Czy wyszło, czy też doznałem porażki? W kwestii efektów tamtej pracy mam niewiele sobie do zarzucenia. Mamy komercyjną telewizję. Radio o przesłaniu obywatelskim i wolnościowym święci triumfy, gazety, choć nie wszystkie, oddychają tą samą wolnością, co u progu przemian. Na dodatek narodził się internet; dziecko mediów tradycyjnych, wciąż trochę szalone i nieprzewidywalne, a nawet niebezpieczne. Ale, co najważniejsze, jest ostateczną gwarancją wolności. Albo zniewolenia, jeśli przegapimy jego groźną, ciemną stronę. Jednak nie o mediach tym razem, tylko o samych przemianach.
Czytaj więcej
Kto czytał Orwella, ten wie, czym jest teleekran. Ja wiem znakomicie. „Rok 1984" czytałem jakoś w samym środku roku 1984, przygotowując się do wygłoszenia referatu o orwellowskiej antyutopii. Wtedy jeszcze, w zamierzchłych czasach komuny, technologiczna wizja Erica Arthura Blaira wydawała się tylko zwieńczeniem groźnej w sensie metafizycznym konstrukcji intelektualnej.
Pretekstem są 75. urodziny Leszka Balcerowicza, powszechnie uważanego za ich architekta. Bez wątpienia był ważny, może ważniejszy od Wałęsy z Mazowieckim do pary. Oni budowali klimat polityczny do cywilizacyjnej zmiany, jakiej doświadczyła Polska, niemniej sam program przemian, dramatycznie trudnych, ale niezbędnych, miał twarz Balcerowicza. Czy można było inaczej? Pewnie tak. Następcy architekta reform, kontynuatorzy zmian, które zapoczątkował, mówią o błędach i niewykorzystanych szansach. Inny wybitny architekt polskiej pogoni za nowoczesnością, Grzegorz Kołodko, autor Strategii dla Polski, wylicza słabości planu Balcerowicza, i pewnie w wielu kwestiach ma rację. Tyle że bardziej to dotyczy późniejszych ról i wcieleń poprzednika niż jego działań podjętych u samych początków przemian.
Któż zresztą wiedział wtedy, jak przywracać rozdygotaną gospodarkę socjalistyczną na tory nowoczesnego kapitalizmu. Balcerowicz nie miał poprzedników, skali odniesienia, zdany był na warunki postawione przez MFW, walkę z dramatycznie pogłębiającym się kryzysem, doradców i swój twardy charakter, dzięki któremu trudno było wymusić na nim ustępstwa. Zafundował polskiej gospodarce prawdziwą terapię szokową, tyle że to, co dziś może kojarzyć się w sposób nie najlepszy, w pierwszych latach przemian działało jak antybiotyk. Najpierw osłabiało organizm, by potem go wzmocnić i uczynić przygotowanym do walki ze śmiertelną infekcją.