To chyba było oczywiste od momentu, gdy zaczął ostro atakować SLD i mówić o Leszku Millerze, że ma krew na rękach?
Przede wszystkim Leszek Miller to nie było całe SLD. Sama uważałam, że decyzja o wysłaniu wojsk do Iraku, bo o to chodziło Palikotowi, była niewłaściwa. Z SLD wyrzucono mnie, gdy zostałam posłanką Ruchu Palikota, ale wygasiłam swoją aktywność w tej partii właśnie wtedy, gdy rząd polski kierowany przez Leszka Millera wysłał wojska do Iraku. Poza tym Miller źle zarządzał państwem, niedostatecznie dbał o wykluczonych, co spowodowało utratę zaufania zwolenników Sojuszu do tej partii i odpływ części wyborców do PiS – chodzi o elektorat socjalny, godnościowy, który uznał, że SLD niedostatecznie reprezentuje interesy ludzi wykluczonych. Zatem można powiedzieć, że Miller przyczynił się do sukcesu PiS na scenie politycznej. A jeżeli mowa o Palikocie, to w momencie gdy nawiązał kontakt z Aleksandrem Kwaśniewskim i uczynił go twarzą Twojego Ruchu, stało się jasne, że chce zniszczyć SLD.
Kongres założycielski partii „Twój Ruch” w 2013 roku
Fotorzepa/ Jerzy Dudek
Do pewnego momentu uczestniczyła pani w gierkach Palikota. Pamiętam historię z pani kandydowaniem na wicemarszałka. Palikot chciał rozgrywać panią przeciwko Wandzie Nowickiej, którą zamierzał odwołać z tej funkcji.
Nie zgadzam się z tą oceną. Od początku byłam po stronie Wandy. Palikot chciał ją odwołać ze stanowiska pod pretekstem przyjęcia przez nią premii, którą dostali wszyscy wicemarszałkowie. Uważałam, że to jest problem dęty, zarzut, który w ogóle nie powinien być Wandzie postawiony.
A jednak zgodziła się pani kandydować na wicemarszałka.
Tak. Zgodziłam się wziąć udział w tej akcji bez wiary, że zostanę wybrana na wicemarszałkinię Sejmu. Znany był mi stosunek całego Sejmu do mnie, a także fakt, że Platforma chciała mieć w Prezydium Sejmu kogoś, kto jej sprzyja. Ewidentnie nie mogłam wygrać tych wyborów. Ale, po pierwsze, Palikot poprosił mnie o kandydowanie, po drugie, uważałam, że umożliwi mi to przedstawienie moich poglądów, a po trzecie, że to będzie akcja, która pokaże prawdziwe oblicze centroprawicy, czyli opcji rządzącej, która nie dopuści mnie na to stanowisko wyłącznie ze względu na fakt, iż jestem trans. Ale ponieważ Wanda Nowicka nie zgodziła się ustąpić ze stanowiska, a Sejm jej nie odwołał, to nie było sprawy – poparłam ją w tej decyzji we wspólnym naszym wystąpieniu w mediach.
Nie miała pani podejrzenia, że Palikot chciał się pozbyć Nowickiej z pani pomocą?
Miałam więcej niż pewność, że chce się jej pozbyć. Ona była dość samodzielną osobą. Tak jak ja głosowała przeciwko podwyższeniu wieku emerytalnego. Przede wszystkim była zbyt wyrazista i niezależna. Ale gdyby się ugięła i zrezygnowała, to dlaczego nie miałabym kandydować na to stanowisko?
Czy pamięta pani moment, w którym czara goryczy się przelała i stwierdziła pani, że ma dość współpracy z Palikotem?
Z mojego dorosłego punktu widzenia chodziło o to, żeby wspierać Tuska. Po to została założona partia Ruch Palikota
Nie było jednego takiego momentu. Ta decyzja we mnie dojrzewała, a poza tym coraz bardziej podobała mi się wtedy gruntownie lewicowa (mam na myśli poglądy społeczne) partia Zielonych. Pomyślałam, że może gdybym była posłanką Zielonych, to lepiej przysłużyłabym się Polsce niż w Ruchu Palikota.
I tak było?
Oczywiście. Robiłam to, co uważałam za słuszne, byłam wśród ludzi, których szanowałam i z którymi miałam wspólny cel. To była partia zdecydowanie najbardziej lewicowa na naszej scenie politycznej w owym czasie.
A co z ustawą o uzgodnieniu płci, nad którą pracowała pani w Ruchu Palikota? To nie była wartość?
Była. Mimo że pod koniec kadencji nie byłam w Ruchu Palikota, to posłowie tego klubu głosowali za moim projektem. Ustawa o uzgodnieniu płaci została uchwalona – przeszła przez Sejm i Senat. Odrzucił ją dopiero prezydent Andrzej Duda. Było to pierwsze weto, które złożył.
A ustawa o związkach partnerskich, czyli pani drugi cel?
Powstał jeden projekt, potem drugi. Następnie powstał projekt konkurencyjny, rozbijacki, w PO, a na koniec wszystko odrzuciła koalicja rządząca.
Ławy sejmowe w 2014 roku. Od lewej: Leszek Miller, Anna Grodzka, Janusz Palikot
Fotorzepa/ Jakub Mikulski
To pewnie nie wierzy pani Tuskowi, gdy znowu opowiada o związkach partnerskich?
Teraz jest znacznie większy nacisk na te rozwiązania. Pozycja liberalnie myślących osób w Platformie Obywatelskiej jest znacznie silniejsza, niż była w kadencji 2011–2015. Ale podejrzewam, że on osobiście nie ma zamiaru niczego w tej sprawie robić, jeżeli się go nie zmusi.
Czy Palikot miał pretensje, że odeszła pani z klubu?
Pewnie miał, ale o czym mógł ze mną rozmawiać, skoro zrobiłam się dostatecznie politycznie dorosła, żeby rozumieć, o co w tym wszystkim chodzi.
To o co w tym chodziło?
Janusz Palikot swoją drogą dzisiaj lepiej by pasował do Platformy Obywatelskiej niż wtedy
Z mojego dorosłego punktu widzenia chodziło o to, żeby wspierać Tuska. Po to została założona partia Ruch Palikota. Chodziło o odebranie wyborców lewicy i przetransferowanie ich do pozycji bliskich PO albo do partii z nią sympatyzującej. A także po to, żeby w krytycznych momentach wspierać rząd. Palikot długo ukrywał swoje prawdziwe intencje. Jak już mówiłam, dawał mi dużo swobody, np. pozwalał mi chodzić na blokady eksmisji razem z Piotrem Ikonowiczem, na popieranie określonych strajków. To nie było dla niego istotne. Najważniejsze było, żeby w określonych momentach wspierać rząd i różnić się od Millera. Dzisiaj, patrząc na tamte wydarzenia z perspektywy czasu, jestem tego pewna.
Przecież Palikot wydał książkę „Kulisy Platformy", w której przytoczył wiele niezbyt sympatycznych plotek o PO.
Jak widać, Platforma się z tego powodu nie przewróciła. Oczywiście, między Palikotem a Tuskiem są znaczne różnice. Palikot przedsiębiorca miał instynkty lewicowe i raczej zmierzał w kierunku przesunięcia PO bardziej na lewo, ale tak czy inaczej działał po prostu na jej rzecz. Swoją drogą dzisiaj lepiej by pasował do PO niż wtedy. A fakt, że Polska bardziej uwrażliwiła się na niektóre kwestie społeczne (jak problem eksmisji lokatorskich) i światopoglądowe (jak patologia hierarchii kościelnej i opresja wobec osób LGBTQ), to jest zasługa Ruchu Palikota i jego samego.
A może to jest „zasługa" PiS, które tak mocno przestawiło wajchę na prawo, że nastroje społeczne skierowały się w przeciwnym kierunku?
Mówienie o zasługach PiS w tym kontekście zdecydowanie odrzucam.
To oni okazali się zdecydowanie najbardziej prospołeczni.
