Jak być człowiekiem i przetrwać

Demokracja nie jest „ideologią" wypracowaną w gabinetach szlachetnych idealistów, ale praktyką wynikającą z dążeń adaptacyjnych wszelkich istot żywych wydestylowaną z doświadczeń wielu gatunków i ukierunkowaną na przystosowanie.

Publikacja: 11.02.2022 10:00

Jak być człowiekiem i przetrwać

Foto: Mirosław Owczarek

Każdy żyjący dzisiaj gatunek jest dokładnie tak inteligentny, jak wymagało tego jego przetrwanie

Ludzkość znalazła się w zapaści cywilizacyjnej. Trudno znaleźć jest obszar, który nie byłby w kryzysie – państwa, kościołów, rodziny, bezpieczeństwa i wielu innych. Najważniejsze z nich, bo zagrażające biologicznemu przetrwaniu, to kryzys ekologiczny i wojna atomowa. Wszystkie kryzysy wywołują efekt synergii, wzajemnie się wspierając, kreują zagrożenie niezwykle poważne.

W tym kontekście, ważne jest udzielenie odpowiedzi na pytanie: jak inne organizmy żywe radziły sobie z kryzysami zagrażającymi ich przetrwaniu na przestrzeni setek tysięcy lat i w jaki sposób wychodziły z nich zwycięsko? Czy możemy wskazać w tej perspektywie cechy decydujące dla przetrwania?

* * *

Jednym z wielu przykładów są słonie, zwierzęta, którym trudno jest się schować, uciec i które wymagają dużej ilości pożywienia, co skazywać by je mogło na wyginięcie – a jednak przetrwały. Słonie mają największe mózgi spośród wszystkich zwierząt lądowych. Ich trąba, podobnie jak ludzka dłoń, jest wijącym się wyrostkiem przypominającym funkcjonalnie kończyny ludzkiego niemowlęcia. Dorosły słoń może dźwigać przedmioty o wadze do ok. 1 tony, ale też otworzyć łupinkę orzeszka ziemnego.

Jak stwierdza się w piśmie „Scientific American": „Po dziesięcioleciach obserwacji dzikich słoni – i serii starannie kontrolowanych eksperymentów w ciągu ostatnich ośmiu lat – naukowcy zgadzają się co do tego, że słonie tworzą pokrewieństwo na całe życie, rozmawiają ze sobą za pomocą szerokiego słownika pomruków i zawołań oraz podejmują grupowe decyzje; słonie bawią się, naśladują swoich rodziców i współpracują przy rozwiązywaniu problemów; używają narzędzi, pocieszają się nawzajem w niepokoju i prawdopodobnie mają poczucie Ja".

Innym przykładem są wieloryby. Amerykański biolog prof. Hal Whitehead badał ekscytujący fakt: na podstawie treści XIX-wiecznych dzienników okrętowych udało się ustalić, iż w pewnym momencie polowanie na wieloryby stało się trudniejsze. W latach 1818–1830 wielorybnictwo przeżywało pierwszy boom i przybierało charakter przemysłowy. Cenny olej z wielorybów powodował zintensyfikowanie połowów. Zachowane zapisy dzienników okrętowych relacjonowały precyzyjnie o czasie, miejscach oraz efektywności połowów. Po dwóch, trzech latach boomu, połowy dość nagle spadły o 60 proc. Było to niezwykłe i dawało się wyjaśnić jedynie zachowaniem zwierząt. W początkowym okresie wieloryby broniły się tak, jak to czyniły w przypadku ataku orek, które były zasadniczo jedynym ich naturalnym przeciwnikiem. Stosowały wówczas swoistą taktykę: formowały koło, w środku zamykając młode osobniki i używając na zewnątrz potężnych płetw ogonowych. W ten sposób odganiały napastników.

Tego rodzaju taktyka czyniła walenie wyjątkowo łatwym łupem dla harpunników. Wymagała ona zmiany, i taka zmiana nastąpiła. Wieloryby nauczyły się, że zbijanie się w grupy jest kontrproduktywne, lepsze skutki przynosi rozproszenie się i płynięcie pod wiatr, tak by utrudnić pościg łodziami żaglowymi. Podobnie, głębokie nurkowanie i wynurzanie się w innym miejscu. Niezwykle wymowny jest fakt, że wieloryby, które zasadniczo nigdy wcześniej nie zetknęły się z ludźmi, nauczyły się, jak się przed nimi bronić.

Z pewnością – stwierdza Whitehead – walenie dzieliły się informacjami i potrafiły wytworzyć skuteczną taktykę obronną. „Porozumiewanie" związane było ze strukturą społeczną. Otóż wieloryby żyją w grupach rodzinnych i wiążą się w większe klany. Osobniki nie są ściśle przyporządkowane do swoich rodzin czy też klanów, ale stosownie do potrzeb odłączają się i przyłączają do innych. Te osobniki, które zetknęły się ze statkami wielorybniczymi, pokazały innym, co robić w takiej kryzysowej sytuacji. „Uczyły się na bieżąco".

W badaniach prof. Whiteheda cecha porozumiewania się, podobnie jak w przypadku słoni, była kluczowa. Jest ciekawe, że język zarówno słoni, jak i kaszalotów miał charakter akustyczny i że te przekazy miały charakter ponadklanowy i ponadgeneracyjny. Uczenie się nowych, pozainstynktownych zachowań, jak np. ściąganie ryb z haczyka, nim uczynią to rybacy, albo stosowanie gąbek w celu ochrony dzioba przez delfiny – i wiele innych „wynalazków" – a następnie przekazywanie ich innym osobnikom, zostało potwierdzone licznymi badaniami.

Można więc stwierdzić, że stworzenia, które przetrwały, charakteryzowała swoista kultura (bez cudzysłowu!) polegająca na komunikowaniu i uczeniu się na bieżąco w celu przetrwania, ale przede wszystkim tendencja do działania nie tylko w intencji JA, ale także MY.

* * *

Prawdziwą rewolucją w myśleniu na temat przystosowania okazały się być wnioski z badań rosyjskich biologów Dimitrija Biełajewa i jego asystentki Ludmiły Trut na dzikich lisach syberyjskich. Prace te, zapoczątkowane w ZSRR w 1958 roku pod pozorem badania cennych futer tych stworzeń, w rzeczywistości miały na celu sprawdzenie hipotezy, że przyjazne nastawienie jest tym, co pozwala zrozumieć, dlaczego udomowione stworzenia wykazują znaczące różnice w porównaniu ze swoimi dzikimi przodkami.

Badacze selekcjonowali najbardziej przyjazne lisy i tak po kilku pokoleniach dochowali się lisów merdających ogonami i wykazujących inne cechy. Udomowione lisy zaczęły szczekać jak psy, upodabniały się do samic, zdawały się „opierać imperatywowi dorastania", ich futra stawały się łaciate, pyski krótsze, kości cieńsze i w końcu zaczęły reagować na swoje imiona. Przyczyna zmian w wyglądzie i zachowaniu miała podstawy hormonalne czy dokładniej neuroprzekaźnikowe. Uległe i przyjacielskie lisy produkowały więcej serotoniny („hormonu szczęścia") oraz oksytocyny („hormonu miłości").

Wcześniejsze badania nad społecznościami mrówek i innymi organizmami (zob. „Superorganizm" Berta Hölldoblera i E. Wilsona), ujawniają uniwersalny charakter właściwy wszystkim osobnikom żywym w przechodzeniu do wyższych etapów rozwoju organizacji biologicznej. Ewolucja ta dokonuje się jako negocjowanie między egoistycznymi tendencjami osobników w kierunku organizacji i działania na rzecz dobra całego gatunku.

Altruizm, moralność, miłość i inne specyficznie ludzkie zachowania społeczne i kulturowe są osadzone w genach i mają decydujące znaczenie dla ich przetrwania. Takie zjawiska jak powszechny nepotyzm są przykładem wyselekcjonowania w drodze ewolucji altruizmu rodziców wobec dzieci, który w mniejszym stopniu charakteryzuje altruizm dzieci wobec dawców ich życia.

Ewolucja genetyczna i kulturowa stworzyła gatunek ludzki broniący norm etycznych, które chronią przed wyzyskiem całkiem obce sobie osoby. Dzieje się tak w imię przetrwania grupy jako całości. Takie kooperatywne, altruistyczne grupy okazały się zwycięskie, inaczej niż te, które orientowały się jedynie na egoistyczne cele ich członków. Kluczem do tego procesu była ewolucja samoświadomościowych emocji społecznych: wstydu i poczucia winy wraz z unikalną, ludzką zdolnością do uczenia się i uwewnętrznienia norm społecznych. Sprawiło to, że etyczne postępowanie osoby w imię dobra wspólnego stało się jej osobistym, zinternalizowanym celem, a nie tylko sprytnym sposobem uniknięcia kary.

