Mój znajomy rzuca się teraz ze wszystkiego, co może, a to ze spadochronem, a to z linką, co się bandżo nazywa albo jakoś podobnie, albo bez niczego, ale wtedy do wody. Biega bez opamiętania i przerwy, rowerem jeździ, jakby mu Tusk zabrał prawo jazdy, a w wolnych chwilach, kiedy się nie przemieszcza, dźwiga ciężary. Rafał nie ma już brzucha, stresu i wolnego czasu, więc nie wie, co to nuda. Zaraz jednak skończą mu się wyzwania, bo przebiegnie, przepłynie, przejedzie, zanurkuje, wzniesie się, wdrapie wszędzie, gdzie człowiek znaleźć się może. A wtedy znów, witaj, nudo.
Czytaj więcej
Dawno temu oglądałem szwedzki kryminał. Szwedzki – to ma znaczenie – na podstawie powieści szwedzkiego autora, dziejący się w Szwecji i w ogóle 100 proc. Szwecji w Szwecji. Opowiadał o młodej dziewczynie, ale fabuła jest tu trzeciorzędna, dość powiedzieć, że była wciągająca, a przesłanie jednoznaczne – oto źródłem wszelkiej opresji w świecie jest rodzina.
Bo człowiek wszystko w życiu robi dla przyjemności. Albo pieniędzy, ale pieniądze to też przyjemność. Jak wiadomo, nuda przyjemności nie daje, stąd zabijanie nudy staje się życiową koniecznością nas, ludzi pierwszego świata. Jednak nuda jest jak koronawirus – coraz trudniej jej się pozbyć, stąd mój pomysł, by podrzucić państwu kilka sposobów na zabicie nudy. Dobry ze mnie człowiek, prawda?
Dobry, dlatego przestrzegę. Bo na przykład taki handel narkotykami jawić się może jako fantastyczny pomysł na 2022 r., bo to i zarobić można, i monotonia nie grozi. Błąd! Ja już nie mówię, że początkowe etapy kariery dilera to zajęcie o śmiertelności himalaisty zimowego, więc planów na wakacje bym na państwa miejscu nie robił, bo jak nie ustrzelą, to posadzą, a wtedy co prawda o wikt i opierunek zatroszczy się podatnik, ale grymasy z wyborem lokum we Wronkach nie wchodzą w grę. Powiecie, że niektórym się udaje i przechodzą do drugiego etapu, a wtedy to już Escobar i to nie San, a Pablo. No może, ale to tak fajnie tylko w filmach wygląda, taki boss to raczej księgowy jest – problemy z personelem, bo się łajdaczy i niesportowo prowadzi, z towarem, bo mąkę do kokainy dosypują, konkurencją na rynku, logistyką, a tu ci jeszcze dilerzy strajkują, że chcą płatnego urlopu, casual friday, owocowej środy oraz karnetu na siłownię, która nie działa, bo właśnie zastrzeliłeś jej właściciela.
Można też zostać producentem filmowym, ale tu trzeba na dzień dobry milionami obracać. Więc może rynek porno, przynajmniej się na kostiumach zaoszczędzi, no i na gażach, bo męska część ekipy weźmie tę robotę z pocałowaniem ręki, choć akurat nie ręce będą tu pierwszoplanowe. Brzmi nie najgorzej, ale po dwóch dniach ekscytacja ulatuje, a atmosfera robi się równie pociągająca, co enerdowskie wczasy dla nudystów. Szósta trzydzieści pobudka, gimnastyka, śniadanie, od dziesiątej do obiadu słuchanie przemówienia Honeckera. Ale za to nago. Nie, nie, te filmy to jakiś nonsens, ani człowiek milionerem nie zostanie, ani się dobrze nie zabawi.