Donald Tusk. Trener personalny zwiera szyki

Donald Tusk zgarnął zaliczkę za mocny powrót do krajowej polityki, ale już widać, że euforia nie będzie trwać wiecznie. Co było w ostatnim czasie największym sukcesem starego-nowego lidera Platformy Obywatelskiej? I drugie, ważniejsze pytanie: co będzie dla niego najtrudniejszym wyzwaniem w nadchodzących miesiącach?

Aktualizacja: 01.10.2021 16:00 Publikacja: 01.10.2021 10:00

Nie wygra ten, kto nie wierzy we własne siły – od swojego powrotu Donald Tusk w wystąpieniach uderza

Nie wygra ten, kto nie wierzy we własne siły – od swojego powrotu Donald Tusk w wystąpieniach uderza w motywacyjne tony (na zdjęciu konferencja prasowa lidera PO, Warszawa, 4 lipca 2021 r.)

Foto: EAST NEWS, Piotr Molęcki

Trzy miesiące po powrocie Donalda Tuska do polskiej polityki w jego macierzystej formacji nadal utrzymują się optymizm i nadzieja na wzrost poparcia wśród wyborców. Bo mimo że minęło poczucie euforii – dawno go w Platformie Obywatelskiej nie doświadczono – związane z powrotem dawnego lidera i nowym otwarciem, to politycy PO starają się patrzeć na sytuację długofalowo, a nie w kontekście pierwszego wrażenia. I podkreślają, że do partii w ostatnich miesiącach zapisało się 2 tys. osób.

– To jest prawdziwy efekt Tuska, a nie zwyżka w sondażach. Fundament do budowania na przyszłość – mówi w rozmowie z „Plusem Minusem" polityk z kierownictwa tej partii. Odzyskanie przez Platformę statusu dominującej siły opozycyjnej uznawane było w ugrupowaniu za pierwszy konieczny etap na drodze do pokonania Prawa i Sprawiedliwości w wyborach 2023 r.

Jednocześnie większość naszych rozmówców z PO zdaje sobie sprawę, że dni, kiedy sondażowe słupki dzięki „efektowi Tuska" rosły w oczach, już minęły. A teraz Platformę czeka „wojna pozycyjna" – jak to ujął jeden z naszych informatorów – o każdy punkt poparcia. Wynika to również z tego, iż w ostatnich miesiącach nie zrealizował się scenariusz, o którym wiele osób w kręgach opozycyjnych po cichu spekulowało: odejście w sierpniu z rządu Jarosława Gowina nie doprowadziło do upadku koalicji i utraty większości przez rząd. Nie przyniosło także katastrofalnych spadków notowań PiS.

Powrót Tuska był pretekstem czy sygnałem, który sprawił, że część umiarkowanego, „miękkiego" elektoratu wróciła do partii Jarosława Kaczyńskiego

Sam Donald Tusk już podczas pierwszej konferencji prasowej po powrocie był zdystansowany wobec pomysłu składania wniosku o konstruktywne wotum nieufności. – Jestem sceptyczny, jeśli chodzi o budowanie poważnych scenariuszy politycznych w oparciu o domniemane wyjście sfrustrowanej czy przestraszonej grupki z PiS – mówił. Na dodatek kryzys na granicy białoruskiej i związana z nim mobilizacja wielu wyborców wokół ośrodka władzy w połączeniu z serią niezręcznych działań i nietrafionych wypowiedzi ludzi z Koalicji Obywatelskiej (co przyznają sami politycy z KO) sprawiły, że poparcie dla PiS wróciło na poziom rzędu 35 proc.

PiS również uważnie obserwuje „efekt Tuska" i – jak wynika z kuluarowych rozmów – odnotowuje go we własnych rachubach. Bo zdaniem rozmówców „Plusa Minusa" z obozu władzy fakt, że partia rządząca odbudowała poparcie na poziomie 35 proc. wynika nie tylko z mobilizacji wyborców po wybuchu kryzysu na granicy polsko-białoruskiej, ale również z tego, że – zgodnie z wewnętrznymi analizami PiS – powrót Tuska był pretekstem czy sygnałem, który sprawił, że część umiarkowanego, „miękkiego" elektoratu wróciła do partii Jarosława Kaczyńskiego. Mimo że wcześniej z różnych przyczyn od PiS się oddalili.

