Michał Szułdrzyński: Przerwany sen o końcu historii

Patrzymy dziś na setki tysięcy przekraczających naszą granicę ludzi uciekających przed bombami i czołgami Putlera i zdajemy sobie sprawę, że żyliśmy jakby we śnie. Każdy wierzył, że może stać się, kim zechce. Że może sam wytyczyć ścieżkę swojego życia. Chciałeś być lekarzem? Trzeba było się dobrze uczyć w liceum, dostać na medyczne studia i już. Chciałeś zająć się biznesem? Trzeba było mieć pomysł, trochę szczęścia, dużo wytrwałości i świat stał przed Tobą otworem. Chciałeś mieć rodzinę? Proszę bardzo. Wolałeś poświęcić się Bogu – klasztor, seminarium były całe dla ciebie. Każdy żył, jak chciał. Kochał, jak chciał i bogacił się, jak chciał.

Aktualizacja: 20.03.2022 15:38 Publikacja: 11.03.2022 16:00

rysuje mirosław owczarek

rysuje mirosław owczarek

Foto: Rzeczpospolita

Mało tego, każdy wierzył, że tak będzie zawsze. Że możemy być już tylko bogatsi, lepiej zaopatrzeni w dobra materialne, że świat jest skazany na rozwój, nauka na postęp, a ludzkość na wieczną szczęśliwość. Ci, którzy mówili, że jest inaczej, traktowani byli jak Kasandra, córka Priama, przez mieszkańców Troi. Braliśmy kredyty na 35, a nawet 40 lat, choć przed połową XX wieku tak długi okres, w którym nie byłoby wojny, powstania, rewolucji czy przemarszu wojsk, które całkowicie niweczyły plany jednostek, prawie się nie zdarzały.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Wdzięczni Ukraińcom

Setki, tysiące, miliony naszych sąsiadów Ukraińców, którzy dziś szukają schronienia w Polsce i innych krajach, też chcieli żyć po swojemu, bogacić się, kształcić dzieci. Tymczasem dziś uciekają ze swoich domów. Bo ich marzenie o normalnym życiu przerwały właśnie lecące z nieba rakiety i bomby. Widzimy, jak przerwano ich sen i widzimy, że czasem jeden człowiek jest w stanie ten sen zniszczyć.

Pytanie tylko, co jest snem, a co jawą. Czy może dziś żyjemy w jakimś koszmarze i łudzimy się, że pewnego dnia zaświeci słońce, wiatr rozgoni chmury i wszystko będzie jak dawniej? Nie, nie wróci, bo jednak te ostatnie 30 lat były jak piękny sen. O tym, że życie ludzkie ma znaczenie, że ważne są takie kategorie jak wolność i godność jednostki. Ten sen na Zachodzie trwał cztery dekady dłużej, choć i wtedy w naszej części Europy, nawet pod sowieckim butem, bez pełni praw i wolności, panował względny spokój.

Czy może dziś żyjemy w jakimś koszmarze i łudzimy się, że pewnego dnia zaświeci słońce, wiatr rozgoni chmury i wszystko będzie jak dawniej? Nie, nie wróci, bo jednak te ostatnie 30 lat były jak piękny sen. 

Liberalna demokracja, porządek, w który wierzyliśmy, według niektórych miała doprowadzić do końca historii. I rzeczywiście, w naszym śnie historia się skończyła, ale tylko na chwilę. Zniknęły ruchy wielkich jednostek determinujących losy milionów ludzi i niszczących całe narody, przestały lać się strumienie łez i krwi. Dziś już rozumiemy, że to nie był prawdziwy koniec historii, tylko chwilowe zawieszenie jej okrutnych praw. Dziura w kontinuum czasu, w której mieliśmy szczęście żyć.

Teraz znacznie lepiej jest zrozumieć teologiczne znaczenie koncepcji mówiącej, że pokój jest darem Boga. Bo pokój, przerwa w historii, to nie tylko brak wojny. To coś znacznie więcej, to krucha harmonia wielu czynników zewnętrznych, pozwalających ludziom żyjącym wewnątrz cieszyć się wolnością.

I wreszcie nuda. Nuda, która zaczęła w ostatnich latach trapić wielu. Pchała ich do sięgania po stare ideologie, dmuchania w żar nacjonalizmów. Sprawiała, że wrogiem stawał się pokój i współpraca, bo to przecież takie niewyraziste. Zamiast wielkich bohaterów w czasach pokoju i liberalnej demokracji potrzebni byli szarzy urzędnicy i technokraci, którzy cichutko oliwią tryby wielkiej machinerii potrzebnej do tego, byśmy nie musieli przelewać całych mórz łez i krwi.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Nie dajmy się podzielić putlerowcom

Wielu ludziom znudził się ten pokój i ład. Patrząc dziś na te setki tysięcy uchodźców na granicach, dworcach, lotniskach, w kolejkach do kantorów i do konsulatów po wizy, widzimy, jaka może być cena tego znudzenia.

Mało tego, każdy wierzył, że tak będzie zawsze. Że możemy być już tylko bogatsi, lepiej zaopatrzeni w dobra materialne, że świat jest skazany na rozwój, nauka na postęp, a ludzkość na wieczną szczęśliwość. Ci, którzy mówili, że jest inaczej, traktowani byli jak Kasandra, córka Priama, przez mieszkańców Troi. Braliśmy kredyty na 35, a nawet 40 lat, choć przed połową XX wieku tak długi okres, w którym nie byłoby wojny, powstania, rewolucji czy przemarszu wojsk, które całkowicie niweczyły plany jednostek, prawie się nie zdarzały.

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
Grób Hubala w Inowłodzu? Hipoteza za hipotezą
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS