Lider drużyny Milwaukee Bucks dostanie 228 milionów dolarów za pięć lat gry. Już wcześniej zarabiał olbrzymie pieniądze, ale fakt, że to właśnie on inkasuje rekordową kwotę, jest symboliczny. Oto Grek, który spełnił amerykański sen. Kiedyś dzielił z bratem jedną parę butów, a dzisiaj dzieciaki na całym świecie marzą o butach, które Nike sygnuje jego przydomkiem. Jest najbogatszy w lidze krezusów, którzy nie tyle grają w „bańce," ile żyją w „bańce" – rzeczywistości nieznanej śmiertelnikom.
Finansowo jest więc Giannis królem NBA. Sportowo jeszcze nie, bo stary król żyje i ma się dobrze. LeBron James ma wielką szansę, aby znowu – jak w ubiegłym sezonie – poprowadzić Los Angeles Lakers do mistrzostwa. Oznak starości czy nawet zmęczenia po nim nie widać, mimo że w grudniu skończył 36 lat. Ale czasu tak całkiem oszukać się nie da, emerytura czterokrotnego mistrza NBA się zbliża. O dziesięć lat młodszy Antetokounmpo jest reprezentantem nowego pokolenia i kiedy nadejdzie ta chwila, będzie gotowy, by przejąć schedę po LeBronie. Może już w tym sezonie spotkają się w Finałach NBA? Szanse na to są niemałe, Giannis gra w Konferencji Wschodniej, LeBron w Zachodniej, a drużyny, którymi dowodzą, należą do faworytów rozgrywek. Starcie między królem i pretendentem jest więc prawdopodobne, ale do finału sezonu droga daleka, na takie spekulacje jest zdecydowanie za wcześnie. Już od kilku sezonów w Milwaukee mają wielkie apetyty, ale po świetnym sezonie zasadniczym przychodzi rozczarowanie w play-off.
Sus za susem
Grek jest koszykarzem uniwersalnym. W amerykańskim magazynie „The Atlantic" ukazał się przed kilku laty artykuł zaczynający się tak: „Rzucać za trzy jak Larry Bird, wsadzać piłkę do kosza jak Michael Jordan czy podawać jak Magic Johnson? Nowe pokolenie gwiazd NBA już nie musi wybierać, bo robią to wszystko naraz, a przewodzi im »Greek Freak«". Oczywiście jest w tym twierdzeniu pewna przesada, bo młode gwiazdy nie posiadły przywołanych tu umiejętności w stopniu tak doskonałym jak trzej mistrzowie. Giannis też ma jeszcze pewne braki (rzut z dystansu i półdystansu, rzuty wolne), ale jest silny, fantastycznie zbudowany, rządzi pod tablicami. W akcjach jeden na jeden jest nie do zatrzymania, ale potrafi też świetnie podać do kolegów. Ponadto jest znakomitym obrońcą, uznano go za najlepszego defensora sezonu 2019/2020. Jeszcze lepszym dowodem jego wszechstronności jest to, że były trener Bucks Jason Kidd próbował uczynić go rozgrywającym. Pomysł ten nie byłby nadzwyczajny, gdyby nie fakt, że Giannis ma aż 211 cm wzrostu (chociaż wypada przypomnieć, że genialny rozgrywający Magic Johnson był niewiele niższy, miał 205 cm). Antetokounmpo rozgrywającym na dłuższą metę jednak nie został, ale to doświadczenie pomogło mu stać się liderem drużyny. – Miałem 20 lat, gdy trener Kidd kazał mi prowadzić zespół. Miałem wokół siebie zawodników, którzy mieli czterdziestkę na karku. Byłem onieśmielony, nie czułem się komfortowo na tej pozycji. Wcześniej po prostu czekałem na piłkę na skrzydłach, a teraz to ja miałem ją rozprowadzać. Ale dzięki Bogu miałem trenera, sztab i kolegów z drużyny, którzy pchali mnie do przodu, do bycia lepszym. Myślę, że to pozwoliło mi dojrzeć – wspominał.
Można odnieść wrażenie, że Giannis nie biega po boisku, tylko wykonuje gigantyczne susy. Weźmy akcję z meczu przeciw Brooklyn Nets z 2016 roku, która jest tego sztandarowym przykładem, a można ją podziwiać na YouTubie. Antetokounmpo zbiera piłkę na swojej tablicy, potrzebuje kilku kroków, by przedostać się na połowę rywali, rozpoczyna dwutakt na linii rzutów za trzy punkty (tak, powtórzmy – rozpoczyna dwutakt na linii rzutów za trzy), wykonuje dwa gigantyczne susy i kończy akcję efektownym wsadem. Mówi się o nim „Greek Freak" (grecki dziwak, świr) i to jest trafny przydomek, sam bardzo go lubi. – Przede wszystkim Greek: zawsze reprezentuję mój kraj. A Freak to gracz, który robi niezwykłe rzeczy na parkiecie. Chyba ktoś taki jak ja – tłumaczy.