Lee Price III – i pomyśleć, że u nas numeruje się tylko królów – dostał za to dziewięć lat i dwa miesiące więzienia. Za niewinność go wsadzili, jako żywo. A było to tak, że pan Lee, osoba o oczywistych marzeniach i nieoczywistym sposobie ich spełniania, dżentelmen notowany i to zdaje się nie na giełdzie, zgłosił się po pomoc. Jak dają, to bierz, jak biją, uciekaj – mawiała ciocia, może mieliśmy tę samą.
Być może pan Lee coś pokręcił z papierkami, może formalnie nie miał wielu pracowników, a nawet nie zatrudniał nikogo, ale przecież on nie dla siebie, on dla innych tę pomoc wziął. Dwa auta, wyczesane w kosmos lamborghini – ale jak już kupować, to nie biedawersję – i palący tyle co elektrociepłownia Kozienice ford, sportowy dostawczak (jesteśmy w Ameryce, tam mają wszystko) to faktycznie ślad węglowy jak stąd do Donbasu. To prawda, ale za jazdę samochodem jeszcze nie aresztują, poza tym mogli powiedzieć, że nie wolno, hybrydę by kupił.
Czytaj więcej
A wie pan, co się stało z ministrem S.? – spytał i nie czekając na odpowiedź, zaczął ze szczegółami opisywać dolegliwości polityka. Doktor X, lekarz tyleż fachowy, co pozbawiony jakichkolwiek hamulców, inkrustował swą barwną opowieść o wstydliwych przypadkach ministra, którego swędziała nawet pupa, wybuchami śmiechu.
Gdyby mojej osobie powierzono obronę pana Lee, to zauważyłbym, że mój klient, jako żywo, przyczynił się do walki z recesją i to w skali globalnej. Globalnej, bo sportowy wózek ma z Włoch, podzespoły do forda z całego świata, a i damy, z usług których korzystał, to nie dość, że samozatrudnione rzemieślniczki z organicznie wbudowanym warsztatem pracy, to jeszcze zapewne z wielu stron globu pochodzą. Za niewinność, go, wysoki sądzie, wsadzacie, a w dodatku z zawiści, bo któż nie chciałby pożyć choć kilku dni jak książę Lee, niechże będzie i Trzeci. Forsy nie kitrał, w ruch ją puścił, przedsiębiorczości nie sposób mu odmówić, więc w czym rzecz?