielą się dziś na cztery obozy: na zupełnych głupców, na posłusznych, na złych i skorumpowanych. Najliczniejsi są ci pierwsi, „niewolnicy propagandy, a dokładniej zombi telewizyjne". W tej sytuacji warto się zastanowić, czy rzeczywiście nie można uruchomić satelitarnej telewizji po rosyjsku. Gdzie w moich marzeniach Barbara Brylska i Stanisław Mikulski mówiliby Rosjanom, że wojna jest niedobra.

Wedle jednych Ukraina odparła pierwszą ofensywę na Kijów i Charków, a teraz metodycznie się broni czy nawet kontratakuje na południu. Kolorowe mapy pokazujące zasięg wojsk rosyjskich wskazują jednak na to, że Rosja się nie cofa, a nawet posuwa się na terytorium Ukrainy, a wiadomości nadchodzące z okupowanych terenów pokazują, że metody stosowane tam celem utwierdzenia swojej władzy nie różnią się niczym od metod stosowanych w komunizowaniu i sowietyzacji różnych terytoriów, które weszły w skład Związku Sowieckiego. Główna różnica polega przede wszystkim na tym, że tym razem bolszewizacja zajętych terenów Ukrainy odbywa się w sposób jawny. Rosjanie nie próbowali ukryć swoich mordów i tortur w Buczy i podobnych miejscowościach w okolicach Kijowa. Przeciwnie, chcieli, by Ukraińcy zrozumieli, że mają do czynienia z dziką bestią, która nie zatrzyma się przed niczym.

Pozostało 82% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi