Robert Mazurek: Debilologia stosowana

Od tego pytania uciec się nie da: kto jest debilem? A to tylko początek pytań, no bo kto decyduje o tym, że debil jest debilem, a nie pospolitym cymbałem? I czy można debila poinformować, że jest debilem? Czy każdy może o tym debilowi napomknąć czy jakieś kursy trzeba mieć? Wreszcie, czy to aby debila nie obrazi?

Publikacja: 14.01.2022 17:00

Pisarz Jakub Żulczyk

Pisarz Jakub Żulczyk

Foto: PAP, Rafał Guz

Zamiast sprawę zamknąć, wyrok sędziego Grochowicza tylko emocje podgrzał i kazał postawić pytania kolejne. A zaczęło się od pewnego chamczyka nazwiskiem Żulczyk, imieniem Jakub, literata. Był on łaskaw napisać, że Andrzej Duda jest debilem. Ktoś się poskarżył i tu wkroczył prokurator, bo ów Duda Andrzej, syn Jana, w rubryce zawód wykonywany wpisuje prezydent. Prokurator, człowiek uczony, zna kodeks karny, gdzie w art. 135 § 2 jak byk stoi, że „Kto publicznie znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3". A przecież nazywanie głowy państwa debilem to jednak grubo, uznał prokurator.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Szczudła kariery

I tu go wyprostował Grochowicz Tomasz Julian, z zawodu sędzia, niechże mu za to dzięki będą, niechże go Marta Lempart codziennie wafelkami częstuje, a Klementyna Suchanow po łysinie piórkiem smaga. Sędzia niezłomny, jak donoszą media, akurat te damy darzy sympatią, więc niech ma, co lubi. W każdym razie dwojga imion Grochowicz uznał, że debil to niska szkodliwość. Tu pozwolę się nie zgodzić, bo wystarczy się po kraju rozejrzeć, by szkody przez debili wyrządzone gołym okiem dostrzec, ale zostawmy krotochwile, wróćmy do sprawy.

Uszczęśliwiony Żulczyk zakomunikował po wyroku, że jest niewinny, co z kolei sprostowali kibicujący mu luminarze prawa. Nie, że niewinny, ale nieskazany, wyjaśnili. Musiał się w tej sprawie odezwać niezmordowany Mikołaj Małecki, który w pełnym zawijasów i marnej polszczyzny wpisie zauważył, iż debil to jednak obraza, ale przecież nieprzesadna. Ot, taka jak prawniczy autorytet dr. Małeckiego, z zamiłowania aktywisty. Prof. Matczak z kolei w przerwie między komentowaniem kolejnych zbrodni PiS-u i występów syna zauważył, że pan pisarz wypowiadał się z namysłem, a przecież „jest różnica między bezmyślnym obrażaniem a ostrą krytyką, co Żulczyk wykazał przed sądem".

Musiał się w tej sprawie odezwać niezmordowany Mikołaj Małecki, który w pełnym zawijasów i marnej polszczyzny wpisie zauważył, iż debil to jednak obraza, ale przecież nieprzesadna.

Jeśli dobrze rozumiem, gdybym napisał, że po głębokim namyśle doszedłem do wniosku, że to nieprawda, iż prof. Matczaka zaślepia nienawiść do PiS, że to nieprawda, iż nie zna się on na prawie, ale po prostu jest debilem, to spoko? Nie obrażam, bo z namysłem, tak? Ale nie każdy z państwa tak może poszaleć, boście nie pisarze, a jak dowodził w sądzie Michał Rusinek, pisarz i profesor w jednym, „z genologiczno-semantycznego punktu widzenia wypowiedź Jakuba Żulczyka opublikowana na Facebooku ma charakter quasi-literacki i mieści się w granicach gatunku satyrycznego felietonu. Gatunku, którego poetyka pozwala na ostrzejsze sądy i wymaga od odbiorców, by traktowali je hiperbolicznie, a nie dosłownie". Nie piszę co prawda na Facebooku, ale w „Rzeczpospolitej", ale chyba mógłbym Rusinka nazwać kretynem, tak? Dla hecy i hiperboli oczywiście, bo to satyra, niesłychanie przy tym zabawna, bo na samo h.

Tu jednak rodzi się pytanie, czy każdego prezydenta można tak hiperbolicznie, satyrycznie i nieszkodliwie? Za panowania Bronisława Wyrozumiałego sędziowie byli jakoś mniej wyluzowani. Jeden dżentelmen na spotkanie z głową państwa przyniósł krzesło, by głowa usiadła, ale brzydko przy tym krzyczał, więc go na więzienie skazano, ostatecznie kontentując się grzywną. Inny klient, nauczyciel z Łęcznej, też się wyraził w internecie, pisząc, iż głowa państwa to „podły łajdak, niewolnik z WSI", a w dodatku homoseksualista. Nie wiem co, zdaniem sądu, było tu najgorsze, dość, że internetowego żula skazano na rok prac społecznych. Ma teraz za darmo w internecie komentarze pisać?

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Mąka w koksie

Tak, mają państwo rację, nie o pospolitego żula czy Żulczyka mnie chodzi. Mnie jego oralne występy nie rażą, niech się popisuje, skoro musi. Nawet nie o podwójne standardy chodzi, bo do nich, nawet w sądach, przyzwyczaiłem się dawno. Tu poważna, zatrącająca o dyskryminację, sprawa się wyłania. No bo skoro można kogoś nazwać debilem, to co z debilkami? Dlaczego o nich się nie mówi? Żądam równouprawnienia kretynek!

Zamiast sprawę zamknąć, wyrok sędziego Grochowicza tylko emocje podgrzał i kazał postawić pytania kolejne. A zaczęło się od pewnego chamczyka nazwiskiem Żulczyk, imieniem Jakub, literata. Był on łaskaw napisać, że Andrzej Duda jest debilem. Ktoś się poskarżył i tu wkroczył prokurator, bo ów Duda Andrzej, syn Jana, w rubryce zawód wykonywany wpisuje prezydent. Prokurator, człowiek uczony, zna kodeks karny, gdzie w art. 135 § 2 jak byk stoi, że „Kto publicznie znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3". A przecież nazywanie głowy państwa debilem to jednak grubo, uznał prokurator.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi