Autoryzowane wykłady króla

"Możesz tu mieć nowego Michaela Jordana" – mówi trener Rick Macci (trzymający nerwy na wodzy Jon Bernthal). „O nie, bracie, sprawiłem sobie dwóch" – odpowiada Richard Williams, grany przez Willa Smitha, ojciec córek mających w przyszłości stać się legendami tenisa, a więc Venus (Saniyya Sidney) i młodszej od niej Sereny (Demi Singleton).

Publikacja: 10.12.2021 16:00

Autoryzowane wykłady króla

Foto: materiały prasowe

Rozmowa ta, zdaniem Macciego, ponoć faktycznie miała miejsce. Nic zatem dziwnego, że trafiła do scenariusza Zacha Baylina, a stamtąd na ekran. Nie dość, że brzmi świetnie – jako motto zawsze pewnego siebie, wręcz kuloodpornego bohatera, kreowanego przez reżysera Reinaldo Marcusa Greena na człowieka większego niż życie – to jeszcze pozwala wierzyć widzowi biografii „King Richard: Zwycięska rodzina", że jej protagonista rzeczywiście był wizjonerem. Tym bardziej że wiadomo, jak cała ta historia się kończy: Venus wygrała siedem turniejów wielkoszlemowych, a Serena aż 23.

Czytaj więcej

Dwaj bracia w jednym spali domku

Tytułowy król urodził się na głębokim południu USA, w Luizjanie, w 1942 roku, czyli w czasach, gdy segregacja rasowa miała się bardzo dobrze (zniesiono ją ponad dwie dekady później). „Nienawiść wylewała się na ulice. Ileż to razy musiałem uciekać przed białymi, którzy chcieli mi się dobrać do skóry. Goniono mnie z kijami, pistoletami i łańcuchami, trzymanymi przez członków Ku Klux Klanu" – opowiadał w jednym z wywiadów. Richard Williams postanowił się stamtąd wyrwać. Po licznych perturbacjach trafił na Zachodnie Wybrzeże, prosto do Compton, późniejszej kolebki amerykańskiego hip-hopu. Ożenił się po raz drugi – z Oracene (Aunjanue Ellis). Ponoć jeszcze zanim urodziły się ich córki, sporządził 85-stronicowy plan wprost zakładający, że dziewczynki staną się gwiazdami tenisa. I tak oto Green w swoim filmie – wyprodukowanym zarówno przez sportsmenki, jak i ich przybraną siostrę Ishę Price, co może sabotować jego wiarygodność – pokazuje, że w istocie nie ma zmiłuj. Koncept zostaje wdrożony i trzeba się go trzymać za wszelką cenę. Czy słońce, czy deszcz (zdarza się bowiem, że i w Kalifornii pada), latorośle muszą ćwiczyć na odkrytych i publicznych kortach. Mężczyzna tymczasem – jeśli akurat nie jest w regularnej pracy jako ochroniarz – chodzi od trenera do trenera i od ośrodka do ośrodka z broszurą i kasetą wideo pod ręką, starając się znaleźć Venus i Serenie zaplecze szkoleniowe. Jawi się jako mistrz promocji, który nigdy się nie myli. Liczy się tylko jego opinia. Żona zepchnięta jest gdzieś na dalszy plan, a córki muszą mu się podporządkować.

Reżyser raz po raz przypomina, że osobowość protagonisty została ukształtowana przez ubóstwo, terror i dyskryminację, których zaznał w przeszłości. Choć realia teoretycznie się zmieniły, wciąż nie tak łatwo dostać mu się do elitarnych klubów tenisowych – jest wszak czarny. Williams nie poddaje się jednak. Walczy ze snobizmem i rasizmem, piętnując je na głos. Mówi otwarcie to, co leży mu na sercu. I konsekwentnie podąża raz obraną ścieżką.

Czytaj więcej

Dwaj bracia w jednym spali domku

W momencie, gdy jego córki stają się coraz lepsze, decyduje o ich wycofaniu z turniejów juniorskich, co wówczas było – i może wciąż jest – nie do pomyślenia. Wszystko po to, by dziewczęta mogły zaznać dzieciństwa, by zdobyły edukację. Richard nie wpycha ich na siłę w tryby kapitalistycznej maszynki, która przemieliłaby je na papkę. I tu tkwi paradoks tej opowieści. Williams chce dla córek tego, co najlepsze, ale nie na siłę. Niech będą sobą. Patrząc na odniesione przez nie niezaprzeczalne sukcesy, opłaciło się. Ponieważ jednak film skupia się na nim, to nie pokazuje perspektywy tenisistek. Czy ojciec miał ciemniejszą stronę? Jak to jest żyć z kimś tak apodyktycznym, a przy tym wciąż szalenie miłym? Green nie odpowiada, ale to i tak dobre kino.

„King Richard: Zwycięska rodzina", reż. Reinaldo Marcus Green, dystr. Warner Bros

Rozmowa ta, zdaniem Macciego, ponoć faktycznie miała miejsce. Nic zatem dziwnego, że trafiła do scenariusza Zacha Baylina, a stamtąd na ekran. Nie dość, że brzmi świetnie – jako motto zawsze pewnego siebie, wręcz kuloodpornego bohatera, kreowanego przez reżysera Reinaldo Marcusa Greena na człowieka większego niż życie – to jeszcze pozwala wierzyć widzowi biografii „King Richard: Zwycięska rodzina", że jej protagonista rzeczywiście był wizjonerem. Tym bardziej że wiadomo, jak cała ta historia się kończy: Venus wygrała siedem turniejów wielkoszlemowych, a Serena aż 23.

Pozostało 87% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi