To nie jest dobry czas dla konserwatystów. Głęboka zmiana obyczajowa, a także rewolucja społeczna związana nie tylko z nowymi modelami życia, ale także z komunikacją, mediami, polityką, idzie przez świat. To, co mogło wydawać się niezmienne, choćby heteroseksualna natura małżeństwa, już dawno zostało podane w wątpliwości, a etos medycyny, w której – przynajmniej w świecie zachodnim – nie było miejsca na eutanazję, także został podmyty w większości społeczeństw zachodnich. O aborcji w ogóle nie ma co mówić, bo ona stała się prawem człowieka, którego – niekiedy za cenę wykluczenia z debaty środowisk pro-life (jak to w istocie ma miejsce we Francji) – trzeba bronić za wszelką cenę. Sekularyzacja, która od dziesięcioleci dotyka świata zachodniego, jeszcze się pogłębia i prowadzi do czegoś, co ks. Tomasz Halik określa mianem „apateizmu", czyli już nawet nie wrogości wobec religii i religijności, nie odrzucenia istnienia Boga, ale kompletnej obojętności na religijne, egzystencjalne pytania, na które odpowiedzią jest chrześcijaństwo (ale także inne religie).
Zmieniły się także współczesne media, które, nie bez wpływu Facebooka i Twittera, stworzyły bynajmniej nie wielki wspólny świat, ale niewielkie, podzielone plemiona, promujące szybkie riposty, cięte sformułowania i kompletny brak wrażliwości na innych. W takiej przestrzeni nie ma miejsca na ostrożne diagnozy, ważenie racji, szukanie głębszych uzasadnień czy próbę zrozumienia innego. Tu trzeba „zmiażdżyć", „rozjechać", „zaorać" przeciwnika, nawrzucać mu i oddzielić się od niego szczelnym murem, by nie zostać – broń Boże – uznanym za symetrystę (co jest obelgą nie tylko w Polsce, ale także choćby w Stanach Zjednoczonych), siedzącego na barykadzie czy wręcz zdrajcę. Dla polityków obecnych w mediach społecznościowych inna droga oznacza polityczną porażkę. I wszyscy mają tego świadomość. Intelektualiści, którzy weszli w politykę, zdecydowali się zaangażować w nią na całego, także błyskawicznie uczą się tych reguł. I albo odchodzą z polityki, albo rezygnują z subtelności i stają się internetowymi fighterami. Dotyczy to również intelektualistów związanych z konserwatyzmem. „W czasach rewolucji obyczajowej nie ma miejsca na ospały konserwatyzm" – wyjaśnia w wywiadzie dla „Nowej Konfederacji" prof. Andrzej Zybertowicz.
Międzynarodówka „zdrowego konserwatyzmu"
Jeśli uznamy, że liberalna lewica próbuje – za pomocą miękkich środków, ale także nie cofając się przed użyciem prawa czy narzędzi cancel culture – narzucić światu rewolucyjną zmianę obyczajową, jeśli widzimy, że konserwatywne wartości są systematycznie wypierane z przestrzeni publicznej, a młodzież coraz mocniej się liberalizuje – to nie pozostaje nic innego, jak szukać sojuszników, którzy mogą nas wspierać w oporze, a nawet walce z nowymi przeciwnikami. Tym bardziej że proces błyskawicznych zmian, destrukcji tradycyjnie rozumianego liberalizmu i brak zdolności nawet do nazwania nowych wyzwań doprowadził do pojawienia się nowych partii i ruchów populistycznych. Głównym elementem ich przekazu jest niechęć do zmian, imigracji, rozpadu dawnych struktur itd., co wydaje się sygnalizować bliskość z częścią postulatów konserwatywnej prawicy. Liderzy owych organizacji chętnie i obficie korzystają – niezależnie od własnej wiary lub jej braku – z symboliki religijnej, określają się mianem obrońców cywilizacji chrześcijańskiej i skutecznie zdobywają zwolenników. Klasyczni konserwatyści od dawna są na marginesie, co może skłaniać ich do szukania wsparcia właśnie populistów i spoglądania na nich jako na ostatecznych „zbawców" „starego dobrego świata".
Władimir Putin od dawna wspiera finansowo środowiska prawicowe i populistyczne, sugerując zjednoczenie ich pod flagą Federacji Rosyjskiej w jakiejś nowej międzynarodówce „ideologii zdrowego konserwatyzmu"
Ten proces widać było choćby w akceptacji przez wielu polityków i publicystów działań i osoby Donalda Trumpa. Choć ani jego życie osobiste, ani zespół wyznawanych poglądów nie zbliża go do konserwatyzmu, stał się najpierw złem koniecznym, a później nawet idolem niektórych środowisk konserwatywnych, nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale też w Polsce. W Europie podobną rolę spełnia w środowiskach prawicowych i konserwatywnych Władimir Putin, który od dawna wspiera finansowo środowiska prawicowe i populistyczne, sugerując zjednoczenie ich pod flagą Federacji Rosyjskiej w jakiejś nowej międzynarodówce „ideologii zdrowego konserwatyzmu". Miałaby ona sprzeciwiać się „ideologii gender", postulatom LGBT i feminizmowi, który jego zdaniem ma prowadzić „nie tylko do uspołecznienia kur, ale i do uspołecznienia kobiet". „Dla nas w Rosji nie są to postulaty spekulacyjne, lecz jest to lekcja wyciągnięta z naszej trudnej, czasem tragicznej historii. Ceny źle pojętej nauki społecznej czasem po prostu nie da się oszacować; niszczy ona nie tylko materialne, ale i duchowe fundamenty ludzkiej egzystencji, pozostawia po sobie ruinę moralną, na której przez długi czas nie da się w ogóle nic zbudować" – mówił Putin na spotkaniu Klubu Wałdajskiego.