Tomasz P. Terlikowski: Między konserwatyzmem a populizmem

Konserwatyzm ma w naszym dynamicznie zmieniającym się świecie istotną rolę do odegrania.

Publikacja: 29.10.2021 16:00

Patrol straży granicznej

Patrol straży granicznej

Foto: PAP/Darek Delmanowicz

Świadomość długiego trwania instytucji, znaczenia religii i religijności dla kształtowania cywilizacji i kultur, uznanie, że ewolucja jest bezpieczniejszym procesem zmiany niż rewolucja – to wszystko ma ogromne znaczenie. Istotna w postawie konserwatywnej jest także świadomość, że nie wszystko, co było, jest dobre, oraz że dla ratowania długowiecznych instytucji trzeba je zmieniać. I wreszcie poczucie, że zmiany są nieuniknione, choć niekiedy nie da się zrobić wiele więcej, niż wpływać na nie korygująco. Klasyczny konserwatyzm jest też sceptyczny w odniesieniu do możliwości całościowego polepszenia ludzkiej natury i ludzkich instytucji (coś się naprawia, ale niemal jednocześnie coś się psuje), a także do możliwości działania, które byłoby doskonałe i jednoznacznie moralne (niekiedy broniąc jednych wartości, ograniczamy inne).

Czytaj więcej

Tomasz Krzyżak: Odarci z godności, pozbawieni praw

Wszystkie te cechy razem – choć to one właśnie nadają konserwatywnej postawie smak i intelektualną głębię – nie sprzyjają bieżącej polityce. Szczególnie tej uprawianej w dobie Twittera i innych mediów społecznościowych. Tu diagnozy muszą być jednoznaczne, riposty celne, a propozycje rozwiązania spraw podane od ręki na tacy i możliwe do realizacji w ciągu kilku miesięcy. Podczas gdy przez Europę idzie kulturowy i polityczny, a także sekularyzacyjny walec, taka polityka może się wydawać atrakcyjna, bo sprawia wrażenie szybkich odpowiedzi. Stąd zapewne bierze się popularność wśród części konserwatywnych elit populistycznych rozwiązań i polityków. Jest ona zrozumiała także dlatego, że o ile konserwatyzm nigdy nie cieszył się szeroką społeczną popularnością, o tyle jako przyprawa do populizmu, szczypta nadająca mu konserwatywny czy chrześcijański kolor sprawdza się świetnie jako składnik polityczno-plemiennej tożsamości. Problemem jest tylko to, że wchodząc w populistyczną politykę, konserwatysta przestaje być konserwatystą. Roztapia się w nowej populistycznej zupie i nie nadaje już smaku swoim myśleniem i odczuwaniem, swoimi wątpliwościami i swoim pesymizmem (a może właściwiej byłoby powiedzieć: swoim realizmem).

W ogromnej większości przypadków tożsamość narodowa czy religijna jest bowiem tylko sztafażem

I gdyby jeszcze zyskiwał w ten sposób realizację politycznych celów, jakie przed sobą stawia, to być może byłaby to gra warta świeczki. Tyle że tak nie jest. W ogromnej większości przypadków tożsamość narodowa czy religijna jest bowiem tylko sztafażem (jak różaniec w rękach niepraktykującego przecież włoskiego polityka Mattea Salviniego), elementem budowania swojego politycznego plemienia, a nie programem realnych zmian. Tożsamość ta wymaga w ustach populistów nieustannej obrony werbalnej, ale nie wymaga już własnej postawy moralnej. W imię katolicyzmu odrzucamy innych, ale nie musi on już kształtować naszej postawy wewnętrznej.

Co mam na myśli, świetnie pokazuje różnica między wypowiedziami części polskich polityków, nawet podających się za konserwatywnych, a stanowiskiem choćby filozofa Rocca Buttiglionego. Ci pierwsi nieustannie podkreślają konieczność ochrony granic, ten drugi – nie kwestionując tego obowiązku oraz faktu, że trzeba prowadzić ostrą politykę graniczną – przypomina, że z chrześcijaństwa i konserwatyzmu wynikają także zasady moralne. „Nie możecie pozwolić migrantom umierać na granicy. Potem może będziecie mogli ich odesłać do ich własnych krajów, regionów albo uda się wypracować jakieś dobre międzynarodowe rozwiązania, nad czym już trzeba myśleć. Ale teraz, tu i teraz, szczególnie przy tak niskich temperaturach, w których życie tych ludzi jest zagrożone, oni po prostu muszą otrzymać schronienie. To jest imperatyw europejskiej i polskiej tożsamości kulturowej. Wasi wielcy przodkowie nie byliby w tej sytuacji biernymi świadkami, ich solidarność nie pozwoliłaby im stać bezczynnie" – podkreślił w rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną Buttiglione. I jeśli ktoś szuka różnicy między populizmem a konserwatyzmem, to właśnie ta wypowiedź jest jej znakomitym przykładem.

Świadomość długiego trwania instytucji, znaczenia religii i religijności dla kształtowania cywilizacji i kultur, uznanie, że ewolucja jest bezpieczniejszym procesem zmiany niż rewolucja – to wszystko ma ogromne znaczenie. Istotna w postawie konserwatywnej jest także świadomość, że nie wszystko, co było, jest dobre, oraz że dla ratowania długowiecznych instytucji trzeba je zmieniać. I wreszcie poczucie, że zmiany są nieuniknione, choć niekiedy nie da się zrobić wiele więcej, niż wpływać na nie korygująco. Klasyczny konserwatyzm jest też sceptyczny w odniesieniu do możliwości całościowego polepszenia ludzkiej natury i ludzkich instytucji (coś się naprawia, ale niemal jednocześnie coś się psuje), a także do możliwości działania, które byłoby doskonałe i jednoznacznie moralne (niekiedy broniąc jednych wartości, ograniczamy inne).

Pozostało 81% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS