Sukces w polityce wymaga zdobycia przychylności wyborców. Przepis na tę potrawę jest dość prosty i zazwyczaj składa się z trzech elementów. Podstawą jest polityka publiczna, której realizacja ma doprowadzić do szybkiej poprawy życia obywateli. Przyprawą nadającą wyrazistość tej potrawie jest jasno sprecyzowany wróg polityczny, którego działania uniemożliwiają wprowadzenie zmian. Wreszcie każda potrawa musi być dobrze podana, czyli niezbędna jest wisienka na torcie. Taki status ma zazwyczaj sztandarowa inwestycja, której realizacja jest symbolem wszystkich innych zmian wprowadzanych przez konkretną ekipę. Te trzy elementy powinny tworzyć harmonijną całość.
W okresie rządów PO–PSL ten pierwszy czynnik sprowadzał się do absorbcji środków europejskich, gdyż ideologia „ciepłej wody w kranie" była obliczona na szybkie zmiany odczuwalne przez wszystkich. Wrogiem w tej wizji świata była oczywiście „moherowa koalicja", czyli część społeczeństwa obawiająca się zmian płynących z Zachodu, której emanacją polityczną było PiS. Wreszcie symbolem śmiałości reformatorskiej tamtej ekipy miało stać się Euro 2012 nazwane przez jednego z publicystów „nowym planem pięcioletnim", gdyż dzięki ówczesnym inwestycjom Polska miał przejść suchą stopą przez kryzys gospodarczy. Wszystkie trzy elementy ideologicznej legitymizacji PO opierały się zatem na zaufaniu do Unii Europejskiej i jej instrumentów jako gwaranta modernizacji kraju. Nieprzypadkowo zatem pogłębiający się kryzys w UE stał się jedną z przyczyn kryzysu w samej Platformie.
Potrawa ? la PiS
W przypadku obecnego rządu nie jest trudno wskazać dwa pierwsze elementy tej układanki. Podstawowym składnikiem politycznej potrawy a la PiS są reformy mające poprawić życie zwyczajnych obywateli, takie jak 500+ czy Mieszkanie+, co wpisuje się w wizję Polski solidarnej. Wrogiem jest oczywiście „totalna opozycja", która, realizując strategię „ulicy i zagranicy", angażuje w walkę z rządem nie tylko rodzime elity, ale również coraz wyraźniej elity europejskie. Jednocześnie obecny rząd długo nie ogłaszał naczelnej inwestycji, która miałaby wyrażać reformatorskie ambicje partii rządzącej. Jaka jest przyczyna takiego stanu rzeczy?
Ogromne znaczenie odegrały wnioski wyciągnięte z realizacji poprzedniego unijnego budżetu, gdy okazało się, że inwestycje w infrastrukturę mają jedynie ograniczone znaczenie, gdy nie wiążą się z adekwatną inwestycją w know-how. Budżet ten, przypadający na rządy PO–PSL, kładł nacisk na budowę i modernizację infrastruktury technicznej, w co znakomicie wpisała się modernizacja stadionów czy budowa autostrad przed Euro 2012. Szybko jednak przyszło nam się przekonać, że rację mają tacy ekonomiści, jak Larry Elliott i Dan Atkinson, którzy w kontekście londyńskich igrzysk olimpijskich przekonywali, że bardzo drogie inwestycje w obiekty publiczne nie pomagają dogonić liderów światowej gospodarki, ale są raczej klasycznym modernizacyjnym krokiem w tył („Going South: Why Britain will have a Third World Economy by 2014"). Nie tylko zwiększają one dług publiczny, bo aby zagwarantować wkład własny, trzeba zwykle się zadłużać, ale generują również gigantyczne koszty związane z utrzymaniem wybudowanych obiektów w kolejnych latach. Zwłaszcza gdy nie są one dostosowane do realiów danego kraju.
Nie chodzi przy tym wyłącznie o stadiony, które trudno zapełnić kompletem widzów, jeśli akurat nie gra na nich narodowa reprezentacja. Chodzi również o miliardy wydane na przykład na infrastrukturę badawczą, która cierpi na brak zamówień ze strony przemysłu, gdyż nie została dostosowana do jego potrzeb. Znakomitym przykładem jest tu Wrocławskie Centrum Badań EIT+, które jeszcze niedawno otwierano pod hasłem „najbardziej kompleksowej infrastruktury badawczej w Europie Środkowo-Wschodniej wyposażonej w najnowszy sprzęt laboratoryjny". W czerwcu 2017 r. miasto Wrocław oraz miejscowe uczelnie przekazały rządowi za darmo tę „najbardziej kompleksową infrastrukturę", gdyż nie były w stanie jej utrzymać. Nie ma bowiem zbyt wielu firm na Dolnym Śląsku mających potrzebę korzystania z tak wyspecjalizowanego sprzętu laboratoryjnego. Dlatego dziś przecięcie wstęgi na otwarciu kolejnego pięknego budynku, który następnie będzie świecił pustkami, nie wystarczy, aby przekonać społeczeństwo do jego sensowności. Sztandarowa inwestycja PiS musi tym samym wykraczać poza kolejny stadion, odcinek autostrady czy nowe centrum badawcze.