Traumę 9/11 pamiętamy po 20 latach głównie dzięki obrazom – samoloty wbijające się w wieżowce, kule ognia, dym, pył, niedowierzanie, ludzie skaczący z okien – a ostatecznie zapadające się budynki. I teorie spiskowe tłumaczące, dlaczego oprócz dwóch wież zapadł się wieżowiec WTC-7, w którym siedzibę miało CIA i tajne służby. Pamiętam dokładnie ten dzień: gdy śp. babcia zadzwoniła z prośbą o pilne włączenie telewizora, kilka razy zmieniałem kanał. Myślałem, że to jakiś film akcji, a Bruce Willis i tak na końcu uratuje wszystkich. Ale rzeczywistość przerosła film. W odpowiedzi na ataki na World Trade Center USA rozpoczęły misję w Afganistanie przeciw talibom, która trwała 20 lat. Teraz ta cywilizacyjna misja się kończy, a USA zostawiają kraj w rękach tychże samych talibów – islamistycznych zamordystów, wciąż niestety wspieranych przez dużą część populacji kraju.
Polska i inne kraje ze wschodu UE stanowią geopolityczne zderzaki Zachodu
Jest coś strasznego w tym, że zarówno 9/11, jak i 31/08 – datę odlotu ostatniego samolotu USA z Kabulu – będziemy pamiętać przez pryzmat spadających ku śmierci ludzi. 9/11 skakali z okien ci, którzy desperacko chcieli uciec przed uderzeniem terroru, a tuż przed 31/08 roztrzaskiwali się o beton ci, którzy chcieli uciec przed terrorem nowym. Co musiał mieć w głowie 19-letni piłkarz Zaki Anwari, gdy czepiał się odlatującego samolotu? Jakie emocje musiały mu przyćmić rozum, że nie pomyślał o konsekwencjach? Jego rodzina mówiła, że bał się Talibanu.
Wielu rzeczy nie wiemy, lecz dziś wiemy choć tyle, że wysiłek amerykański pomimo obiegowej opinii przyniósł jakieś owoce – oto zostało wychowane całe pokolenie ludzi wywodzących się z tradycji islamskiej, które pragnie innego życia niż totalitaryzm oparty na karabinie i prawie religijnym szariatu. Niestety, wszyscy w porę nie uciekną. Część jest dziś zabijana, część będzie prześladowana. Ale będą też tacy, którzy zasilą nowy system. Nie dlatego, że islamiści będą wspaniałomyślni, ale dlatego, że będzie brakować ludzi do obsługi aparatu państwa. Jedną z różnic między państwem a organizacją terrorystyczną jest bowiem to, że państwo potrzebuje wysoko wykwalifikowanych funkcjonariuszy publicznych. A poziom analfabetyzmu wśród Afgańczyków należy do najwyższych na świecie – wśród młodych to ponad 50 proc. Zbudowanie Talibanu przez talibów będzie nie lada sztuką, bo zamiast na rozlew krwi będzie trzeba raczej postawić na świeżą krew w postaci urzędników, którzy niekoniecznie cenią przemoc i zamordyzm.
Islam. Od zderzenia do wrzenia
Co przyniesie Afganistanowi jutro? Wielka walka, która stoczy się w regionie, to nie tyle zderzenie cywilizacji islamskiej z zachodnią, ile raczej wrzenie samej cywilizacji islamskiej. Wrzenie to proces, w którym ścierają się cząsteczki w obrębie jednego naczynia w poszukiwaniu nowego stanu równowagi. Dotychczas w Afganistanie wszelkie wewnętrzne spory kulturowe i tożsamościowe talibowie mogli łatwo zbyć, mówiąc o zderzeniu cywilizacji, tzn. ataku chrześcijańskiej Ameryki na spokojny islamski lud afgański. Teraz jednak – gdy rozpoczyna się sieciowanie Afganistanu z innymi ośrodkami władzy islamskiej w świecie oraz największymi potęgami regionu – do głosu dojdą różnice etniczne, religijne i światopoglądowe. Oczywiście, premiowane będą rozwiązania autorytarne – gdy kończę pisać ten tekst, wiadomo na przykład, że na inaugurację talibskiej władzy zostały zaproszone Chiny i Rosja (najpotężniejsze państwa regionu) oraz kraje islamskie, m.in. Pakistan, Iran, Turcja. Żaden z tych krajów nie jest demokratyczny w rozumieniu zachodnim.