Rozmowa ta, zdaniem Macciego, ponoć faktycznie miała miejsce. Nic zatem dziwnego, że trafiła do scenariusza Zacha Baylina, a stamtąd na ekran. Nie dość, że brzmi świetnie – jako motto zawsze pewnego siebie, wręcz kuloodpornego bohatera, kreowanego przez reżysera Reinaldo Marcusa Greena na człowieka większego niż życie – to jeszcze pozwala wierzyć widzowi biografii „King Richard: Zwycięska rodzina", że jej protagonista rzeczywiście był wizjonerem. Tym bardziej że wiadomo, jak cała ta historia się kończy: Venus wygrała siedem turniejów wielkoszlemowych, a Serena aż 23.
Czytaj więcej
Jest rok 1925. Dziki Zachód przemierza się już nie tylko na koniach, ale również automobilami. Gdzieś w Montanie bracia Phil (Benedict Cumberbatch) i George Burbankowie (Jesse Plemons) prowadzą dobrze prosperujące ranczo.
Tytułowy król urodził się na głębokim południu USA, w Luizjanie, w 1942 roku, czyli w czasach, gdy segregacja rasowa miała się bardzo dobrze (zniesiono ją ponad dwie dekady później). „Nienawiść wylewała się na ulice. Ileż to razy musiałem uciekać przed białymi, którzy chcieli mi się dobrać do skóry. Goniono mnie z kijami, pistoletami i łańcuchami, trzymanymi przez członków Ku Klux Klanu" – opowiadał w jednym z wywiadów. Richard Williams postanowił się stamtąd wyrwać. Po licznych perturbacjach trafił na Zachodnie Wybrzeże, prosto do Compton, późniejszej kolebki amerykańskiego hip-hopu. Ożenił się po raz drugi – z Oracene (Aunjanue Ellis). Ponoć jeszcze zanim urodziły się ich córki, sporządził 85-stronicowy plan wprost zakładający, że dziewczynki staną się gwiazdami tenisa. I tak oto Green w swoim filmie – wyprodukowanym zarówno przez sportsmenki, jak i ich przybraną siostrę Ishę Price, co może sabotować jego wiarygodność – pokazuje, że w istocie nie ma zmiłuj. Koncept zostaje wdrożony i trzeba się go trzymać za wszelką cenę. Czy słońce, czy deszcz (zdarza się bowiem, że i w Kalifornii pada), latorośle muszą ćwiczyć na odkrytych i publicznych kortach. Mężczyzna tymczasem – jeśli akurat nie jest w regularnej pracy jako ochroniarz – chodzi od trenera do trenera i od ośrodka do ośrodka z broszurą i kasetą wideo pod ręką, starając się znaleźć Venus i Serenie zaplecze szkoleniowe. Jawi się jako mistrz promocji, który nigdy się nie myli. Liczy się tylko jego opinia. Żona zepchnięta jest gdzieś na dalszy plan, a córki muszą mu się podporządkować.
Reżyser raz po raz przypomina, że osobowość protagonisty została ukształtowana przez ubóstwo, terror i dyskryminację, których zaznał w przeszłości. Choć realia teoretycznie się zmieniły, wciąż nie tak łatwo dostać mu się do elitarnych klubów tenisowych – jest wszak czarny. Williams nie poddaje się jednak. Walczy ze snobizmem i rasizmem, piętnując je na głos. Mówi otwarcie to, co leży mu na sercu. I konsekwentnie podąża raz obraną ścieżką.
Czytaj więcej
Jest rok 1925. Dziki Zachód przemierza się już nie tylko na koniach, ale również automobilami. Gdzieś w Montanie bracia Phil (Benedict Cumberbatch) i George Burbankowie (Jesse Plemons) prowadzą dobrze prosperujące ranczo.