Bogusław Chrabota: Czy ktoś ma tyle odwagi co Balcerowicz?

Jestem dzieckiem tych reform. Nie to, żebym się dorobił jakiegoś specjalnego majątku. To oczywiście bzdura. W latach 90. wybrałem media, telewizję, radio, gazety. Koledzy z podziemia zakładali firmy, zbijali małe czy większe fortuny, ja wdzięczny za przestrzeń, którą dała nam demokracja, swoją misję odnalazłem w poszerzaniu sfery wolnego słowa.

Publikacja: 21.01.2022 17:00

Bogusław Chrabota: Czy ktoś ma tyle odwagi co Balcerowicz?

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Czy wyszło, czy też doznałem porażki? W kwestii efektów tamtej pracy mam niewiele sobie do zarzucenia. Mamy komercyjną telewizję. Radio o przesłaniu obywatelskim i wolnościowym święci triumfy, gazety, choć nie wszystkie, oddychają tą samą wolnością, co u progu przemian. Na dodatek narodził się internet; dziecko mediów tradycyjnych, wciąż trochę szalone i nieprzewidywalne, a nawet niebezpieczne. Ale, co najważniejsze, jest ostateczną gwarancją wolności. Albo zniewolenia, jeśli przegapimy jego groźną, ciemną stronę. Jednak nie o mediach tym razem, tylko o samych przemianach.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Ofiary Pegasusa

Pretekstem są 75. urodziny Leszka Balcerowicza, powszechnie uważanego za ich architekta. Bez wątpienia był ważny, może ważniejszy od Wałęsy z Mazowieckim do pary. Oni budowali klimat polityczny do cywilizacyjnej zmiany, jakiej doświadczyła Polska, niemniej sam program przemian, dramatycznie trudnych, ale niezbędnych, miał twarz Balcerowicza. Czy można było inaczej? Pewnie tak. Następcy architekta reform, kontynuatorzy zmian, które zapoczątkował, mówią o błędach i niewykorzystanych szansach. Inny wybitny architekt polskiej pogoni za nowoczesnością, Grzegorz Kołodko, autor Strategii dla Polski, wylicza słabości planu Balcerowicza, i pewnie w wielu kwestiach ma rację. Tyle że bardziej to dotyczy późniejszych ról i wcieleń poprzednika niż jego działań podjętych u samych początków przemian.

Któż zresztą wiedział wtedy, jak przywracać rozdygotaną gospodarkę socjalistyczną na tory nowoczesnego kapitalizmu. Balcerowicz nie miał poprzedników, skali odniesienia, zdany był na warunki postawione przez MFW, walkę z dramatycznie pogłębiającym się kryzysem, doradców i swój twardy charakter, dzięki któremu trudno było wymusić na nim ustępstwa. Zafundował polskiej gospodarce prawdziwą terapię szokową, tyle że to, co dziś może kojarzyć się w sposób nie najlepszy, w pierwszych latach przemian działało jak antybiotyk. Najpierw osłabiało organizm, by potem go wzmocnić i uczynić przygotowanym do walki ze śmiertelną infekcją.

Następcy architekta reform, kontynuatorzy zmian, które zapoczątkował, mówią o błędach i niewykorzystanych szansach. Inny wybitny architekt polskiej pogoni za nowoczesnością, Grzegorz Kołodko, autor Strategii dla Polski, wylicza słabości planu Balcerowicza, i pewnie w wielu kwestiach ma rację.

Charakterystyczne jest, że przez kolejnych dwadzieścia kilka lat polski plan reform był światowym benchmarkiem. Rozmawiałem o nim nie tylko z pełnymi zachwytu akademikami z Harvardu czy Oksfordu, ale dziesiątkami polityków w krajach byłego bloku sowieckiego, dla których polska terapia szokowa była synonimem odwagi i konsekwencji. „Tak, stać was było jako jedynych na projekt, dzięki któremu wyprzedziliście wszystkich reformujących się sąsiadów o lata świetlne" – powtarzali czy to rumuński premier Ponta, czy to ukraiński – Jaceniuk, czy ostatnio niegdyś car, a potem premier Bułgarii Symeon Sakskoburggotski. „My na takie kroki się nie zdecydowaliśmy, a był kapitał społeczny. To okno, otwarte przez rok, dwa, kiedy społeczeństwo wybaczało każde, nawet najbardziej drastyczne kroki. Przespaliśmy ten czas".

Oczywiście, dzisiejszy krytyk powie: to opinie z zewnątrz. Bólu i płaczu tamtych wpychanych w biedę ludzi się nie pamięta, tylko szermuje liczbami ilustrującymi zduszenie inflacji, załamanie, a potem wzrost PKB etc. Najbardziej rozczulają mnie łzy wylewane nad losem ludzi z PGR-ów. Łzy intelektualistów – jak Marcin Król – biadających nad „ofiarami przemian" czy przedstawicieli młodej lewicy. Ale pytam wtedy zawsze: czy należało sztucznie zachować PGR-y jako relikty socjalistycznych czasów? Może uczynić z nich coś na wzór rezerwatów plemion indiańskich? Jakie mieliśmy prawo do skansenizacji tych ludzi i realiów, w których żyli? Czy nie było naszym obowiązkiem uwolnić ich od tego koszmaru? Bolesne, a jakże. Ale wolność często bywa bolesna.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Białoruś, moja miłość przegrana

Dziś reformy z wczesnych lat 90. to już materia czysto podręcznikowa. Niech następne pokolenia wyjaśniają, czy wykazaliśmy się wtedy dostateczną odwagą. Empatią, a może jej brakiem. Ważne jest co innego. To dzięki tym zmianom doszliśmy tu, gdzie dziś jesteśmy, by walczyć w kolejnych bitwach o demokrację i gospodarkę. Dziś musimy się mierzyć z remakiem Polski Edwarda Gierka. Socjalistycznym państwem „dobrobytu", które funduje nam Kaczyński. To Polska na ścieżce autarchii, z dominującą rolą firm państwowych, prześladowaniem przedsiębiorców, agresywnym fiskalizmem, przerostem roli i kompetencji kiepskiej jakościowo administracji. Zastanawiam się, co z taką Polską uczyniłby nowy Balcerowicz? Mielibyśmy bez wątpienia kolejną terapię szokową. Ale czy ktoś ma dzisiaj tyle osobistej odwagi?

Czy wyszło, czy też doznałem porażki? W kwestii efektów tamtej pracy mam niewiele sobie do zarzucenia. Mamy komercyjną telewizję. Radio o przesłaniu obywatelskim i wolnościowym święci triumfy, gazety, choć nie wszystkie, oddychają tą samą wolnością, co u progu przemian. Na dodatek narodził się internet; dziecko mediów tradycyjnych, wciąż trochę szalone i nieprzewidywalne, a nawet niebezpieczne. Ale, co najważniejsze, jest ostateczną gwarancją wolności. Albo zniewolenia, jeśli przegapimy jego groźną, ciemną stronę. Jednak nie o mediach tym razem, tylko o samych przemianach.

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi