Okładka nie pozostawiała wątpliwości: zdjęcie legendy Barcelony z grymasem złości na twarzy, a nad nim wielkimi literami: „48 milionów rocznie". Niżej dopisek: „Problemy Barcelony zaczynają się tutaj", oraz prześmiewczy tytuł: „Kolejny rekord Cruyffa".
Tak wyglądała pierwsza strona nieistniejącego już dziś tygodnika piłkarskiego „Don Balon" jesienią 1978 roku. Niedługo po ukazaniu się tego wydania Johan Cruyff w atmosferze skandalu zakończył karierę po raz pierwszy i odszedł z Barcelony. Ten sam Cruyff, którego pomnik stoi dziś przed wejściem na Camp Nou, ten sam, który uznawany jest za najważniejszą postać w ponad 120-letniej historii klubu z Katalonii, który zdefiniował i ukształtował jego styl oraz podejście do futbolu – coś, co górnolotnie nazywane jest „filozofią".
Bez Cruyffa nie byłoby La Masii – słynnej na cały świat akademii produkującej często filigranowych, ale zawsze doskonałych technicznie piłkarzy, z Pepem Guardiolą, Xavim Hernandezem i Andresem Iniestą na czele. No i z pewnością nie byłoby drugiej pomnikowej postaci, z którą Barcelona żegna się w równie złym stylu, co ponad 40 lat temu z genialnym Holendrem – Leo Messiego.
Pod koniec stycznia tego roku hiszpańskie „El Mundo" opublikowało szczegóły kontraktu Argentyńczyka uznawanego za najwybitniejszego piłkarza wszech czasów. Na okładce wybito liczbę – 555 237 619. Messi miał zarobić ponad 555 milionów euro podczas obowiązywania ostatniej, podpisanej w 2017 roku, czteroletniej umowy. Wydźwięk artykułu jest oczywisty – Messi rujnuje Barcelonę, którą pandemia, zamknięcie stadionu dla publiczności oraz muzeum klubowego dla zwiedzających popchnęły na skraj niewypłacalności. Jak widać, w Katalonii historia lubi się powtarzać, a traktowanie bohaterów, których jeszcze niedawno noszono na rękach, jak darmozjadów nie jest niczym nowym.
Sumy i klauzule z umowy genialnego Argentyńczyka rzeczywiście szokują. Kibice byli świadomi, że Messi jest najlepiej zarabiającym piłkarzem świata, ale ujawnione dokumenty jasno wskazują, że czteroletni kontrakt sześciokrotnego zdobywcy Złotej Piłki jest najwyższą indywidualną umową w historii sportu – nie tylko piłki nożnej.