Nie. Oni tylko byli cwańsi, bo postawili na hasła, dzięki którymi wygrali wybory. PiS oszukało polskie społeczeństwo podniesieniem płacy minimalnej, programem 500+ i innymi świadczeniami socjalnymi. Jestem przerażona tym, co PiS robi z polskim społeczeństwem i polityką. Jak robi wszystko, by wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej. Nie tak się robi politykę lewicową, bo ona powinna polegać na umacnianiu instytucji publicznych i sfery publicznej przeciwko prywatnej. Nic takiego nie ma miejsca. Dalej tkwimy coraz mocniej w systemie światowego drapieżnego kapitalizmu i mamy do czynienia z walką o władzę – bezwzględną i autorytarną.
Przecież to jest pierwszy rząd od lat, który postawił na podwyżkę pensji minimalnej i świadczeń socjalnych.
Nie jestem populistką, tylko lewicowcem. Lewicowość nie polega wyłącznie na rozdawaniu benefitów, tylko na prowadzeniu polityki społecznej w kierunku demokracji i działaniu na rzecz interesu ludzi pracy. Bez demokracji nie ma lewicowości, jest tylko taki radziecki socjalizm. Jestem za taką polityką, która działa na rzecz wszystkich ludzi pracy, sprawiedliwie, nie tworząc nadmiernych, nieuzasadnionych różnic majątkowych, z poszanowaniem praw pracowniczych i rozwojem instytucji publicznych.
Kiedy ostatnio był w Polsce taki rząd?
Nigdy nie było takiego rządu, dlatego nigdy nie popierałam w pełni żadnego.
Czyli jest to pani wizja idealnego rządu, która dotąd się nie ziściła?
Uważam, że bez wizji w polityce nie ma czego szukać. Tusk kiedyś powiedział, że gdy ma się wizję, to trzeba udać się do psychiatry. A moim zdaniem brak wizji przyszłości powinien eliminować z polityki – tylko wizja sprawiedliwości będzie w stanie zachęcić ludzi do wprowadzenia zmian. Tylko taka wizja jest ratunkiem i tylko lewica byłaby w stanie zrealizować tę wizję, niestety, ona jest dzisiaj bardzo słaba.
2019 rok, kampania „Lewicy Razem” do Parlamentu Europejskiego. Prezentacja warszawskiej listy koalicji, której liderem był Adrian Zandberg (z lewej)
Fotorzepa/ Jakub Mikulski
Dlaczego?
Bo ludzie zostali oszukani przez lewicę – w Polsce i na świecie. Ta tzw. trzecia droga Tony'ego Blaira, Gerharda Schrödera i Leszka Millera okazała się oszustwem. Wsparła neoliberalne stosunki ekonomiczne na świecie. To przez nich ludzie zwrócili się ku populizmowi.
Przecież ich rządy skończyły się 15 lat temu.
Nastroje społeczne zmieniają się powoli. Dobrze, że lewica jest teraz w parlamencie i się zjednoczyła. Powinna jak najszybciej rozwiązać swoje problemy i zaproponować Polakom inną wizję przyszłości Polski. Inną niż ta Leszka Millera i ta, którą proponują dziś PiS i PO.
Nie żałuje pani, że weszła do polityki? Na pewno zdawała sobie pani sprawę, że stanie się pani osobą publiczną, budzącą najrozmaitsze emocje.
Tak, brałam pod uwagę wszystkie okoliczności. Ale moje życie w nie swojej tożsamości tak mnie umęczyło, że postawiłam sobie za cel zrobienie czegoś, by inne osoby w tej samej sytuacji nie musiały się tak męczyć. By mogły mówić najbliższym, co czują, żeby – jeżeli są zdecydowane – mogły mieć godziwą formę korekty płci i leczenia. To była moja misja, którą w znacznej mierze wypełniłam. Ale zapłaciłam za to określoną cenę. Podchodząc do tranzycji, miałam nadzieję, iż po tym procesie będę zwyczajną kobietą. Z powodu działalności politycznej i idącej za tym rozpoznawalności stałam się dla ludzi nie kobietą, lecz „transką", bo wszyscy mnie kojarzą z transseksualnością. To mnie nie cieszy, ale płacę tę cenę dzielnie, z uśmiechem na twarzy.
rozmawiała Eliza Olczyk