* * *

Tendencje do komunikowania się, okazywania zainteresowania cierpieniem innych, niesienie pomocy, uczenie się na bieżąco, posługiwanie się narzędziami, współpraca, opłakiwanie zmarłych (słonie), uczenie dzieci zachowań przydatnych w zdobywaniu pożywienia i inne sprzyjały trosce o wspólne dobro gatunku mającej w swej istocie społeczny charakter. Tak np. przesłanie „Dekalogu" „kochaj bliźniego swego jak siebie samego" powstało między VIII a VI w. p.n.e. i budowało zrównoważony balans między Ja i Inni i było korzystne dla socjalizacji i uspołeczniania młodego pokolenia. Tak więc Dekalog przeciwstawiał się biologicznym, egocentrycznym skłonnościom, sprzyjając budowie społeczności, dla których wspólne dobro było nadrzędne i wspierało przetrwanie. Pytanie o to, czy dobrowolne poświęcenie Chrystusa na krzyżu w imię dobra ludzkości było genialnym wpisaniem się w logikę rygorów ewolucji czy też ewolucja wydestylowała w procesie rozwoju przesłanie chrześcijańskie – pozostaje filozoficznym wyzwaniem dla niechrześcijan.

Prospołeczność i kooperacja odgrywają więc kluczową rolę w rozwoju homo sapiens, stając się jednocześnie antytezą agresji. Jednocześnie prospołeczność, kooperacja i związana z nimi komunikacja stają się cywilizacyjnymi standardami decydującymi o przetrwaniu.

* * *

Zdrowie fizyczne jest w rozumieniu biologicznym wartością, ujmowaną przede wszystkim jako pochodna nie społeczna, ale biologiczna. Tymczasem w najnowszych badaniach epidemiologicznych takie czynniki jak dieta czy aktywność fizyczna tracą na znaczeniu, natomiast nabierają go czynniki społeczne. Było to znane jeszcze wcześniej jako tzw. efekt Roseto. Stwierdzono, że włoska społeczność miasteczka Roseto w Pensylwanii wykazuje uderzająco niską śmiertelność w porównaniu z innymi, podobnymi i nieodległymi miejscowościami. Różnice te zniknęły, kiedy po latach miejscowość się „zamerykanizowała".

Wyniki badań ujawniły, że śmiertelność spowodowana zawałem serca jest konsekwencją erozji tradycyjnie spójnych relacji rodzinnych i społecznych, solidarności społecznej i jednorodności. Jak stwierdza naczelny lekarz USA dr Vivek H. Murthay: „Społeczna izolacja i samotność są większym zagrożeniem zdrowotnym niż otyłość, depresja czy kryzys opioidowy" (opioidy – środki przeciwbólowe, których nadużywanie grozi śmiercią).

Brak „wsparcia społecznego" powoduje 1,9–3,1 razy większe ryzyko śmierci (L. Berkman); podobne wyniki uzyskano w odniesieniu do ryzyka zachorowania: nie tyle brak izolacji „chroni przed zachorowaniem, ile pozwala wyzdrowieć, jeśli zachorujesz" (Halpern). Liczba kobiet chorych na raka piersi, które przeżyły, była dwukrotnie wyższa w przypadku spotykania się w grupie wsparcia przez półtorej godziny raz w tygodniu przez cały rok (Friedman). Stwierdzono, że kapitał społeczny ma „większy i bardziej konsekwentny wpływ na mężczyzn niż na kobiety".

Ludzie myślą, „że dochody są czymś ważniejszym dla ich dobrego samopoczucia niż relacje osobiste, chociaż dane dość jasno wskazują, że jest na odwrót" (Cambel i inni).

Czytaj więcej

Ozon. Mistrz intelektualnych prowokacji

* * *

Inaczej niż autorytaryzm, demokracja nie jest „ideologią" wypracowaną w gabinetach szlachetnych idealistów, ale praktyką wynikającą z dążeń adaptacyjnych wszelkich istot żywych, wydestylowaną z doświadczeń wielu gatunków i ukierunkowaną na przystosowanie. Warto jest tu wskazać na niektóre kulturowe rysy współbieżne z tendencjami adaptacyjnymi:

- Antyprzemocowość. To co budzi narastający sprzeciw szerokich rzesz społecznych, to wszelkie formy przemocy, szczególnie te inicjowane z autorytarnych źródeł: despotycznych przywódców, szefów, rodziców stosujących przemoc wobec dzieci; stygmatyzacji, homofobii czy ksenofobii. Silne społeczne poparcie zyskują ruchy kontestujące wykluczanie społeczne, np. #MeToo, i inne.

Szczególną rolę w przemianach stosunku do przemocy zajmuje przypadek instytucji wojska i służby wojskowej oraz zbrojeń. Cały ten złożony system oparty jest na zgodzie na zabijanie innych i ukierunkowany jest na przełamanie naturalnego, ludzkiego oporu przed zabijaniem.