Czytaj więcej

Donald Tusk wyznacza nowy kierunek Platformy Obywatelskiej

Na ruch Tuska nie trzeba było długo czekać. Tego, że jest świadomy powagi sytuacji, dowiodła niedawna Konwencja Krajowa Platformy Obywatelskiej w Płońsku. W sportowej sali tego mazowieckiego miasta Donald Tusk skrytykował m.in. posła Sławomira Nitrasa za jego szeroko cytowane słowa o „opiłowywaniu" katolików z przywilejów. Przekonywał też, że trzeba dbać o interesy i potrzeby wszystkich Polaków bez wyjątku, m.in. o równy dostęp do ochrony zdrowia, a także apelował do polityków swojego środowiska o dyscyplinę i odpowiedzialność. Również w kontekście tego, co dzieje się na granicy. – Nie pozwolę, żebyśmy zmarnowali tę energię, którą na nowo zaczęliśmy budować od kilku miesięcy – obiecywał i przestrzegał.

Pojawia się jednak pytanie, jakie konkretne cele stawia przed sobą Donald Tusk. Oczywiście poza ogólnym nawoływaniem, by odsunąć od władzy Jarosława Kaczyńskiego i jego ugrupowanie. Jakie kolejne kroki będą stawiać Tusk i Platforma pod jego ponownymi rządami? A także niespełnienie których z tych zadań będzie oznaczało jego porażkę?

1. Zapobiec upadkowi

Pierwszy cel po powrocie do krajowej polityki był jasny. Powstrzymanie spadku poparcia wyborców dla Platformy Obywatelskiej, zanim jej rozpad będzie nieodwracalny. A mogłoby się tak stać, gdyby PO utraciła dominującą rolę na opozycji na rzecz Polski 2050 Szymona Hołowni. Coraz więcej polityków uciekałoby z tonącego okrętu do Lewicy i Polski 2050, a w samej PO postępowałyby podziały na coraz mniejsze i skłócone ze sobą frakcje. Zjazd po równi pochyłej byłby już nie do zatrzymania. Stąd prawdopodobnie decyzja Tuska o powrocie już na początku wakacji, a nie w bardziej – zdawałoby się – gorącym momencie, czyli na początku nowego sezonu politycznego pod koniec lata.

W PO panuje więc przekonanie, że ten pierwszy punkt z „listy prac" Donalda Tuska udało się 64-letniemu politykowi wypełnić. Co więcej, wielu ludzi Platformy uważa, że były przewodniczący wrócił dosłownie w ostatniej chwili.

– Jeszcze kilka miesięcy dłużej, a cała operacja byłaby dużo trudniejsza do przeprowadzenia, a może nawet niemożliwa – mówi anonimowo jeden z nich. I jednocześnie ta sama postać z PO zwraca uwagę, że po mało czytelnym dla wyborców lawirowaniu wiosną w sprawie Krajowego Planu Odbudowy i głosowaniu nad ratyfikacją Funduszu Odbudowy UE (Koalicja Obywatelska wstrzymała się od głosu, podczas gdy reszta opozycji głosowała za), znaleźli się w najtrudniejszej sytuacji od lat. Być może nawet w gorszej niż po wyborach z 2015 roku, gdy wydawało się, że Platformę zdominować może Nowoczesna – obecnie część Koalicji Obywatelskiej.

Platformie jednak dość szybko na fali „efektu Tuska" udało się odzyskać drugie miejsce w sondażach. Na trzecim miejscu jest Polska 2050 z poparciem bliskim temu, które jej lider Szymon Hołownia zdobył w wyborach prezydenckich w czerwcu 2020 r. Taki był plan minimum Tuska, który po kilku miesiącach można uznać za wykonany i w partii jest uznawany za fundament do dalszych działań.

2. Odzyskać sterowność

Wspomniana konwencja w Płońsku z połowy września miała na celu nie tylko dokonanie zwrotu PO w stronę mieszkańców małych i średnich miejscowości (Donald Tusk całujący chleb i czyniący na nim znak krzyża), lecz także przeprowadzenie istotnych zmian statutowych. Niewiele o nich się mówi w sferze publicznej. Jedną z nich jest zwiększenie roli prezydium partii, które ma liczyć 14 osób i być „ścisłym zarządem" partyjnym, który będzie koordynował bieżące działania. Z kolei zarząd będzie liczył po zmianach ok. 40 osób i nie będzie już odgrywał tak dużej roli w bieżącej polityce i obieranych kierunkach działania. Wynika to również ze zmiany liczby wiceprzewodniczących – ma być ich maksymalnie dziesięcioro i przy okazji zastrzeżono parytet płci.

Zmiany czekają także lokalne struktury. Ułatwiony ma być m.in. proces przyjmowania nowych członków do partii oraz zwiększyć ma się koordynacja działań wszystkich partyjnych organizacji młodzieżowych, w tym Młodych Demokratów, których działalność starsi politycy PO od dawna uznawali za nazbyt autonomiczną. Te wszystkie nowe narzędzia mają dać władzom – w tym oczywiście najbardziej przewodniczącemu – możliwość odzyskania pełnej kontroli nad całą formacją.

Mało tego, Tusk zapowiedział w jednym z wywiadów, że czekają go „przykre rozmowy" zmierzające do poprawienia dyscypliny całego środowiska Koalicji Obywatelskiej. Mówił to zapewne w kontekście m.in. fatalnie przyjętego wewnątrz Platformy biegu posła Franciszka Sterczewskiego (formalnie nie jest członkiem PO, ale startował z list Koalicji) do ludzi zablokowanych przez Straż Graniczną w Usnarzu Górnym. Tusk ostro zareagował też na obecność polityków swej partii – Sławomira Neumanna, Tomasza Siemoniaka i Borysa Budki – na urodzinowym przyjęciu publicysty i dziennikarza Roberta Mazurka. Zdaniem naszych rozmówców z PO odzyskanie podstawowego poczucia „sterowności" przez władze ugrupowania to warunek, który musi zostać spełniony, by partia mogła zacząć rywalizować z PiS o zwycięstwo wyborcze.

Tusk miał też na jednym z zamkniętych spotkań z politykami Platformy akcentować, że jedną z głównych zmian, które chce wprowadzić w partii, jest lepsze i sprawniejsze wykorzystywania aktualnej sytuacji politycznej i reagowanie na pojawiające się okazje. Zmiany w statucie mają między innymi temu służyć.

Warto pamiętać też o tym, że w PO rozkręca się wewnętrzna kampania przed planowanymi na 23 października wyborami. Do obsadzenia jest m.in. 16 stanowisk regionalnych „baronów". Zmiany na tych pozycjach miałyby się przyczynić do odświeżenia polityczno-wizerunkowego we władzach lokalnych, przynajmniej częściowego. Równolegle odbędą się też wybory na szefa partii i podobnie jak w regionach będą to wybory powszechne. A wszystko wskazuje na to, że Donald Tusk nie będzie miał konkurenta. Nie ma bowiem sygnałów, by na rywalizację zdecydował się prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, który – jak sam przyznał w rozmowie z „Rzeczpospolitą" na początku września – koncentruje się na długoterminowych wyzwaniach stojących przed PO, w tym kwestiach programowych i ideowych oraz wzmacnianiu całej opozycji poprzez takie inicjatywy jak Campus Polska, które przyciągną młodych ludzi. Trzaskowski, w czasie gdy Tusk triumfalnie wracał do krajowej polityki, był zwolennikiem przeprowadzenia szybkich wyborów w partii i sugerował, że jest gotów przeciwko niemu wystartować. Ostatecznie nie zdecydował się jednak na to, a jego kalkulacje potwierdził wybuch euforii, jaka zapanowała w PO. gdy Tusk został pełniącym obowiązki przewodniczącego partii.

W tych wewnątrzpartyjnych potyczkach nie odgrywa większej roli były szef Platformy Grzegorz Schetyna ani grupa jego zwolenników. Schetyna obecnie jest członkiem zarządu partii i p.o. przewodniczącego regionu dolnośląskiego. Z tym że w obecnej kampanii nie będzie kandydował. Poparł startującego na to stanowisko prezydenta Wałbrzycha Romana Szełemeja, z którym rywalizuje z kolei poseł reprezentujący młodsze pokolenie w PO Michał Jaros.

3. Odzyskać sprawczość

Tusk po powrocie do Polski musiał też zderzyć się z problemem, który ma lider każdej partii opozycyjnej – nawet tak dużej jak Platforma. Chodzi o brak poczucia sprawczości w sytuacji, kiedy to PiS ma pakiet kontrolny w Sejmie (pomimo mniejszych i większych turbulencji w koalicji). Potwierdził to sam Borys Budka, kiedy jako przewodniczący Platformy udzielił wiosną 2021 r. wywiadu „Gazecie Wyborczej" (bardzo źle odebranego), gdzie stwierdził m.in., że „opozycja nic nie może zrobić". Zatem kolejnym zadaniem stojącym przed Tuskiem jest zmiana tego poczucia.

Jednym z pomysłów na odzyskanie rzeczonej sprawczości była inicjatywa dotycząca zmiany konstytucji ogłoszona w trakcie konwencji w Płońsku. Zmiana miałaby polegać na wprowadzeniu zapisu, że wypowiedzenie umowy międzynarodowej (czyli także wyjście z Unii Europejskiej) można przegłosować tylko większością dwóch trzecich głosów zarówno w Sejmie, jak i w Senacie. Politycy PO opisują ten projekt poprawki jako „test" dla intencji PiS-u w sprawie polexitu, potencjalnego wyjścia z UE. Jednocześnie chodzi o to, by pokazać, że opozycja także może być być aktywna i stwarzać polityczne fakty, przypierając PiS do muru.

Jednym z pomysłów na odzyskanie rzeczonej sprawczości była inicjatywa dotycząca zmiany konstytucji ogłoszona w trakcie konwencji w Płońsku

4. Uwierzyć w siebie i wyjść z bańki

Czwartym i najtrudniejszym do uchwycenia zadaniem stojącym przed Tuskiem – i przed całą Platformą Obywatelską – jest przywrócenie wewnętrznej mobilizacji oraz wiary, że z PiS można wygrać. Tusk od samego początku, niczym trener personalny, uderzał w swoich wystąpieniach w takie właśnie motywacyjne tony. – Nie wygra ten, kto nie wierzy we własne siły. Nie wygra partia, która nie bardzo wierzy w cel własnego istnienia – mówił, gdy obejmował władzę w PO 3 lipca 2021 roku. To okazało się szczególnie istotne w obliczu utrzymania przez PiS większości w Sejmie i częściowego odbudowania przez partię Jarosława Kaczyńskiego poparcia, które tąpnęło po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji jesienią 2020 roku, bo pojawiło się wówczas zniechęcenie i powtarzano, że PiS jest „niezatapialny".

Osobnym wyzwaniem w sferze mentalności, które zarysował Tusk, jest wyjście z bańki studiów telewizyjnych, kawiarnianych stolików oraz Twittera. Przed takim sposobem uprawiania polityki przestrzegał choćby w Płońsku. – Nagrodą będzie ta rzecz najwspanialsza, nie fajny występ w telewizji, nie rozpoznawalność, nie lajki na Twitterze, sam je lubię, więc wiem, jakie to jest niemądre, tylko poważna rozmowa z ludźmi, która da największą nagrodę, a tą będzie wygrana – tak zakończył swoje przemówienie. Przypomnijmy też, że jednym z haseł kongresu była „pełna odpowiedzialność" członków partii.

Czytaj więcej

Sondaż: Spadek poparcia dla KO. „Efekt Tuska” osłabł

Politycy Platformy średniego szczebla z regionów, gdzie wiedzie się tej partii w ostatnich latach gorzej – choćby na Podkarpaciu czy w Małopolsce – z którymi rozmawiałem w Płońsku, byli zadowoleni z kierunku, który wyznaczył stary-nowy lider. Dla nich najważniejsze było, że mówiąc o tym, iż PO ma reprezentować emocje oraz interesy większości, a nie mniejszości Polaków, Tusk chciał zakotwiczyć partię ponownie w centrum i nie uległ pokusie zbyt szybkiego skrętu w lewo. Wbił swój sztandar tam, gdzie zdaniem regionalnych polityków Platformy powinien być wbity od samego początku. O ile oczywiście PO miałaby jeszcze kiedyś wygrywać wybory, a nie być skazana na wieczne trwanie w opozycji.

Wskazanie tego kierunku – „reprezentowania większości" – zdaje się być najbliższym celem, który zamierza osiągnąć Platforma Obywatelska. To jest właśnie kolejne zadanie i być może największe wyzwanie stojące przed Donaldem Tuskiem od czasu powrotu do kraju: przekonać Polaków, że PO reprezentuje interesy i wrażliwość większości z nich, a nie tylko różne mniejszości i elity.

Najbliższe miesiące pokażą, co to wszystko ma oznaczać w praktyce. Zwłaszcza w kontekście oczekiwań wielkomiejskiej bańki, przed którą Tusk sam ostrzegał, a która też przecież głosuje na Platformę i ma wpływ na opinię publiczną.

Inna sprawa, że wynik PO (sondażowy, a w efekcie i wyborczy) nie zależy tylko od niej samej. Nikt z konkurentów w opozycji nie zamierza bowiem składać broni, tylko dlatego że na scenę wszedł Donald Tusk. Ani Szymon Hołownia, ani Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL, ani liderzy Lewicy. A już na pewno na kolejne ruchy Tuska nie będzie czekał z założonymi rękami Jarosław Kaczyński.

Trzy miesiące po powrocie Donalda Tuska do polskiej polityki w jego macierzystej formacji nadal utrzymują się optymizm i nadzieja na wzrost poparcia wśród wyborców. Bo mimo że minęło poczucie euforii – dawno go w Platformie Obywatelskiej nie doświadczono – związane z powrotem dawnego lidera i nowym otwarciem, to politycy PO starają się patrzeć na sytuację długofalowo, a nie w kontekście pierwszego wrażenia. I podkreślają, że do partii w ostatnich miesiącach zapisało się 2 tys. osób.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi