Jako historyk zdaję też sobie sprawę, że ten stan permanentnego oczekiwania co kilka pokoleń kumuluje się w postaci specyficznej, bo masowej odmiany millenaryzmu. Przychodzi bowiem czas, w którym kończą się nie tylko stare kalendarze, ale też różnego rodzaju złudzenia, jakimi ludzkość żyła do tej pory. I taki czas mamy właśnie teraz, Anno Domini 2021. Bezpieczeństwo, wolność, demokracja – wszystkie te pomnikowe idee okazują się dziś idolami, a ich cokoły walą się na naszych oczach jak domki z kart.

Jedna tylko figura dobrze się trzyma. Wiara w postęp zakorzeniła się w ludziach tak silnie, że nie są jej w stanie obalić najgwałtowniejsze nawet podmuchy pandemicznej zarazy. Również i to należy zrozumieć. Bo świadomość postępu nadaje zbiorowemu życiu poczucie sensu, tam zaś, gdzie owego sensu zaczyna brakować, tym bardziej desperacko go poszukujemy.

Zatem nie dziwię się oczekiwaniom globalnej populacji – nie tylko młodych – która teraz, właśnie teraz chciałaby strząsnąć z siebie osad błędów, jaki nagromadził się pod rządami starszych pokoleń. Podzielam te nadzieje. Ale jednocześnie patrzę na nie z obawą. Boję się nowego schematu dzielenia ludzi na lepszych i gorszych. Podobne diagnozy zawsze prowadziły ludzkość na manowce, owocując jedynie krwią i ogólnym nieszczęściem. Nie ma powodu by sądzić, że tym razem mogłoby stać się inaczej.

Ci młodzi, którzy dziś obciążają dziadersów całą winą za to, co w ostatnich dziesięcioleciach poszło nie tak, chcieliby zbudować coś całkiem od nowa. Można by rzec: brawo! Tyle tylko, że z pewnością im się to nie uda, jeżeli nie zechcą wysłuchać przynajmniej niektórych spośród starych. Tych, którzy im dobrze życzą, ale mają też coś, czego młodym brakuje: doświadczenie zdobyte za cenę poranienia przez historię. Szczególnie tutaj, w tej części Europy, gdzie w XX wieku ledwo przetrwaliśmy kilka niezbyt przyjaznych człowiekowi utopii. Tak już jesteśmy skonstruowani, że mając do wyboru wychudzonego starca w obozowym pasiaku i młodego, opalonego przystojniaka prosto z siłowni, odruchowo lgniemy do tego drugiego. Ale tylko ten pierwszy może nam powiedzieć o nas samych coś, czego być może nie chcielibyśmy wiedzieć, ale co jest nam niezbędne, aby nasza wiara w postęp nie obróciła się w kolejne gorzkie rozczarowanie.

Owo za i przeciw trzeba wyważyć z uwagą i roztropnością. A że mądrość dzisiaj nie w cenie? Tu leży istota problemu.