- Ekologia. Świadomość społeczna ciąży też w kierunku wycofywania się ze społecznej przemocy stosowanej wobec szeroko rozumianych istot żywych i środowiska naturalnego. Odrzuceniu ulegają takie mocno osadzone w kulturze europejskiej praktyki, jak: polowania, korrida czy tresura zwierząt w cyrkach. Zwierzęta domowe (ang. pets) mają swoje jedzenie, kliniki, place zabaw etc. Upowszechnia się wegetarianizm dyktowany względami humanitarnymi. Troska o „ludzkie" traktowanie zwierząt przejmuje narastająco duża grupę ludzi, stając się osobistym standardem przyzwoitości. Dbałość o puszcze amazońską czy białowieską, o ochronę Bałtyku – ujawnia fakt przenoszenia wyzwań ekologicznych w obszar świadomości Ja.

- Komunikowanie. Ludzkość zrobiła wiele w kierunku umożliwienia swobodnego przepływu informacji. Wynalazek druku, media elektroniczne i przede wszystkim internet, stały się nośnikami wiedzy, których ważność jest pozadyskusyjna. Pomysły autorytarnych rządów, aby kontrolować media, budzą intuicyjny sprzeciw wielu środowisk.

- Uczenie się na bieżąco. Masowy dostęp i przepływ informacji umożliwiają uczenie się na bieżąco, tak, aby dostosować się do złożonej i trudnej, bo nieprzewidywalnej, „płynnej" rzeczywistości. Przy osobistych spotkaniach, wielu ludzi – częściej niż to było wcześniej – wyraża niepokój o kondycję naszej rzeczywistości. Pozwala to na uwolnienie troski o dobro wspólne oraz podtrzymanie dobrych relacji z innymi.

- Wspólnotowość i solidarność. Media masowe, podróże, unifikacja miejsc, ubiorów, diet – sprawiły, że na masową skalę upowszechnia się przekonanie, iż ci INNI to także MY, dając poczucie, szczególnie w dobie pandemii, że „wszyscy płyniemy na jednej łodzi" przy niesprzyjającej pogodzie. Sytuacja naczyń połączonych stoi w sprzeczności z wybujałym indywidualizmem, bo problemy mogą być rozwiązane jedynie przy skoordynowanym i wspólnym działaniu.

- Empatia. Wychowanie dzieci w obliczu nieprzewidywalnego świata nigdy wcześniej nie było tak trudne. Nie wiemy, do życia w jakim świecie przygotowujemy naszych potomków. Wiadomo, że nie do takiego, jaki znamy. Dołącza się do tego świadomość unikatowości każdego z nas. Rodzice koncentrują swoją uwagę na tych wyjątkowych i szczególnych cechach własnego dziecka, zachęcają je do ekspresji własnych uczuć i poglądów, dokonywania samodzielnych, autentycznych wyborów, wchodzenia w bliskie, empatyczne relacje z innymi oparte na zaufaniu, akceptacji i otwartości.

- Zaufanie. Kwestia zaufania wydaje się być ważnym kluczem w rysie lepszego, społecznego przystosowania. Zaufanie ma liczne konsekwencje społeczne, a w Polsce jest wyjątkowo niskie, w szczególności tzw. zaufanie wiążące (pomostowe), a więc to, jakim darzymy obcych i instytucje państwa.

- Odpowiedzialność. Odpowiedzialność nabiera w tym kontekście nowego, ponadindywidualnego czy wręcz ponadczasowego wymiaru. Roztropne rozłożenie akcentów ważności między JA – MY otwiera konieczność otwarcia komunikacji i dialogu w stronę budowania zrównoważonej relacji z samym sobą, innymi, przyrodą, kulturą, wyzwaniami przyszłości etc.

* * *

Czytaj więcej

Namysłowski. Pożegnanie z tytanem jazzu

Możemy różnie interpretować, rozumieć i oceniać znaki czasu, jakie niesie nam kultura. Można mieć tu wiele uwag krytycznych i wątpliwości, które budzą liczne podziały społeczne. Ale aby móc je rozważać, musimy przetrwać.

Elżbieta Czykwin

Socjolog, pedagog, profesor nauk społecznych, wykładowca na Wydziale Pedagogicznym Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie. Autorka książek, m.in. „Stygmat społeczny" i „Anders Breivik. Między dumą a wstydem"

Każdy żyjący dzisiaj gatunek jest dokładnie tak inteligentny, jak wymagało tego jego przetrwanie

Ludzkość znalazła się w zapaści cywilizacyjnej. Trudno znaleźć jest obszar, który nie byłby w kryzysie – państwa, kościołów, rodziny, bezpieczeństwa i wielu innych. Najważniejsze z nich, bo zagrażające biologicznemu przetrwaniu, to kryzys ekologiczny i wojna atomowa. Wszystkie kryzysy wywołują efekt synergii, wzajemnie się wspierając, kreują zagrożenie niezwykle poważne.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi